Reklama

Killing Joke: Ucieczka od cywilizacji

"Demokracja jest pełna różnych bzdur" - mówi w rozmowie z INTERIA.PL Jeremy "Jaz" Coleman, wokalista grupy Killing Joke. Muzykowi nie podoba się zbytnio jego rodzinna Anglia, ani w ogóle zachodnia cywilizacja, dlatego zaszył się w dalekiej Nowej Zelandii, gdzie prowadzi sielski żywot wieśniaka.

"Ludzie ze sfer rządzących oszukują nas na każdym kroku. Są socjopatami, którzy wykonują swoją pracę ze złych pobudek. Wszyscy doskonale to wiemy, tylko jesteśmy zbyt zmęczeni i otumanieni, aby cokolwiek z tym zrobić" - mówi Coleman.

On sam wybrał ucieczkę od walki o lepszy świat i zamieszkał na nowozelandzkiej prowincji.

"Jest tu wystarczająco dużo środków do życia, czystej wody, jedzenia. To bezpieczne miejsce, aby mieszkać tu z dziećmi. Tam gdzie ja mieszkam jest tylko jeden policjant i nikt nie zawraca sobie głowy zamykaniem drzwi na zamek. Nie ma tam elektryczności. Jeśli złapię cztery ryby, a ktoś inny ma na przykład warzywa, to ja dam mu dwie ryby, a on da mi warzywa. Jeśli ktoś wyhoduje marihuanę i da mi worek, ja w zamian pomaluję mu dom."

Reklama

28 lipca w Polsce ukazał się pierwszy po ośmioletniej przerwie album Killing Joke, zatytułowany nazwą zespołu. 1 sierpnia grupa wystąpiła na "Przystanku Woodstock" w Żarach.

Przeczytaj cały wywiad.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Killing Joke | ucieczka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy