Reklama

Sasha Strunin: Pozwalałam, by pokazywanie się na ściankach przykryło mój zawód. To był błąd

Zdaniem wokalistki aktywność celebrycka powinna być narzędziem promocyjnym, a nie celem samym w sobie. Gwiazda unika imprez niezwiązanych z jej zainteresowaniami, choć stara się nie potępiać osób, które z bywania na salonach uczyniły sposób na zarabianie pieniędzy. Przyznaje też, że w pierwszych latach kariery ona także zbyt często była celebrytką, a nie wokalistką.

Zdaniem wokalistki aktywność celebrycka powinna być narzędziem promocyjnym, a nie celem samym w sobie. Gwiazda unika imprez niezwiązanych z jej zainteresowaniami, choć stara się nie potępiać osób, które z bywania na salonach uczyniły sposób na zarabianie pieniędzy. Przyznaje też, że w pierwszych latach kariery ona także zbyt często była celebrytką, a nie wokalistką.
Sasha Strunin żałuje decyzji z młodości? /Artur Zawadzki /Reporter

Sasha Strunin weszła do świata show-biznesu w 2005 roku jako wokalistka nowo powstałej formacji The Jet Set. Przyszła gwiazda miała wówczas zaledwie 16 lat, a jej wizerunkiem scenicznym i aktywnością niezwiązaną z muzyką kierowali twórcy zespołu. Wokalistka często bywała wówczas na imprezach show-biznesowych, co dziś określa jako pomyłkę. 

"Nie raz popełniałam taki błąd. Ale byłam młoda i byłam też w taki sposób prowadzona, że trzeba było bywać, nieważne po co, dlaczego, ale trzeba było być. To było istotne, żeby broń Boże ludzie o tobie nie zapomnieli" - mówi Sasha Strunin agencji informacyjnej Newseria Lifestyle. 

Reklama

Dziś taki sposób myślenia wokalistka uważa za absurdalny. Jej zdaniem udział w imprezach typu otwarcie butiku lub premiera nowych perfum, nie ma wpływu na jej popularność wśród fanów. Bywa na tego rodzaju imprezach, choć znacznie rzadziej niż na początku kariery - stara się, by aktywność celebrycka nie przesłoniła jej dokonań muzycznych. Wybiera więc wyłącznie eventy, których tematyka znajduje się w kręgu jej zainteresowań, np. premiery teatralne.

"Aczkolwiek nie można też krytykować do końca tych ludzi, którzy chodzą i tak zarabiają pieniądze, i to jest dla nich jakby istotne, ponieważ to jest ich zawód, chodzą, bywają. One po prostu są, nie wiadomo, co robią, ale są" - mówi Sasha Strunin.

Gwiazda przyznaje, że na koncercie, który zagrała w Muzeum Warszawskiej Pragi z okazji premiery nowej płyty, również rozstawiona była ścianka. Widniało na niej nazwisko wokalistki i tytuł płyty "Autoportrety". Znani goście przybyli na imprezę pozowali na niej fotografom, przyczyniając się do rozpowszechnienia w mediach informacji o kolejnym krążku Sashy Strunin.

"Także ja to wszystko rozumiem i też staram się wspierać innych artystów, jeżeli coś fajnego robią, to czemu nie. Więc to musi nam pomagać, a nie przysłaniać to, co robimy, czyli to po prostu musi być takie narzędzie promocyjne, a nie główny cel bycia" - mówi wokalistka.

Gwiazda jest obecnie zajęta promocją nowej płyty zatytułowanej "Autoportrety". 3 sierpnia zagra koncert w ramach festiwalu Jazz na Starówce, gdzie wykona piosenki właśnie z tego krążka - towarzyszyć jej będzie Gary Guthman, który jest autorem wszystkich aranżacji muzycznych z "Autoportretów". Wokalistka nie ukrywa satysfakcji, że będzie mogła zaprezentować nowy materiał na tak ważnej imprezie muzycznej. Poza tym jednak wykonuje wiele czynności, które - jej zdaniem - dla każdego artysty są znacznie mniej komfortowe, np. udzielanie wywiadów w mediach.

"Sama widzę to po ludziach akurat niezwiązanych z muzyką, ale np. po artystach wizualnych, po malarzach, oni tego unikają, nie lubią tego. Rozumiem to, ponieważ jest obraz, to proszę na niego spojrzeć, co ja tutaj będę dodawał" - mówi Sasha Strunin.


Newseria Lifestyle
Dowiedz się więcej na temat: Sasha Strunin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy