Reklama

Michael Jackson: Niezbite dowody winy?

Mimo że wielu fanów Michaela Jacksona nie dopuszcza do siebie myśli o tym, że ich idol mógł molestować seksualnie 12-letniego Gavina Arvizo, wokaliście będzie bardzo trudno uniknąć kary więzienia. Przeciwko niemu przemawiają nie tylko zeznania byłych współpracowników, ale również dowody znalezione na jego kalifornijskim ranczo. Tymczasem nowa płyta Jacksona bije rekordy popularności w Wielkiej Brytanii.

Kluczowym dowodem przeciwko gwiazdorowi ma być kilkanaście listów, odnalezionych w skrytce wskazanej przez rzekomo molestowanego chłopca.

"[Listy] są bardzo bezpośrednie i intymne, wskazują na dużą poufałość. Generalnie wygląda na to, że są to po prostu listy miłosne od Michaela do tego chłopca" - powiedział gazecie "Mail On Sunday" jeden z policjantów.

W skrytce Jacksona znaleziono ponoć również kompromitujące go taśmy wideo i pliki komputerowe.

"To powinno wystarczyć, aby przymknąć Jacksona" - stwierdził jeden z bliskich współpracowników prokuratora Toma Sneddona, zajmującego się sprawą.

Reklama

Niepomyślne dla wokalisty wynurzenia padają też z ust jego byłego szefa ochrony, a także jednego z pasażerów samolotu, którym w minionym tygodniu Jackson wracał do Kalifornii z Las Vegas.

Ochroniarz Robert Wegner twierdzi, że w czasie, gdy pracował dla Jacksona, czyli w latach 1990-1993, w jego ranczo spędziło noc około 300 chłopców, z których żaden nie miał więcej niż 12 lat.

Zdaniem Wegnera, gwiazdor zachowywał się w obecności dzieci co najmniej dziwnie.

"Zawsze przebywał bardzo blisko nich, aby pozostawać z nimi w fizycznym kontakcie" - twierdzi ochroniarz.

Natomiast jeden ze współpasażerów Jacksona, lecącego w miniony czwartek, 20 listopada, na spotkanie z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości, którzy wcześniej wydali nakaz jego aresztowania, twierdzi, że wokalista zachowywał się histerycznie i usiłował nawet skłonić pilota, aby skierował maszynę do Ameryki Południowej.

W wywiadzie dla gazety "Sunday Mirror" świadek powiedział, że Jackson "wyglądał, jakby tańczył moonwalk na siedząco".

"Cały czas piszczał: Dlaczego, dlaczego oni mi to robią? Był totalnie wstrząśnięty, pocił się, włosy zasłaniały mu twarz, bez przerwy załamywał ręce".

Mimo oporu piosenkarza, samolot poleciał jednak do Santa Barbara, gdzie ludzie Jacksona niemal siłą wywlekli go na zewnątrz.

Tymczasem najnowsza składanka wokalisty, "Number Ones", sprzedaje się rewelacyjnie. W Wielkiej Brytanii w pierwszym tygodniu po premierze sprzedano 120 tysięcy egzemplarzy, dzięki czemu album zadebiutował na pierwszym miejscu listy przebojów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nowa płyta | Ranczo | Michael Jackson | dowody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy