Reklama

Mor W.A.: To jest w naszych sercach

Zanim w 1997 r. zrodził się projekt hiphopowy o nazwie Mor W.A., każdy z jego członków próbował swoich sił udzielając się w zespołach hardcore'owych. Już wtedy zaczynali jednak słuchać rapowych produkcji docierających zza Oceanu. W wywiadzie dla INTERIA.PL członkowie grupy opowiadają o początkach zachwytu hip-hopem i swojej miłości do muzyki hardcore'owej.

- Wiesz, chodzi o to, że nie jesteśmy jakimiś wybitnymi muzykami, nie jesteśmy po szkołach muzycznych, opieramy się gównie na słuchu i naszych odczuciach. Zresztą to nie przyszło znikąd i nagle. Pierwsza płyta hiphopowa dotarła do mnie gdy miałem 14 lat, czyli 10 lat temu, i były to kapele, o których ludzie słuchający teraz tej muzyki nie mają pojęcia. Wiedzą, kto to jest Method Man, a o starszych kapelach nie mają bladego pojęcia - mówi Peper.

- Słuchałem rapu już dosyć długo, trzymałem się Łysym, bo graliśmy w jednej kapeli, Igora znałem, bo mieszkaliśmy na jednym osiedlu. On już wcześniej miał jakiś projekt hiphopowy i też hardcore'owy, i stwierdziliśmy, że mamy wspólnie coś do powiedzenia. Nie było więc tak, że zebraliśmy się na ławce Siemanko chłopaki i tak dalej. Wtedy jeszcze nie było to modne i całość była jednym wielkim znakiem zapytania. Ale pozytywne odzewy ze strony ludzi powodowały, że zrobiliśmy drugi kawałek, trzeci kawałek itd. Poświęciliśmy się, żeby właśnie to w życiu robić - tłumaczy muzyk.

Reklama

- Cały czas wpadamy jednak do znajomków na próby, słuchamy hardcore'a i nie wykluczone, że powstanie z tego kiedyś jakiś projekt, w którym pojawią się ostrzejsze gitary. Chociaż cenimy sobie melodię, a w pewnym momencie, jak była już taka szarpanina drutów, to już mnie nieco uszy zaczynały boleć i stawało się to uciążliwe. Dalej jednak bardzo lubię tę muzykę, mamy sporo kumpli, którzy grają tę muzę. W tej chwili nagrywamy kawałek na hardcore'ową płytę naszych znajomych, nie wstydzimy się tego. To jest w naszych sercach i zawsze będzie. Nikt jednak nie wie, czy kiedyś nie zrobimy projektu hardcore'owego - dodaje Łysy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama