Reklama

Scorpions w Krakowie: 15 lat od największego koncertu w Polsce

26 sierpnia 2000 roku w podkrakowskim Pobiedniku odbył się największy i najliczniejszy koncert w historii naszego kraju. 800 tysięcy ludzi przyszło zobaczyć na żywo legendarnych Scorpionsów.

26 sierpnia 2000 roku w podkrakowskim Pobiedniku odbył się największy i najliczniejszy koncert w historii naszego kraju. 800 tysięcy ludzi przyszło zobaczyć na żywo legendarnych Scorpionsów.
Na koncercie Scorpionsów w 2000 roku w Pobiedniku bawiło się nawet i 800 tysięcy osób! /RMF

Koncert pod Krakowem odbył się w ramach cyklu koncertów "Inwazja Mocy". W 2000 roku, z okazji 10-lecia RMF odbyło się 10 ogromnych koncertów, na które zaproszono światowe gwiazdy. Do Polski przyjechali The Stranglers, Joe Cocker, H-Blockx, Pet Shop Boys, The Brand New Heavies, Alphaville, Chumbawamba, Texas i wspomniana formacja Scorpions. Z zaproszenia do Polski ostatecznie nie skorzystało The Cranberries (mieli wystąpić w Gdyni) z powodu złego stanu zdrowia wokalistki.

Pod Krakowem oprócz popularnego zespołu pojawili się również krajowi reprezentanci: Porter Band, Brathanki i Budka Suflera.

Reklama

Na ostatnim koncercie cyklu zjawiły się setki tysięcy ludzi. Organizatorzy przyznali później, że nie mieli pojęcia, iż występ Scorpionsów przyciągnie aż taką widownię. Ogromne tłumy zmierzające na koncert sprawiły, że droga do Pobiednika stała się jednym, wielkim korkiem. Mimo wszystko chętnych udało się bardzo szybko przetransportować na teren wydarzenia.

Co ciekawe organizatorzy obawiali się małej frekwencji. Powodów było kilka. Po pierwsze koncert nie odbył się w dużo lepiej skomunikowanym Krakowie (początkowo planowano jego organizację na Błoniach, jednak na to nie zgodził się ówczesny prezydent Krakowa), tylko w okolicznej wsi. Po drugie sojusznikiem RMF-u miała nie być pogoda. Po trzecie sami Scorpionsi nie byli uważani za tak dużą gwiazdę. Artystą dużo większego kalibru był wtedy m.in. Joe Cocker.

Zaskoczony potężnym tłumem (do dziś nie udało się oszacować dokładniej liczby osób na koncercie, mówi się, że mogło być ich nawet 700 lub 800 tysięcy, co jest absolutnym rekordem w naszym kraju) był również gitarzysta Scorpions, Rudolf Schenker:

"Nigdy nie graliśmy dla takiej liczby ludzi. W naszych biografiach podajemy trzy wielkie koncerty, gdzie oglądało nas średnio 350 tysięcy ludzi w jednym miejscu. To, co dzieje się tutaj jest naprawdę niesamowite, rekord świata" - stwierdził lider grupy.

Podobną kwestię wypowiedział ze sceny Krzysztof Cugowski z Budki Suflera. Przyznał, że nigdy jeszcze jego grupa nie miała okazji zagrać dla tak wielu widzów.

Gigantyczny entuzjazm Scorpionsów poprzedziły żmudne negocjacje. Z menedżmentem grupy rozmawiał Piotr Gospodarczyk:

"Dla ich menedżera Polska to była dżungla, przez którą niemal trzeba było przedzierać się z maczetą" - skomentował.

Ostatecznie się udało, dzięki czemu tysiące ludzi mogło zobaczyć świetne show w wykonaniu Schenkera i jego kolegów. Oczywiście największy przebój Scorpionsów, "Wind of Change", przygotowany został na bisy. W czasie tego utworu kilkaset tysięcy osób podniosło w górę zapalniczki, co było dla wielu niezapomnianym widokiem. Niestety nie doszło do wspólnego i wcześniej zaplanowanego występu formacji z Krzysztofem Cugowskim.

Namiot Interii w Pobiedniku:

Problematycznie zrobiło się natomiast po koncercie. Trudno bowiem z małej wsi wywieźć 700 tysięcy osób w ciągu kilku godzin. Mimo świetnej współpracy na linii RMF - MPK tłumy wydostawały się z Pobiednika do 5 nad ranem.

Nie obyło się bez kontrowersji. Na kilkadziesiąt kursujących autobusów jeden z nich został zdemolowany. Wszystkie media skupiły się właśnie na nim, sugerując, że na koncercie nie było bezpiecznie.

Innego zdania byli organizatorzy, którzy nie odnotowali żadnych poważniejszych tragedii oprócz jednego skaleczenia i poważnego zepsucia jednego autobusu.  

Również pilnujący koncertu policjanci zwracali uwagę na niezwykle spokojny przebieg imprezy.

Koncert, mimo wielu kontrowersji, okazał się ogromnym sukcesem. Nikt bowiem w następnych latach nie był w stanie ściągnąć takiego tłumu na koncert żadnej gwiazdy. Nawet przystanek Woodstock, czyli największy i najliczniejszy festiwal w naszym kraju nie gromadzi takiej rzeszy ludzi (szacuje się, że przez festiwal przewija się około pół miliona osób). To tylko pokazuje skalę tego ogromnego przedsięwzięcia, które zaskoczyło chyba wszystkich.

RMF kilkakrotnie dziękowało wszystkim uczestnikom za świetną atmosferę oraz przepraszało za niedogodności związane z transportem. Słuchacze wybaczyli radiostacji drobne uchybienia, w końcu koncert dla wielu osób był niesamowitym przeżyciem. Jeżeli macie jakieś wspomnienia związane z koncertem Inwazji Mocy w podkrakowskim Pobiedniku, podzielcie się nimi w komentarzach.

Zobacz fragmenty wizyty Scorpionsów w Krakowie:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Scorpions | Budka Suflera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy