Korne wojsko Jonathana Davisa
W rozmowie z INTERIA.PL Fieldy, basista Korna, nie pokazał zbyt wiele entuzjazmu, ale kilka godzin później na scenie Spodka w Katowicach razem z kolegami dał niezły popis. Za nami piąta edycja Metal Hammer Festival.
Karne wojsko (koledzy z zespołu plus fani pod sceną) bez słowa sprzeciwu słuchało rozkazów generała Jonathana Davisa, głównodowodzącego brygadą Korn. Kiedy chciał żebyśmy klaskali, wszyscy równo wybijali rękami rytm, kiedy chciał byśmy śpiewali, z naszych gardeł wydobył się ryk "Goooooooooot The Life"!
Trudno sobie nawet wyobrazić lepszy zestaw na finał - kolejno poleciały petardy energii pod tytułem "Freak On A Leash", "Blind" i zagrane na bis "Shoots And Ladders" (z Davisem tradycyjnie rozpoczynającym na dudach) z wplecionym cytatem z "One" Metalliki, "Clown" i "Got The Life".
Nie sposób było ustać w miejscu, jednak wracający do swoich nu metalowych korzeni Korn nie rzucił mnie całkiem na kolana. Ostatnia płyta "Korn III - Remember Who You Are" zbiera dobre recenzje, ale zespół do programu wprowadził jedynie dwa utwory z tego albumu - singlowy "Oildale (Leave Me Alone)" i "Let The Guilt Go". Te nagrania rozdzielił świetny "Falling Away From Me", sprawiając, że szybko zapomniałem co było przed nim i po nim.
Na pewno zespołowi należy pogratulować decyzji o zatrudnieniu na stałe perkusisty Raya Luziera - facet ma fach w rękach, zapewniając Kornowi bezpieczeństwo i pewność na tyłach. Momentami wydawało się, że Luzier rozniesie w pył swój imponujący zestaw perkusyjny. Trójka liderów Korna: Davis, Fieldy i Munky (gitara) tradycyjnie na pierwszej linii frontu, w całkiem niezłej formie, choć bez jakiś wielkich szaleństw.
Mocny set (rozpoczęty utworem "Hyperactive", otwierającym ostatni album "Anno Domini High Definition") przygotowała polska progresywno-rockowa grupa Riverside. Występ na Metal Hammerze był ich jedynym koncertem tego lata w ojczyźnie. Mariusz Duda (wokal, bas) po zejściu ze sceny powiedział INTERIA.PL, że wkrótce z kolegami zabiera się do nowego materiału, a jeszcze wcześniej, jesienią tego roku, ma się pojawić "biały album" Lunatic Soul, solowego projektu Dudy.
Spore brawa należą się brytyjskiej grupie Jurojin, która powstała w 2008 roku, a do niedawna mało kto o niej słyszał nawet w ojczyźnie. Tymczasem ich debiut "The Living Measure Of Time" zebrał ciepłe recenzje. Muzycznie Jurojin to mieszanka rocka (głos Jamesa Alpera budzi mocne skojarzenia z Maynardem Jamesem Keenanem z Tool czy Serjem Tankianem z System Of A Down), metalu, jazzowych pochodów basu i egzotycznych dźwięków tabli, indyjskich bębenków obsługiwanych przez Simrana Ghalleya.
Festiwal wczesnym popołudniem otworzyła grupa Votum, uznawana za jedno z największych odkryć na krajowej scenie progresywnego rocka i metalu. Niestety, nie dane mi było sprawdzić koncertowej formy warszawiaków, gdyż w tym czasie na moje pytania odpowiadał Mikael Akerfeldt z Opeth. Wywiad z szwedzkim muzykiem już wkrótce na naszych stronach.
Michał Boroń, Katowice