Reklama

Nowy właściciel legendarnej gitary Kurta Cobaina (Nirvana) zdradza, co zrobi z instrumentem

Licytacja online gitary należącej niegdyś do lidera Nirvany przerosła oczekiwania domu aukcyjnego Julien's Auctions. Sądzono, że w ramach aukcji "Music Icons" uda się ją sprzedać za milion, góra dwa miliony dolarów. Ostateczne cena to ponad 6 mln dolarów.

Licytacja online gitary należącej niegdyś do lidera Nirvany przerosła oczekiwania domu aukcyjnego Julien's Auctions. Sądzono, że w ramach aukcji "Music Icons" uda się ją sprzedać za milion, góra dwa miliony dolarów. Ostateczne cena to ponad 6 mln dolarów.
Kurt Cobain podczas koncertu Nirvany w ramach cyklu "MTV Unplugged" /Frank Micelotta /Getty Images

Zwycięzca licytacji opublikował swoje zdjęcie z nowym nabytkiem w mediach społecznościowych. 

Na blogu oświadczył, że wykorzysta instrument do zwrócenia uwagi na problemy branży artystycznej, która - jego zdaniem - ucierpiała wskutek pandemii koronawirusa bardziej niż inne.

Tym szczęśliwcem jest australijski biznesmen Peter Freedman, właściciel Rode Microphones - firmy, która produkuje profesjonalne mikrofony i akcesoria do nich (jej inżynierowie skonstruowali np. osobisty mikrofon koncertowy dla Barbary Streisand). Siedem lat temu firma Rode zaczęła wytwarzać mikrofony do smartfonów i tabletów. 

Reklama

Peter Freedman oświadczył, że planuje prezentować wylicytowaną gitarę podczas koncertów, które odbędą się w wybitnych galeriach i przestrzeniach artystycznych, a dochody z tych prezentacji przeznaczy na pomoc artystom. "Kiedy usłyszałem, że ta kultowa gitara jest wystawiona na aukcję, od razu wiedziałem, że to jedyna okazja, aby ją ochronić, a przy tym wykorzystać do nagłośnienia problemów, z jakimi zmagają się ludzie sztuki. Globalny przemysł artystyczny został zrujnowany przez efekty pandemii, co na własnej skórze odczuli muzycy i inni artyści" - mówił.

"Ostatnie miesiące okazały się ostatnią słomką (z popularnego powiedzenia - przyp. red.), która złamała grzbiet wielbłądowi. Wielu artystów zrozumiało już, że pracują w branży, dla której - w razie potrzeby - wsparcie jest nikłe. Większość z nich ma bardzo ograniczony dostęp do usług finansowych i zdrowotnych - zwłaszcza usług związanych ze zdrowiem psychicznym" - stwierdza Freedman.

Freedman zauważył też, że ta sytuacja nieprędko się zmieni. "Podczas gdy przedstawiciele wielu innych branż stopniowo wracają do pracy, minie dużo czasu, zanim artyści zaczną funkcjonować, jak dawniej. Liczba ofiar jest tu ogromna, więc sytuacja wymaga czegoś więcej niż zwykłego gadania. Wymaga działania, a ja jestem człowiekiem czynu" - podkreślił. 

Przypomnijmy, że gitara, przy użyciu której Freedman zamierza zawalczyć o lepszy byt dla artystów, to model Martin D-18E z 1959 r. Cobain użył jej podczas słynnego koncertu z cyklu "MTV Unplugged", nagranego w Nowym Jorku 8 listopada 1993 roku. Pięć miesięcy później lider Nirvany już nie żył, a jego fani traktują ten instrument jak relikwię. Mimo to cena, jaką zaoferował Peter Freedman, wzbudziła sensację. Także dlatego, że do tej pory najdrożej sprzedaną na aukcji gitarą, był Stratocaster Davida Gilmoura z Pink Floyd - wylicytowany za 3,95 miliona dolarów.

Ile Martin D-18E był wart, zanim dotknął ją "bóg grunge'u"? Lloyd Chiate, właściciel sklepu muzycznego, twierdzi, że wypatrzył gitarę w lombardzie na południu USA i kupił za 3500 dolarów. Liderowi Nirvany sprzedał za 5 tys. dolarów. Kurt nieco ją później przerobił. Wmontował w pudło rezonansowe elektryczne przetworniki Bartolini 3AV i dostosował gryf do swojej leworęcznej techniki gry.

O tym ostatnim fani Cobaina nie omieszkali od razu poinformować Freedmana - w komentarzach pod wspomnianym zdjęciem, na którym pozuje z nowym nabytkiem. "Człowieku, trzymasz ją do góry nogami" - pisali. 

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Kurt Cobain | Nirvana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy