Reklama

Przystanek Woodstock zakończony

W Kostrzynie nad Odrą zakończył się w sobotę (31 lipca) kolejny Przystanek Woodstock. Tegoroczna edycja jednego z największych w Europie festiwali rockowych odbyła się w nowym miejscu, w nowym terminie i w nowej formule.

Nowe miejsce okazało się tak w opinii organizatorów jak i uczestników festiwalu strzałem w dziesiątkę. Przepiękny las iglasty, a pośród niego ogromna scena i rozległe pole namiotowe. Drzewa na środku oraz dookoła pola namiotowego to był jedyny ratunek przed prażącym słońcem.

Samo miasto również przypadło do gustu uczestnikom: parki, dużo zieleni, cienia i świetnie przygotowana infrastruktura służyła mieszkańcom i ok. 250 tysiącom przyjezdnych. Wbrew nagłaśnianym w mediach protestom zdecydowana większość kostrzynian wyrażała się o Przystanku bardzo pozytywnie.

Reklama

Podkreślano kulturalne zachowanie młodzieży, a jeden ze starszych mieszkańców stwierdził, że "po piątkowo-sobotnich dyskotekach co tydzień energetyka wymienia część lamp ulicznych, a teraz jest kompletny spokój".

Zmiana miejsca organizacji imprezy przyniosła korzyść i miastu i bawiącym się ludziom, wśród których, co warto podkreślić, były cale kostrzyńskie rodziny: od dziadków po wnuczęta. Miłość, przyjaźń i muzyka naprawdę połączyły pokolenia.

Muzyka jak zawsze na Przystanku Woodstock była żywiołowa, radosna, ale i też ostra i krytyczna - przeciw rasizmowi, ksenofobii, faszyzmowi, nietolerancji. Zagrały zespoły mało znane, ale warte uwagi jak Uliczny Opryszek Oj czy Mech, ale i znani reprezentanci swoich gatunków: Carrantouhill (gościnnie ze Stanisławem Sojką), Hunter, Hey, Armia, Dezerter, T.Love i Dżem.

Międzynarodowy charakter festiwalu, oprócz sporej reprezentacji fanów m.in. z Niemiec, Holandii, USA i Kanady, podkreślały również zespoły: kanadyjski R.A.W, angielski Zion Train, austriacki Slamming Seed, niemieckie Spn-X i Fidget, amerykański Raggedy, czy egzotyczny jamajski Twinkle Brothers.

Publiczność wspaniale bawiła się przy każdym zespole, żywiołowo reagując na każdy gatunek muzyczny. Fantastyczny koncert dał T.Love, który zafundował publiczności swoje największe przeboje. Jak co roku, ponad sto tysięcy gardeł rozbrzmiało pod sceną. Podobnie było na drugi dzień na występie Heya.

Bardzo klimatyczny koncert zaprezentował zespół Voo Voo. Weterani polskiego punk rocka, Dezerter, utrwalili swoją pozycję nie tylko jako legendy, ale zespołu wciąż żywego. Klasyki polskiej sceny rockowej było więcej - po raz pierwszy na Przystanku Woodstock zaprezentowała się Armia.

Hunter rozgrzał publiczność do czerwoności w parny, sobotni wieczór. Po wspomnianych grupach Armia i Hey, na scenie pokazał się jeden z najbardziej kultowych zespołów polskiej sceny, Dżem. Jego wokalistą jest obecnie Maciej Balcar, następca nieżyjącego od 10 lat legendarnego wokalisty Ryśka Riedla.

(Paweł Ciepliński)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: armia | przystanek | woodstock | Przystanek Woodstock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy