Reklama

Kuba Kawalec (happysad) odpowiada Kazikowi (Kult): "Kupa w swoje gniazdo". Wyjaśnia, dlaczego zgłosił się do Funduszu Wsparcia Kultury

W obszernym wpisie na Facebooku lider grupy happysad odniósł się do głośnej sprawy finansowego wsparcia z Funduszu Wsparcia Kultury.

W obszernym wpisie na Facebooku lider grupy happysad odniósł się do głośnej sprawy finansowego wsparcia z Funduszu Wsparcia Kultury.
Na czele grupy happysad stoi Kuba Kawalec /Karol Makurat /Reporter

Jak informuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN), o pomoc finansową w ramach utworzonego we wrześniu 2020 r. Funduszu Wsparcia Kultury ubiegało się 2246 podmiotów. 

"O tym, kto dostał wsparcie nie decydowały sympatie, ale algorytm pokazujący, kto stracił przychody w wyniku pandemii" - podkreślił w sobotę wicepremier, minister kultury Piotr Gliński, nawiązując do opublikowanej w internecie listy beneficjentów.

Ostatecznie zdecydowano, że zostaną wsparte działania 144 samorządowych instytucji artystycznych, 306 organizacji pozarządowych (NGO-sów), 448 przedsiębiorców i 1166 firm świadczących usługi zaplecza scenotechnicznego.

Reklama

W niedzielę (15 listopada) Gliński poinformował, że wypłata świadczeń została wstrzymana.

Stojący na czele grupy Kult Kazik Staszewski ujawnił, że nie zgłosił się do Funduszu Wsparcia Kultury.

"Rząd nie może ci dać żadnych pieniędzy, bo ich nie ma. Jeśli jednak komuś daje, to znaczy, że przedtem komuś zabrał. Zabrał setkom tysięcy uczciwie pracujących ludzi, którym teraz na dodatek zamyka interesy. Nie chcemy tych ukradzionych wam pieniędzy" - stwierdził wokalista.

Do jego słów w obszernym wpisie odniósł się Kuba Kawalec, wokalista i gitarzysta zespołu happysad (sprawdź!).

O pomoc zgłosiły się m.in. firmy należące do niego i menedżera grupy. Z Funduszu miały one otrzymać odpowiednio 300 i 200 tys. zł. Lider happysad tłumaczy, że to właśnie te firmy wypłacają przez cały rok gaże muzykom zespołu, technikom, realizatorom dźwięku, oświetleniowcom, kierowcom (w sumie na stałe 12-15 osób).

"Razem poprosiliśmy o 500 (odpowiednio 300 i 200) tysięcy złotych, co stanowiło jedynie część poniesionych strat w związku z fatalnym rokiem mijającym. Mogliśmy wnioskować o drugie tyle, bo jak wykazaliśmy we wniosku, spadek naszych przychodów wyniósł w bieżącym roku - uwaga - 98% (i odpowiednio 90%). Tak, od marca do dziś - 98%. Możemy nawet uznać, że do przyszłego marca pracować nie będziemy (może nawet i dłużej), co daje w uproszczeniu rok bez możliwości wykonywania swojego zawodu" - tłumaczy Kawalec.

"Gdyby całość przeliczyć na miesięczne wypłaty dla Zespołu za ten rok, to wyszłoby niecałe 2800 brutto na osobę. Zamiast zero złotych - 2800. Brutto. Pięknie by wyszło. Jeśli Fundusz Wsparcia Kultury miałby być realnym wsparciem, to byłaby właśnie REALNA pomoc za rok niemożności wykonywania zawodu" - dodaje muzyk.

Poza wytłumaczeniem szczegółów rozliczania wniosków, Kuba Kawalec odniósł się też bezpośrednio do wpisu Kazika. Muzycy wielokrotnie występowali na wspólnych koncertach, przez lata wydawali w tej samej wytwórni SP Records.

"Zapachniało populizmem najtańszym z możliwych. Tym bardziej, że Kazik podniósł tę kwestię nie przed wystartowaniem programu, ale po ogłoszeniu listy beneficjentów, a właściwie zaraz po rozpętaniu się burzy wokół. Miesiąc po złożeniu wniosków. Jak pokazała rzeczywistość, opłacało się" - ocenia Kawalec.

"Otóż osobiście wyciskam wągry w kierunku partii rządzącej, dzielę się gdzie mogę swoją niechęcią do praktyk obozu przy korycie, ich szczuciu na LGBT, wspieram strajki kobiet itd. Tylko co to ma do rzeczy? W imię swoich przekonań politycznych mam blokować możliwość wsparcia finansowego swoich ludzi? A teraz, jak nie daj boże te pieniądze zostaną przyznane, to co? Mam oddać? Bo cały naród stoi za Panem murem, Kazimierzu? Toż to się dzieje jakaś paranoja. Kupa w swoje gniazdo".

Kawalec podkreślił, że zazdrości Kazikowi "wszystkiego".

"Przegram w ilość sprzedanych płyt, odsłon w internecie i w wielkości pomnika po śmierci. Lista przegrywów jest długa. I chociaż umiem przegrywać, to nawet nie podejmuję walki. No tak już jest, raz jeszcze ogromny szacunek Kazimierzu. Dlatego też nie mam ochoty ścigać się w zawodach, kto dłużej wytrzyma bez pracy i czyi ludzie dojadą do przyszłego maja z mniejszymi obrażeniami. Więc złożyłem ten wniosek" - tłumaczy.

Lider happysad na koniec pisze, że zrobił to dla swoich kolegów i pracowników, którzy nie mogli z powodów formalnych tego uczynić.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Happysad | fundusz wsparcia kultury | Kult
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy