Reklama

Pogrzeb Zbigniewa Wodeckiego. Polacy pożegnali artystę

We wtorek 30 maja odbyły się uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Wodeckiego. Artysta, który zmarł 22 maja w wieku 67 lat, spoczął w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Rakowickim. Muzyka pożegnali bliscy, przyjaciele i tłumy miłośników.

We wtorek 30 maja odbyły się uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Wodeckiego. Artysta, który zmarł 22 maja w wieku 67 lat, spoczął w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Rakowickim. Muzyka pożegnali bliscy, przyjaciele i tłumy miłośników.
Uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Wodeckiego /Jan Graczyński /East News

Z udziałem najbliższej rodziny, przyjaciół i wielu fanów w bazylice Mariackiej w Krakowie odbyły się we wtorek uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Wodeckiego. Pożegnać mogli go wszyscy zainteresowani. Rodzina apelowała jednak o uszanowanie prywatności.

Przed godz. 12 hejnalista odegrał utwór Louisa Armstronga "What a Wonderful World" w hołdzie dla Zbigniewa Wodeckiego.

Dla wszystkich, którzy zdecydowali się wziąć udział w ceremonii pogrzebowej artysty, otwarto tylną część świątyni. Prezbiterium zarezerwowano dla bliskich zmarłego.

Reklama

Pożegnanie na cmentarzu poprzedziła msza św. odprawiana w bazylice Mariackiej, której przewodniczył biskup Tadeusz Pieronek. Homilię wygłosił ks. Robert Tyrała, znawca muzyki kościelnej. Przed rozpoczęciem nabożeństwa wielbiciele twórczości Wodeckiego żegnali artystę, bijąc brawo.

"Nie zobaczymy go już, bo poszedł po jeszcze jednego Fryderyka, po najważniejszą Grammy od pana Boga" - mówił w swojej homilii ksiądz Tyrała. "Życie i muzyczne powołanie było dla niego misją dla innych" - dodał duchowny. Ksiądz Tyrała podkreślił, że jedną z najbardziej charakterystycznych cech osobowości Wodeckiego był wieczny optymizm i umiłowanie życia.

Prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas mszy przez prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego napisał, że odejście Zbigniewa Wodeckiego jest wielką stratą dla polskiej kultury. "Przez całe życie zapraszał nas do świata swoich niepowtarzalnych dźwięków; wspaniały, dobrze rozpoznawany głos, wybitny talent" - napisał prezydent.

Według niego Wodecki zawsze pozostawał odrębny, z własnym stylem, a na jego piosenkach wychowały się pokolenia. "Zbigniew Wodecki umiał śpiewać refleksyjnie i lirycznie, w sposób mistrzowski bawił się konwencjami" - napisał prezydent.

Jak podkreślił Andrzej Duda, Wodecki łączył pokolenia. "Wielokrotnie udowadniał, że dobra muzyka znajduje się blisko nas, musimy tylko, jak mawiał, nauczyć się słuchać" - podkreślił prezydent.

Najbliższa rodzina: żona, siostra, córki i syn wraz z pięciorgiem wnucząt w specjalnym licie przekazała podziękowania. "Pierwsze słowo dziękuję kierujemy do Boga za 67 lat życia najdroższej osoby, która była niezmiernie obdarowana talentami i potrafiła nad nimi zapanować i przemienić w wielkie dobro przez lata pracy artystycznej" - napisała rodzina w liście odczytanym pod koniec mszy.

Najbliżsi zwrócili uwagę na otwartość zmarłego artysty na wielu ludzi, tak w ukochanym Krakowie, Polsce, jak i poza granicami kraju. "Życie nie było usłane płatkami róż, ale jest za co opatrzności dziękować" - podkreślili.

W liście napisano, że rodzina była fascynacją Wodeckiego, wspomniano częste spacery z dziećmi i wnukami ulicą Grodzką w Krakowie. "Kraków był miejscem jego dumy, chodził po nim z podniesioną jak lew głową" - dodała rodzina.

Najbliżsi podziękowali wszystkim ludziom, którzy "doceniali Wodeckiego, kochali jego twórczość i tyle lat czerpali z jego dorobku artystycznego: inspiracje, zamyślenie i dobrą rozrywkę", a także "przyjaciołom rozsianym na krakowskim i światowym podwórzu,  którzy tak wiele dla niego znaczyli".

Podczas mszy psalm "Pan jest moim pasterzem" zaśpiewała Beata Rybotycka.

Po uroczystości w Bazylice Mariackiej trumna z ciałem Zbigniewa Wodeckiego została przewieziona na cmentarz Rakowicki, gdzie artysta został pochowany w grobowcu rodzinnym. Rodzinna poprosiła, by nie filmować tego momentu. Grobowiec przykryto płytą nagrobną. Dopiero wtedy zaczęto składać kwiaty i wieńce. Na koniec rozległ się dźwięk trąbki, a następnie wykonano utwór "My Way".

Gdy wyprowadzano z kościoła trumnę, na krakowskim Rynku Głównym ponownie rozległy się brawa. Oklaski było słychać również pod koniec pogrzebu.

Jak podał portal krakow.pl, w związku z uroczystościami pogrzebowymi Zbigniewa Wodeckiego zamknięta dla ruchu została ulica Rakowicka.

Zgodnie z wolą rodziny ceremonia - zarówno w kościele, jak i na cmentarzu - miała mieć skromny, rodzinny charakter, dlatego nie przewidziano specjalnych wystąpień. Rodzina poprosiła, by zamiast kwiatów i wieńców przekazać datki na rzecz Małopolskiego Hospicjum dla Dzieci. Zwróciła się także o okazanie szacunku i powagi, które powinny towarzyszyć uroczystości.

Rodzina prosiła też, aby podczas trwania żałoby po śmierci artysty nie organizować bez jej wiedzy i zgody żadnych wydarzeń artystycznych wykorzystujących twórczość, nazwisko oraz wizerunek zmarłego.

Na uroczystościach pogrzebowych Wodeckiego pojawili się m.in. Jolanta Kwaśniewska i jej córka Aleksandra z mężem Kubą Badachem, Krzysztof Materna, Kinga Rusin, Krzysztof Piasecki, Jacek Wójcicki, Olaf Lubaszenko, Alicja Majewska, Andrzej Mleczko, Magdalena Steczkowska, bracia Zielińscy ze Skaldów, Piotr Gąsowski, Rudi Schuberth, Andrzej Grabowski, Rafał Brzozowski, Piotr Metz, Krystyna Prońko, Anna Popek.

Zbigniew Wodecki - autor polskich przebojów, skrzypek i trębacz zmarł 22 maja w jednym z warszawskich szpitali w wieku 67 lat. 5 maja przeszedł zabieg wszczepienia bypass-ów, trzy dni później niespodziewanie doznał rozległego udaru mózgu. "Mimo niezwykłej woli życia i starań lekarzy udar dokonał nieodwracalnych obrażeń" - informowano na stronie internetowej artysty.

Wodecki był jedną z najważniejszych postaci polskiego świata muzycznego, znanym z takich przebojów jak: "Opowiadaj mi tak", "Pszczółka Maja", "Zacznij od Bacha", "Izolda" czy "Chałupy". Był nie tylko wokalistą i instrumentalistą, dał się poznać również jako kompozytor i aranżer. Samego siebie określał mianem "śpiewającego muzyka". Przygodę z muzyką rozpoczął w wieku pięciu lat i związał z nią całe swoje życie. Tworzył i koncertował także w ostatnim czasie, kiedy miał już problemy ze zdrowiem.

W 2015 roku artysta, wspólnie z grupą Mitch & Mitch, nagrał bardzo dobrze przyjęty album "1976: A Space Odyssey", który odświeżył jego debiutancką płytę sprzed niemal 40 lat.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Zbigniew Wodecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama