Policja wściekła na Springsteena
Bruce Springsteen nie cieszy się od pewnego czasu dobrą opinią wśród amerykańskich stróżów prawa - bynajmniej nie z powodu jakichkolwiek występków. Chodzi o piosenkę o imigrancie z zachodniej Afryki, który został omyłkowo zastrzelony przez nowojorskich policjantów. Fani z pewnością nie odwrócą się od "Bossa", zwłaszcza, że niebawem w USA zostanie wyemitowany koncert muzyka i jego zespołu The E Street Band.
Utwór "American Skin" opowiada o Amadou Diallo, imigrancie z Afryki, który został omyłkowo zastrzelony przez nowojorskich policjantów. Stróże prawa oddali do niego 41 strzałów, sądząc, że sięga on po broń, podczas gdy w rzeczywistości starał się wydobyć z kieszeni dokument potwierdzający tożsamość.
Policjanci uważają, że Springsteen nie przedstawił całej prawdy w swojej piosence i nawoływali nawet do bojkotu jego występu w słynnej hali Madison Square Garden w Nowym Jorku. "Boss", rzecz jasna, zdania w tej sprawie nie zmienił.
"Komentarze policji nie były zbyt wymyślne. Przyznaję, że byłem zaskoczony pełnymi demagogii wypowiedziami, które się pojawiły. Nie oczekiwałem tego. Dla mnie ta piosenka jest kontynuacją tego, co robiłem przez ostatnie 20-25 lat. Rasa jest istotną kwestią w życiu USA, a ja chciałem o tym napisać" - tłumaczy "Boss".
Jeden z koncertów z ubiegłorocznej trasy został sfilmowany, a pokaże go amerykańska stacja HBO. Dla Springsteena jest to zupełnie coś nowego, bowiem do tej pory nigdy nie rejestrował swoich koncertów, uznając, że szklany ekran nie będzie w stanie oddać atmosfery panującej na widowni.
"Zawsze uważałem telewizję za ciekawe medium. Przez lata nastąpiło jednak tyle zmian technologicznych, które bardziej przekonały mnie do zarejestrowania naszego koncertu. Chcieliśmy się przekonać, jak to wypadnie i mieć coś, co można by zatrzymać dla siebie. Kiedy zobaczyłem końcowy efekt, poczułem, że oddaliśmy jednak ducha panującego podczas koncertu" - mówi Springsteen.
