Policja wezwana do domu Aarona Cartera
Aaron Carter chciał popełnić samobójstwo? Tak brzmiał anonimowy donos, który otrzymała policja w czwartek, 21 września.
29-letni wokalista przeszedł kilka trudnych miesięcy. W maju zmarł jego ojciec. Carter został aresztowany za prowadzenie auta pod wpływem. Potem wywołał skandal przyznając, że jest biseksualny. Ostatnio zaś spowodował wypadek samochodowy.
Po tych wydarzeniach, muzyk wystąpił w talk-show "The Doctors", gdzie udzielił emocjonalnego wywiadu. Roztrzęsiony Aaron Carter mówił w nim m.in. "Bardzo martwię się o swoje zdrowie. Ludzie mówią mi, że wyglądam jakbym miał AIDS, raka albo jakbym umierał".
Wydawało się, że wokalista po oczyszczającej rozmowie wejdzie na nową ścieżkę życia. W to nie do końca wierzą jednak jego znajomi. 21 września do domu Cartera zapukała policja. Wszystko przez anonimowy donos, w którym poinformowano, że wokalista może być pod wpływem substancji psychoaktywnych i mieć myśli samobójcze.
Po przybyciu na miejsce funkcjonariusze uznali, że nic złego się nie dzieje, a 29-latek nie potrzebuje żadnej pomocy. Serwis TMZ.com ustalił, że alarm wszczął sąsiad piosenkarza, który bezskutecznie dobijał się do drzwi domu gwiazdora lat 90.
Aaron Carter największe sukcesy święcił w młodości. Na całym świecie sprzedał ponad 10 milionów egzemplarzy swoich płyt, w tym cztery miliony w samych Stanach Zjednoczonych.