Reklama

T. Love: To był bardzo dobry rok

- Jest bardzo dobrze, nie tylko w rocku. Problem jest może taki, że tego towaru jest za dużo. Jest czasami taki natłok ciekawych rzeczy, ale to jest super. A narzekanie na brak dobrej muzyki to bzdura. - powiedział Muniek Staszczyk, lider T. Love, poproszony przez portal INTERIA.PL o podsumowanie 2005 roku.

- Na świecie dużo się działo. Uważam, że to był bardzo dobry rok. Podobnie zresztą, jak poprzednie.

- Wyszło sporo dobrych płyt rockowych. Ten renesans muzyki gitarowej jakoś na Zachodzie trwa, natomiast w Polsce wciąż nie może się wygrzebać z podziemia - mówi Muniek.

- Od wielu lat jest taki problem, że mam kłopot z kupowaniem wszystkich płyt, które bym chciał. Bo jest ich tak dużo. Co tydzień w Wielkiej Brytanii pojawiają się jacyś interesujący wykonawcy, co przypomina mi koniec lat 70., kiedy sytuacja była trochę analogiczna.

Reklama

- Oczywiście, można się przyczepić, że nie są to zupełnie nowe rzeczy. Ale jest to rock'n'roll w dobrej postaci.

- A w tym roku przykładów jest mnóstwo. Chociażby Futureheads ["The Futureheads" - przyp. red.], chociażby Babyshambles ["Down In Albion" - przyp. red.], druga płyta Franza Ferdinanda ["You Could Have It So Much Better" - przyp. red.]. Jest też taki brytyjski nowy zespół, który nazywa się Hard Fi [płyta "Stars Of CC TV" - przyp. red.].

- A z zupełnie innej bajki, to na przykład islandzki Sigur Ros, który już od kilku lat ma się dobrze i ponownie nagrał świetny album "Takk". Poza tym duże wrażenie zrobiła na mnie płyta duetu Amadu & Mariam ["Dimanche a Bamako" - przyp. red.] z Afryki, którą produkował Manu Chao.

- Fajną płytę nagrali też The Rolling Stones. Uważam, że "A Bigger Bang" nawiązuje do ich dobrych albumów z lat 70. Nie spodziewałem się po nich tak udanej płyty.

- Mam do nich oczywiście szacunek i lubię ich, ale ostatnich rzeczy nie słuchałem. A ten album kupiłem, posłuchałem i po raz kolejny wybieram się na ich koncert.

A co z sytuacją na rynku muzycznym w Polsce?

- Wydaje mi się, że coś wreszcie musi drgnąć. Jest coraz więcej sensownych zespołów - mówię tu o gitarowych grupach.

- Nawet patrząc po klubach widzę, że coraz więcej osób przychodzi na koncerty nie lansowanych formacji. Bo rock'n'roll nie jest przecież grany w stacjach radiowych.

- Na przykład Car Is On Fire. Nagrywają dla mojej wytwórni płytowej, ale znałem ich już wcześniej. Cały czas dobrze się trzyma grupa Pogodno.

- Co do hip hopu, to zostaną tylko najmocniejsi i ci, co mają coś ciekawego do powiedzenia, którzy reprezentują jakiś styl. Bo ten wiejski hip hop, "spopowiony", moim zdaniem usuwa się w cień i niebyt. Artystyczny, bo pewnie komercyjnie to sobie radzą...

- Mam syna, który ma 16 lat. I powiedział mi, że w jego klasie już nikt nie słucha hip hopu, bo to "wiocha". Słuchają Nirvany, Green Day.

- Ale żeby nie mówić, że hip hop to tylko "wiocha", to jest kilka przykładów dobrych płyt. Na przykład podwójny WWO. Taka muzyka mi leży, bo w tym jest prawda. A sezonowi raperzy i klipy w stylu "cztery dupy i pięć samochodów", moim zdaniem pójdą w niebyt.

- W Polsce poza tym nieźle trzymają się tuzy. Starsi wykonawcy, to znaczy tacy starzy jak ja (śmiech).

- Grabaż trzyma się dobrze, Kazik jest cały czas aktywny, choć nie wszystko, co wydaje, podoba mi się. Ale wydaje dużo.

- Generalnie jestem optymistą co do przyszłości muzyki. Jest bardzo dobrze, nie tylko w rocku. Problem jest może taki, że tego towaru jest za dużo.

- Jest czasami taki natłok ciekawych rzeczy, że to jest super. A narzekanie na brak dobrej muzyki to bzdura. Ja tak miałem pod koniec lat 90., kiedy był dla mnie regres. Ale od 2001 roku, czyli od tzw. "new rock revolution" kupuję mnóstwo płyt.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Muniek Staszczyk | rock | Love | T. Love
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy