Reklama

Taylor Hawkins nie miał już sił, by grać koncerty? Przyjaciele komentują

Pod koniec marca tego roku światem wstrząsnęła informacja o śmierci Taylora Hawkinsa z Foo Fighters. Na jaw wychodzą nowe informacje o tym, jak nastawiał się do pracy w ostatnich miesiąca życia. Według jego przyjaciół muzyk chciał grać mniej koncertów, bo ciało odmawiało mu posłuszeństwa.

Pod koniec marca tego roku światem wstrząsnęła informacja o śmierci Taylora Hawkinsa z Foo Fighters. Na jaw wychodzą nowe informacje o tym, jak nastawiał się do pracy w ostatnich miesiąca życia. Według jego przyjaciół muzyk chciał grać mniej koncertów, bo ciało odmawiało mu posłuszeństwa.
Taylor Hawkins /Arturo Holmes /Getty Images

Taylor Hawkins dołączył do Foo Fighters (posłuchaj!) krótko po ukończeniu płyty "The Colour and the Shape" z 1997 r. Występował z nimi aż do tegorocznej trasy koncertowej, a zaledwie 5 dni przed śmiercią wystąpił na festiwalu Lollapalooza Argentina (20 marca).

Ostatnie lata były bardzo intensywne - zespół koncertował, wydał nowy album, a pracował także nad kolejnym. 50-letni Hawkins miał skarżyć się kolegom na to, że fizyczne ograniczenia w grze zaczynają go przytłaczać. 

Reklama

W nowym numerze magazynu "Rolling Stone" poświęcono sporo miejsca ostatnim chwilom Taylora Hawkinsa. Dziennikarze spotkali się także z przyjaciółmi muzyka - perkusistami Chadem Smithem (Red Hot Chili Peppers - posłuchaj!) oraz Mattem Cameronem (Pearl Jam - posłuchaj!). Zdaniem obojga, Hawkins miał na parę miesięcy przed śmiercią rozmawiać osobiście z Dave'em Grohlem na temat obciążającej go coraz bardziej trasy koncertowej.  

"Rozmawiał z Dave'em w cztery oczy i powiedział, że 'nie może już tego robić' - to były jego słowa" - opowiada Cameron. "Myślę, że doszli do porozumienia, ale wyglądało na to, że po tym harmonogram tras koncertowych stał się jeszcze bardziej szalony" - dodaje. "Rolling Stone" spytał przedstawiciela Foo Fighters, czy te informacje są prawdziwe, ale ten zaprzeczył - nigdy miało nie dojść do wspomnianej rozmowy Hawkinsa "ani z Dave'em ani Silva Artist Management".  

Według zamieszczonych w magazynie informacji, w grudniu 2021 roku Taylor Hawkins miał stracić przytomnosć na pokładzie samolotu w Chicago, czemu też zaprzeczył management zespołu. "Powiedział tylko, że był wyczerpany i zasłabł, a oni musieli pompować mu kroplówki i inne rzeczy. Był odwodniony, tego typu rzeczy" - wyznał Chad Smith. Później Hawkins miał jasno powiedzieć Smithowi, że "nie może już tego robić w ten sposób", odnosząc się do fizycznych ograniczeń w podróżowaniu i intensywnym koncertowaniu.

"To było jak pierwsza kostka domina. Po tym wydarzeniu miał naprawdę ważną rozmowę z Dave'em i managementem. Powiedział: 'Nie mogę dalej grać według tego harmonogramu, więc musimy coś wymyślić'" - dodaje Chad Smith z Red Hot Chili Peppers.

Śmierć Taylora Hawkinsa to wielka strata dla świata muzyki

Największą inspiracją muzyczną Taylora Hawkinsa była grupa Queen (wśród swoich perkusyjnych idoli wymieniał Rogera Taylora z Queen i Stewarta Copelanda z The Police). Zagrał w utworze "Cyborg" na solowej płycie Briana Maya, gitarzysty Queen i zaśpiewał w chórkach w singlu "C-lebrity" nagranym pod szyldem Queen + Paul Rodgers.

Taylor Hawkins od końca lat 90. zmagał z się z uzależnieniem od narkotyków. W 2001 r. wpadł w śpiączkę po przedawkowaniu heroiny. Później wspominał, że to był moment, który naprawdę zmienił jego życie.

Z poślubioną w 2005 r. żoną Alison miał trójkę dzieci. Razem mieszkali w Hidden City w rejonie Los Angeles w Kalifornii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chad Smith | Taylor Hawkins | Foo Fighters | Dave Grohl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy