Reklama

"Nevermind": 10 lat później

Dokładnie 10 lat temu, 24 września 1991 roku, w sklepach płytowych USA i Europy pojawiła się dość niezwykła płyta. Wkrótce okazało się, iż jest to jeden z najważniejszych albumów nie tylko całej dekady lat 90., ale w całej historii rock and rolla XX wieku. Mowa o płycie "Nevermind" amerykańskiej grupy Nirvana, której nagranie kosztowało ok. 100 tysięcy dolarów, co - jak na amerykańskie warunki - było stosunkowo niską kwotą.

Początek roku 1990. Butch Vig, dzisiaj znany również jako muzyk formacji Garbage, był już cenionym producentem w kręgach amerykańskiej muzyki niezależnej, kiedy odebrał telefon od Jonathana Ponemana, szefa kultowej wytwórni Sub Pop. "Chciałbym, żebyś nagrywał Nirvanę. Oni mogą kiedyś być więksi niż The Beatles" - usłyszał i... roześmiał się w odpowiedzi. Ale propozycję przyjął.

W kwietniu 1990 roku Nirvana stanęła w progu studia Smart w Medison, w stanie Wisconsin, aby zarejestrować wstępne wersje utworów, które miały trafić na ich drugą płytę dla Sub Pop.

Reklama

"Kurt jeszcze dobrze nie wszedł do studia, jak zawołał, że brzmienie ma być cięższe niż w Black Sabbath. Kazał mi ściągnąć wszystkie wysokie tony do oporu" - wspomina Vig.

Po sześciu dniach zespół opuścił studio Butcha, z taśmą zawierającą osiem nowych kompozycji. Pięć z nich kilka miesięcy później zostało nagranych po raz kolejny z myślą o "Nevermind" (m.in. "In Bloom" i "Pay To Play", zatytułowana potem "Stay Away"). Jedna - "Polly" - na nowy album trafiła w niezmienionej wersji.

"Kurt miał taką starą, gównianą, pięciostrunową gitarę, której nigdy nie stroił. Struny były nylonowe, przez co instrument brzmiał jak ukulele. W dodatku zagrał i zaśpiewał tak cicho, że słychać było wszystkie szumy taśmy. Jako skrupulatny producent zawołałem - O ku**a!, na co Kurt spokojnie Zostaw, to brzmi dobrze...".

Kaseta demo z nowym materiałem Nirvany dotarła do wytwórni Geffen, fonograficznego giganta, który zwietrzył w tych prostych, ale pełnych energii utworach, świetny interes.

"W ogóle nas to nie interesowało" - basista Kirst Novoselic wspomina okoliczności przejścia z maleńkiej Sub Pop pod skrzydła Geffen. "Czasem tylko pytaliśmy prawnika: Jak tam nasze sprawy? Aż pewnego dnia podpisaliśmy papiery, które nam przyniósł, jednocześnie jedząc przy tym kanapki. Nie wiedzieliśmy wówczas, w co się pakujemy. Dostaliśmy mnóstwo forsy i wydaliśmy ją na studio, teledyski i podatki. Ale jednej rzeczy pilnowaliśmy - prawa do całkowitej wolności twórczej. I dostaliśmy je".

Nowy kontrakt oznaczał przede wszystkim koniec kłopotów z pieniędzmi. Z dnia na dzień żyjący na skraju ubóstwa młodzieńcy zaczęli obracać tysiącami dolarów.

"O ku**a, to było niewiarygodne. Jednego dnia sprzedawaliśmy własne piece i singel 'Love Buzz', żeby mieć na jedzenie, a już następnego mieliśmy miliony dolarów. Byłem kompletnie spłukanym kolesiem, który musiał pracować w sklepie muzycznym, by zarobić na utrzymanie i nagle dostałem tyle kasy, że wystarczy mi do końca życia" - wspomina Dave Grohl.

Mało kto zdaje sobie dzisiaj sprawę z tego, pod jaki wielkim wpływem The Beatles był Cobain. Producent "Nevermind" twierdzi, że duch czwórki z Liverpoolu przypominał o sobie podczas całej sesji.

"Kurt potrafił godzinami grać na gitarze jakieś utwory The Beatles. Pewnej nocy chłopcy wzięli grzyby i pojechali do Venice Beach oglądać wschód słońca. Potem Kurt słuchał Białego Albumu do samego rana i następnego dnia tłumaczył mi, że to najlepsza płyta w historii muzyki. Innym razem, Kurt nie chciał nagrywać podwójnej linii wokalnej, twierdząc, że to oszustwo. Ja na to: A wiesz, że The Beatles ciągle to robili? Lennon uwielbiał nagrywać po dwa ślady swojego głosu. Od razu zmienił zdanie".

Sesję nagraniową "Nevermind" zakończyło zarejestrowanie improwizowanego, wściekle hałaśliwego utworu, znanego później jako "Endless, Nameless", który trafił na płytę jako bonus, nie zaznaczony we wkładce.

"Nagrywaliśmy Lithium, kiedy zespół zaczął nagle przyspieszać. Kurt nienawidził tego, działało to na niego jak płachta na byka. W pewnym momencie zaczął więc grać coś innego, bardzo ostrego. Po paru chwilach zespół do niego dołączył, a ja zacząłem nagrywać. Kurt był aż siny, taki cholernie wkurzony! Krzyczał tak głośno, że zdarł sobie struny głosowe, a potem rozpieprzył gitarę, leworęcznego Mosrite'a. Wiedziałem, że to koniec sesji, bo na tym instrumencie nagraliśmy 90 procent płyty. Kiedy przyszedł do reżyserki, był kompletnie wyczerpany. Nie chciał nawet przesłuchać taśmy, o nic nie pytał. Usiadł tylko na kanapie i powiedział - No, na dzisiaj to już chyba wszystko".

Na okładce albumu, która budziła w momencie wydania spore kontrowersje, znalazło się zdjęcie nagiego noworodka pływającego w basenie. Zrobił je w marcu 1991 r. specjalizujący się w fotografii podwodnej Kirk Weddleu, a znajduje się na nim pięciomiesięczny Spencer Elden. 10-letni dziś chłopak z dumą pokazuje teraz swym kumplom Platynową płytę, jaką otrzymał od muzyków Nirvany. Okazuje się, iż nie jest on jednak wielkim fanem tej grupy.

"Lubię nieco muzykę Nirvany, ale przede wszystkim jestem fanem Blink 182. Gdy mówię kolegom, że to ja jestem na okładce Nevermind, mówią ironicznie - No tak, oczywiście. Potem jednak pokazuję im moją Platynową płytę i od razu opadają im szczęki".

Sukces albumu "Nevermind", który pierwotnie miał nazywać się "Sheep", był oszałamiający i szybko przerósł oczekiwania samych jego twórców. W ciągu zaledwie dwóch pierwszych dni sprzedano cały przygotowany nakład! Oczekiwania członków Nirvany były zresztą bardzo skromne.

"To nie wydawało się możliwe. Szczyty list przebojów okupowała pier***ona Mariah Carey i Michael Bolton. Wszystko wskazywało na to, że będziemy jeszcze jedną dobrą kapelą, która nie wyszła poza underground. Jednym z pierwszych ludzi, którzy wierzyli, że ten album zrobi oszałamiającą karierę, była Donita Sparks z L7, ale nie wierzyłem jej. Tłumaczyłem jej, że nie ma takiej możliwości" - mówi dzisiaj Grohl, który wciąż odcina kupony od sukcesu sprzed dekady.

"Po koncertach Foo Fighters ciągle przychodzą do mnie młodzi ludzie, którzy dziś grają w najbardziej topowych kapelach. Mają po 22 lata, tyle samo ile my, kiedy nagrywaliśmy 'Nevermind' - i mówią mi, jak wielki miałem na nich wpływ. A to sprawia, że czuję się stary, jak jakiś Neil Young?. (śmiech)

"Wciąż nie mogę uwierzyć, że to taka rewolucyjna płyta - dla nas samych, dla naszego otoczenia, dla całego świata. Jest w tej muzyce wiele mocy, ale przecież nie jest to Sierżant Pieprz, nagrany z orkiestrą. To czysty rock'n'roll! To płyta, która mogła wyjść równie dobrze w latach 70. czy 80. Jest w niej pełno magii i zero pretensji" - wtóruje mu Kirst Novoselic.

W styczniu 1992 r. "Nevermind" zdetronizował z 1. miejsca amerykańskiego zestawienia najpopularniejszych płyt "Dangerous" Michaela Jacksona. Do dziś znalazł ponad 10 milionów nabywców na całym świecie.

Butch Vig zapytany, czy patrząc na "Nevermind" z dzisiejszej perspektywy, zmieniłby coś, gdyby miał taką możliwość, odpowiada bez wahania: "W kilku momentach Smells Like Teen Spirit Kurt lekko fałszuje. Chciałem go zmusić do zaśpiewania ich ponownie, ale się nie zgodził. Ciągle o tych fałszach pamiętam, ale już się tak nie przejmuję. W końcu chodziło o uczucie, nie o nagranie albumu doskonałego".

Rolling Stone
Dowiedz się więcej na temat: Nirvana | nagranie | rock | beatles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy