Reklama

Kat: Luczyk kontra Kostrzewski

Konflikt między Piotrem Luczykiem, liderem i gitarzystą grupy Kat a Romanem Kostrzewskim, byłym, długoletnim frontmanem śląskiego zespołu, może znaleźć swój finał w sądzie. Spór założyciela Kata - posiadającego prawa do nazwy formacji - z poprzednim wokalistą dotyczy głównie posługiwania się przez Kostrzewskiego szyldem "Kat z Romanem", zwłaszcza w sferze koncertowania. W wywiadzie dla INTERIA.PL, Piotr Luczyk nie szczędził cierpkich słów pod adresem dawnego kolegi. - To wszystko pic na wodę - odpowiada Kostrzewski.

Zespół Kat zawiesił wszystkie koncerty do marca 2006 roku i nie ma nic wspólnego z reklamowanymi występami Romana Kostrzewskiego - powiedział INTERIA.PL Piotr Luczyk.

- Wynajęliśmy już odpowiednich prawników, którzy zajmą się tą sprawą - dodał.

Kostrzewski w rozmowie z INTERIA.PL odpowiada: - Za nami stoją argumenty i prawo. Na pierwszych płytach udział Piotra i "Faziego" nie przekraczał 25-30 proc, a spółka moja i Irka zrobiła ok. 70 proc. twórczości. Przy mnie jest większość, więc nie wydaje mi się, żeby Piotr mógł taką sprawę wygrać.

Reklama

- Jego utyskiwania są źle skierowane i chyba mają tylko szkodzić medialnie, te straszenia właścicieli klubów, że to jakiś nielegalny Kat [chodzi o grupę pod nazwą Kat z Romanem - przyp. red.]. Ja się tym absolutnie się nie przejmuję. Na jego oszczerstwa pod moim adresem odpowiedziałem jakiś czas temu na swojej stronie internetowej - mówi.

Przypomnijmy, że w grudniu odbędą się kolejne koncerty grupy Kat z Romanem. W skład zespołu, obok Kostrzewskiego wchodzą także dwaj muzycy znani niegdyś z Kata, gitarzysta Valdi Moder i perkusista Ireneusz Loth, oraz Piotr Radecki (gitara, Music Atelier Project) i Michał Laksa (bas, Sami).

- Zagraliśmy już około 50 występów - mówi nam wokalista.

- - Udzieliłem ich menedżerowi licencję na wykorzystanie moich tekstów, ale tylko na wydawanie ich na płytach. Nie są to prawa wykonawcze, do wykonywania ich na koncertach. Działania Piotra to wszystko pic na wodę, choć nie ma argumentów. Imputuje mi, że ma prawa do tekstów, których nie pisał - przekonuje Kostrzewski.

Z kolei planowane koncerty Kata w Polsce zostały odwołane. To efekt wypadku, któremu uległ Mariusz Prętkiewicz, perkusista Kata, nad ranem 23 listopada, w trakcie powrotu z występu w słowackim Zilinie. Zespół miał zagrać 23 listopada w Krakowie (klub "Studio") i dzień później w Warszawie ("Stodoła"), w ramach mini-trasy u boku Helloween. Dalsze szczegóły na temat wypadku perkusisty nie zostały podane.

Wydana pod koniec października anglojęzyczna płyta "Mind Cannibals" została nagrana z nowym wokalistą Henrym Beckiem, o którego dołączeniu do szeregów Kata dowiedzieliśmy się oficjalnie w połowie kwietnia 2005 roku. Muzyk, urodzony na Śląsku, ale mieszkający od 1988 roku w Niemczech kojarzony był wcześniej z grupą Pik. Jak powiedział w rozmowie z INTERIA.PL Piotr Luczyk, wybór Becka nie był szczęśliwym trafem.

- Po pierwsze, Heniek nas szanuje. Szanuje to, co robiliśmy wcześniej. Po drugie, nie podchodzi do śpiewania w Kacie z jakąkolwiek obawą. Jesteśmy kumplami od wielu, wielu lat i nagraliśmy wspólnie płyty, a zarazem wiemy, co jest naszym celem. Słuchamy tej samej muzyki, tą samą muzykę potrafimy ocenić, mamy podobne wzorce. A tego nie było wcześniej. Kostrzewskiego raczej nie interesowała muzyka metalowa - porównuje współpracę z oboma wokalistami założyciel Kata.

- Produkcja płyty, nagrywanie jako asystent i praca z wokalistą były całkiem nowym doświadczeniem. Wszystko było tu precyzyjnie, poważnie i spokojnie dopracowane. Nie było przypadkowości, nie było też takich - jak to wcześniej bywało - eksperymentów tekstowo-wokalnych. Od początku do końca jest to muzyka związana z linią wokalną, która ma odzwierciedlenie w podkładzie, i odwrotnie - precyzuje Luczyk.

- Oprócz całej melodyki i wokalu, podstawową sprawą jest kwesta rytmiki, która wychodzi z perkusji, ale kończy się na wokaliście. Jeżeli wokalista współpracuje z tym wszystkim, co się dzieje w grze perkusji i jest to odpowiednio podbite basem, wtedy wiemy, że utwór ma ręce i nogi. A jeżeli wokal ślepo błąka się pomiędzy uderzeniami werbla, to nie ma to najmniejszego sensu - nie kryje sarkazmu główny kompozytor katowickiej formacji.

Piotr Luczyk zdradził nam też, że prace nad następcą "Mind Cannibals" są już mocno zaawansowane.

- Ta płyta [zupełnie nowa - przyp. red.] jest już u mnie w komputerze. Te utwory są już skomponowane. Na część z nich mamy jeszcze kilka wspólnych pomysłów, które zrealizujemy. Teraz to jest całkiem inny zespół i całkiem inne podejście. Po zmianie składu, w Kacie wszystko zostało postawione na nogi, a nie na głowie. Teraz to jest zespół. Po części tak się musiało stać, gdyż przewartościowanie pewnych elementów, które następowało sukcesywnie w trakcie istnienia Kata, spowodowało, że liczyły się inne kwestie, a nie muzyka tej kapeli. A Kat jest zespołem grającym muzykę.

Muzyk przyznał, że choć wiele utworów zostało już przygotowanych, nagranie takiej płyty wymaga "pewnej ilości czasu". Zapewnił jednak, że na nowy album fani Kata nie będą zmuszeni czekać kolejnych ośmiu lat. Ma to potrwać o wiele krócej.

Przeczytaj cały wywiad z Piotrem Luczykiem z Kata.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kat | koncerty | muzyka | kata | Roman Kostrzewski | KAT & Roman Kostrzewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy