Reklama

Michael Jackson zawiódł na całej linii

W środę 15 listopada wieczorem, w sali Earl's Court zgromadziła się niezwykła - nawet jak na Londyn - plejada gwiazd. Mimo to 18. ceremonia rozdania World Music Awards zdominowana została przez jednego tylko artystę. Michael Jackson udowodnił jednak, że tytuł "króla muzyki pop" należy mu się wyłącznie za dawne zasługi. Imprezę z bliska oglądał wysłannik radia RMF FM.

Londyńskie gazety od kilku dni szumnie zapowiadały pierwszy od 9 lat występ Jacksona w tym mieście. Przed budynkiem Earl's Court kilkudziesięciu fanów amerykańskiego piosenkarza koczowało z okolicznościowymi transparentami na wiele godzin przed rozpoczęciem show.

Duch Jacksona dominował także w trakcie samej ceremonii - bardzo chaotycznej, skrojonej jedynie na miarę potrzeb telewizji. Co i rusz dało się słyszeć spontaniczne i rozpaczliwe okrzyki: "Michaeeeel!" lub bardziej "zorganizowane": "Michael! Michaela!".

Zapewne nieswojo musiały się czuć na scenie takie gwiazdy jak: Beyonce, Nelly Furtado czy Enya, który wyszły na estradę ze świadomością, że są jedynie przystawką przed głównym daniem wieczoru. Wszystkie deklarowały się zresztą jako wielkie fanki Jacksona, które - podobnie jak publiczność - nie mogą się doczekać występu mistrza.

Reklama

Kiedy wreszcie Michael pojawił się na scenie, emocje sięgnęły zenitu. Wzruszona Beyonce wręczyła mu Diamentową Nagrodę, przyznawaną artystom, którzy sprzedali w swojej karierze ponad 100 milionów egzemplarzy płyt. Jeszcze bardziej wzruszony Jackson dziękował, komu się dało, ze swoimi dziećmi włącznie.

"Z wielką skromnością przyjmuję nagrodę. Było moim marzeniem, by Thriller stał się najpopularniejszym albumem wszech czasów. Dziękuję Bogu i wam za ten sukces" - komentował Michael Jackson.

"Jest was tak wielu, tych, którzy przez te 25 lat byli ze mną. Chciałbym też podziękować moim dzieciom za ich bezwarunkową miłość oraz fanom. Z głębi mojego serca" - wokalista nawiązał do tytułu piosenki "From The Bottom Of My Heart".

Dodajmy, że podczas przemowy ekstatyczny tłum nie pozwalał mu dokończyć niemal żadnego zdania. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

Piosenkę "Thriller", obchodzącą właśnie 25. urodziny, zaśpiewał nie "Jacko", ale nastolatek Chris Brown.

"Tak naprawdę nikt nie wiedział, czy wystąpią razem, czy nie. Obaj chyba obawiali się, że duet wypadnie bardzo źle, dlatego postanowili odwołać wspólny występ" - powiedział w rozmowie z gazetą "The Sun" jeden z organizatorów imprezy, których chciał pozostać anonimowy.

Sam Jackson pojawił się na chwilę w finale ceremonii. Podczas odtwarzanego z playbacku utworu "We Are The World" na scenie pląsała zgraja ubranych na biało dzieciaków. Jackson tulił je do swojej piersi, kłaniał się i mówił, że "wszystkich kocha". Chwilami próbował coś dośpiewywać, ale brzmiało to tak żałośnie, że chyba nawet on sam zdał sobie z tego sprawę i dał spokój.

Kluczowym momentem występu stał się zatem efektowny rzut marynarki Michaela w kłębiący się pod sceną tłum fanów. Jeśli wierzyć londyńskim tabloidom, że występ Jacksona kosztował organizatorów 300 tysięcy funtów, był to z pewnością najdroższy rzut marynarką w historii muzyki pop.

Wśród innych artystów wyróżnionych podczas tego wieczoru byli między innymi Madonna ("najlepsza artystka pop"), Nelly Furtado ("najlepsza artystka pop/rock"), Nickelback ("najlepszy zespół rockowy"), Beyonce ("najlepsza artystka r'n'b"), Shakira ("najlepsza artystka latino"), Kanye West ("najlepszy artysta hiphopowy") czy James Blunt ('najlepszy debiutant" i "najlepiej sprzedający się artysta brytyjski").

Zobacz galerię zdjęć z wręczenia World Music Awards w Londynie!

Zobacz teledyski nagrodzonych artystów na stronach INTERIA.PL!

Krzysztof Czaja (RMF), Londyn

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: RMF | music awards | Londyn | Beyonce Knowles | Michael Jackson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy