Reklama

Śmierć na koncercie Red Hot Chili Peppers

Do tragicznego zdarzenia doszło podczas koncertu Snoop Dogga i grupy Red Hot Chili Peppers w Charlotte, w amerykańskim stanie Północna Karolina. Jeden z fanów został śmiertelnie porażony prądem. Ucierpiał również drugi, który usiłował go ratować.

Tragedia wydarzyła się w piątek, 6 czerwca, w amfiteatrze Verizon Wireless.

Podczas, gdy na scenie występował Snoop Dogg, 26-letni student Ashley Faris, wszedł boso na mokre od deszczu betonowe schody z metalowymi obramowaniami. Gdy poraził go prąd, ze schodów próbował go ściągnąć stojący obok 23-letni Ryan Robards. On również został ranny i trafił do szpitala. Okazało się, że jego obrażenia nie były na tyle poważne, aby coś mu groziło. Niestety, Farisa nie udało się uratować.

Mimo wypadku, koncert nie został przerwany. Większość publiczności nie zdawała sobie w ogóle sprawy z tego, co się wydarzyło.

Reklama

Lokalne władze i policja próbują ustalić, jak mogło dojść do takiej tragedii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Red Hot Chili Peppers | Snoop Dogg | nie żyje | chili
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy