Reklama

Marcin Miller z Boys mocno odczuł pandemię. Czego dowiedział się w banku?

Marcin Miller z zespołu Boys w rozmowie z "Faktem" opowiedział o swoim radzeniu sobie z kryzysem finansowym, który wywołała pandemią. "Według systemu bankowego jestem bankrutem" – stwierdził.

Marcin Miller z zespołu Boys w rozmowie z "Faktem" opowiedział o swoim radzeniu sobie z kryzysem finansowym, który wywołała pandemią. "Według systemu bankowego jestem bankrutem" – stwierdził.
Marcin Miller z powodu pandemii próbuje sił w innych branżach /Artur Zawadzki /Reporter

Pandemia koronawirusa dotkliwie dotknęła całą branżę muzyczną. Brak koncertów i niemal całkowity spadek zarobków dotknął również gwiazd disco polo, w tym Marcina Millera z zespołu Boys (sprawdź!).

"Pamiętam pierwszy zanik koncertów, przyjechałem, zacząłem częściej przebywać w domu, nie wiedziałem, że mam takie piękny ogród, nie wiedziałem, że mam tyle pilotów, nie wiedziałem, który jest do czego, musiałem też powoli się wszystkiego uczyć" - wspominał w rozmowie z dziennikarzami "Raportu" .

Reklama

W pewnym momencie sieć obiegły informację o nowych inwestycjach gwiazdora disco polo.

Miller nie poddaje się i inwestuje w... koparkę, warsztat samochodowy i produkcję kurzych jaj.

"To jest bardzo dobry biznes, bo jeśli chodzi o jajka, to są różne pola do popisu, będziemy sprzedawać je w hurtowni na Mazurach w Ełku, będą jaja eko i bio, jest takie pole do popisu, że na tych opakowaniach można rzucić fajne hasła: 'szalone jaja od chłopa z Mazur' albo 'Marcin Miller i jego jaja'" - przekonywał Miller.

W rozmowie z "Faktem" piosenkarz ponownie opowiedział o nowym biznesie i wyzwania finansowych.

"Na razie trwa tam (w hurtowni jaj - przyp. red.) remont. Sytuację mamy, jaką mamy. Jest pandemia, koszty wzrosły, ale nie mogę się wycofać, skoro to już zacząłem. Ale też skupiam się na innych rzeczach, bo mi tam ładnie to idzie" - mówił tabloidowi i wspominał też o swoim biznesie budowlanym.

"Nie siedzę na tyłku. Jak tutaj nic nie ma, to jadę na inną budowę" - dodał

"Kiedyś banki same do mnie dzwoniły i oferowały kredyt. Jednak w moim oddziale pracuje nowa osoba, człowiek, który mnie nie zna, i kiedy wpisuje mnie do systemu, a mu się wyświetla spadek dochodu o 70 procent, to mówi, że nie mogę dostać kredytu. Pech chciał, że przez pandemię wszystko się poprzewracało i według systemu bankowego po prostu jestem bankrutem. Ale czy ja płaczę? Czy wyciągam pieniądze? Nie. Jeśli kredyt się należy i można go wziąć, a system bankowy pomaga przedsiębiorcom, czy jak w moim przypadku mikroprzedsiębiorcom, to staram się korzystać z tych dobrodziejstw i tyle" - tłumaczył i dodał, że ostatecznie sprawę w banku udało się załatwić.

INTERIA.PL/Fakt
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Miller | Boys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy