Reklama

Tom Jones zaśpiewał we Wrocławiu

Legendarny walijski wokalista - Tom Jones - wystąpił w środę, 19 września, na jedynym koncercie w Polsce. We wrocławskiej Hali Ludowej wokalny kunszt artysty podziwiało około 2 tys. fanów. Być może niższa niż się spodziewano frekwencja spowodowana była - wg samych organizatorów - ostatnimi wydarzeniami w Stanch Zjednoczonych.

Pomimo tego, że koncert Toma Jonesa anonsowany był od kilku tygodni jako jedno z największych wydarzeń muzycznych bieżącego roku, organizatorzy nie sprzedali wszystkich biletów do hali mogącej pomieścić sześć tysięcy ludzi. Prawdopodobnie - jak sami przypuszczają - wpływ na to mogły mieć niedawne tragiczne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie wielu artystów zawiesiło po zamachach na Nowy Jork i Waszyngton swoją aktywność, lecz Tom postanowił jednak dać zaplanowane wcześniej koncerty w Polsce oraz w Czechach i Rosji.

Artysta pojawił się we Wrocławiu niedługo przed występem. Przyleciał samolotem z Warszawy. Plan jego krótkiego pobytu w naszym kraju objęty był ścisłą tajemnicą. Wiadomo tylko, że na zapleczu hali przygotowano na życzenie artysty specjalny pokój, porównywalny pod względem komfortu do hotelowego apartamentu.

Reklama

Sam występ trwał blisko dwie godziny, a ci którzy zjawili się w Hali Ludowej mieli okazję usłyszeć stare hity Jonesa jak i te, które na listach przebojów zagościły w ostatnich kilku latach. Artysta zaśpiewał m.in. "Delilah", "She's A Lady", "Sex Bomb" czy "Kiss" z repertuaru Prince'a, która to wersja znalazła się przed laty na ścieżce dźwiękowej do komedii "Moja macocha jest kosmitką" z Kim Basinger i Danem Aykroydem w rolach głównych.

Tom Jones mimo tego, że hala nie pękała w szwach, był miło zaskoczony reakcjami publiczności i zapewnił na zakończenie, że jeszcze do Polski wróci. Miejmy nadzieję, że słowa dotrzyma.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wrocław | Tom Jones | jones | Thomas John Woodward | W.E. | Tom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama