Reklama

Riverside: Mariusz Duda żegna Piotra Grudzińskiego

"Czuję się, jakby coś wyrwało mi pół serca i zabrało pół duszy" - napisał na Facebooku Mariusz Duda (wokalista i basista Riverside) po niespodziewanej śmierci swojego przyjaciela i gitarzysty z zespołu - Piotra Grudzińskiego.

"Czuję się, jakby coś wyrwało mi pół serca i zabrało pół duszy" - napisał na Facebooku Mariusz Duda (wokalista i basista Riverside) po niespodziewanej śmierci swojego przyjaciela i gitarzysty z zespołu - Piotra Grudzińskiego.
Riverside w czerwcu 2015 r. (Piotr Grudziński pierwszy z lewej) /fot. Robert Wilk /Reporter

"Z ogromnym bólem i niedowierzaniem informujemy, że nasz kochany przyjaciel i brat Piotr Grudziński odszedł od nas dziś rano. Prosimy o uszanowanie prywatności rodziny i najbliższych" - wiadomość opublikowana w niedzielę (21 lutego) na oficjalnym profilu Riverside na Facebooku na wielu spadła, jak grom z jasnego nieba.

Przyczyna śmierci warszawskiego muzyka nie została ujawniona. 15 marca gitarzysta skończyłby 41 lat. Jeszcze w sobotę (20 lutego) uczestniczył w koncercie Winery Dogs w Warszawie.

Z Riverside nagrał sześć studyjnych albumów. Ostatni - "Love, Fear and the Time Machine" - ukazał się we wrześniu 2015 r. 1 kwietnia w Olsztynie miała się rozpocząć nowa odsłona polskiej trasy promującej ten materiał.

Reklama

"Byliśmy jak bracia. Blisko siebie, czasami daleko, ale w tych najważniejszych kwestiach zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Łączyła nas nie tylko muzyka. Łączyło nas to, że mogliśmy rozmawiać o tym, o czym ludzie z reguły nie chcą - o emocjach, o tym, jak się czujemy, dlaczego tak reagujemy, dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy" - napisał we wspomnieniu na Facebooku Mariusz Duda, śpiewający basista Riverside.

Sprawdź "Time Travellers" w serwisie Teksciory.pl

"Otrzymujesz cios zbliżony do tego, jakie otrzymuje dziecko stawiające pierwsze kroki, by w sekundzie zostać zmiecione przez tę wielką kulę do burzenia budynków. I zostaje taka wielka dziura. Taka ziejąca czarną pustką dziura ze strzępkami martwego ciała dookoła. Wciąż płaczę i nie jestem w stanie się pozbierać. Czuję w sobie ogromne morze smutku i bólu. (...) Razem z Twoją śmiercią skończyło się wiele rzeczy, zgasło, zniknęło, rozpadło się na kawałki. Jestem po prostu zdruzgotany. Czuję się, jakby przypływ rozbijał mnie o skały i z każdym uderzeniem fali było tylko gorzej. Nie wiem, kiedy minie ten ból, ale na razie, jak widać, musi być częścią mnie. Tak jak i Ty byłeś częścią mojego życia" - wspomina muzyk, żegnając swojego przyjaciela.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Riverside
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama