Reklama

Karel Gott nie żyje. "Muzyka pierwszych randek"

Przed domem w Pradze, w którym przez prawie 40 lat mieszkał czeski piosenkarz Karel Gott, zapłonęły w środę znicze, a kwiaty składają miłośnicy jego talentu. To osoby w różnym wieku. Przychodzą też całymi rodzinami - dziadkowie, rodzice, dzieci.

Przed domem w Pradze, w którym przez prawie 40 lat mieszkał czeski piosenkarz Karel Gott, zapłonęły w środę znicze, a kwiaty składają miłośnicy jego talentu. To osoby w różnym wieku. Przychodzą też całymi rodzinami - dziadkowie, rodzice, dzieci.
Karel Gott i Angelika Milster w programie niemieckiej telewizji ARD w 1984 r. /Peter Bischoff /Getty Images

Najsłynniejszy współczesny czeski piosenkarz zmarł w domu, w otoczeniu rodziny, we wtorek na krótko przed północą (1 października). Miał 80 lat, chorował na nowotwór węzłów chłonnych.

Informację o śmierci w czeskich mediach potwierdziła żona muzyka i agencja, z którą był związany.

"Z najgłębszym żalem w sercu ogłaszam, że mój ukochany mąż Karel Gott opuścił nas wczoraj (we wtorek) krótko przed północą, po ciężkiej i długiej chorobie. Odszedł w domu, we śnie, otoczony rodziną" - przekazała żona piosenkarza, 43-letnia Ivana Gott.

Reklama

80-letni wokalista (posłuchaj!) w połowie września poinformował, że walczy z białaczką.

Jarda ma 15 lat i woli hip hop i rap, ale szanuje muzyczne wybory rodziców i dziadków. Dlatego przyszedł pod dom Gotta razem ze starszymi i zdradza, że nie wiedziałby, o kogo chodzi, gdyby nie babcia, miłośniczka Gotta "od zawsze i na zawsze".

"Gott to raczej jest nasz świat niż młodego" - mówi PAP 70-letnia Marketa, babcia Jardy. "To muzyka pierwszych randek i pierwszych wzruszeń" - dodaje. Uważa, że w jego piosenkach tkwiła siła związana z radością.

"Myśmy autentycznie przeżywali, gdy dostawał kolejnego Złotego Słowika (najważniejsza w Czechosłowacji, a później w Czechach nagroda muzyki rozrywkowej) i gdy śpiewał 'Pszczółkę Maję' lub 'Lady Carnaval', on był nasz. Nigdy go nie zapomnę i pewnie to on zaśpiewa mi, gdy trafię tam, gdzie Karel jest teraz" - zapewnia.

Jej córka, czterdziestokilkuletnia mieszkanka Pragi, przekonuje, że Gott to radość, skromność i szacunek dla innego człowieka i duma z tego, że rozsławił na świecie Pragę.

Dom, w którym mieszkał i zmarł Gott, stoi na samym końcu ślepej uliczki Nad Bertramkou na jednym ze wzgórz górujących nad Pragą. To, że ulica nazywa się Nad Bertramką, a nie Bertramka, miał podobno skromnie podkreślać sam piosenkarz. Rzecz w tym, że Bertramka to nazwa willi, w której miał bywać Wolfgang Amadeusz Mozart, kiedy odwiedzał Pragę; obecnie w Bertramce znajduje się muzeum poświęcone słynnemu kompozytorowi.

Każdy, kto był u Gotta w domu, wychwalał roztaczającą się z domu panoramę z Wełtawą, Hradczanami, a także Teatrem Narodowym. Czescy dziennikarze, którzy w liczbie około 50 stawili się w środę na ulicy Nad Bertramką, zastanawiali się, czy w piosence, w której śpiewał o pięknym widoku, miał przed oczyma właśnie ten widok.

Przez lata zazdrościła mu go młodsza od niego o dwa lata pani Jana. Jak powiedziała, zamierzała kupić jeden z domów na wzgórzu, ale się jej nie udało. Mieszka w pobliżu, a pod willę Gotta przyszła, korzystając z chodzika.

"Mam już swoje lata, ale musiałam przyjść i położyć różę. Zasłużył na nią radością, którą nam dawał" - powiedziała. Jej zdaniem był to dobry, ciepły człowiek, który nigdy nie wywyższał się nad innymi. "Sprzątaczka czy szofer, zawsze szanował innych ludzi" - powiedziała PAP. 

Z kwiatami i ze zniczem przyszedł dawny współpracownik i sekretarz Gotta, Jan Adam, który według czeskich mediów przez lata skonfliktowany był z żoną piosenkarza Ivaną. Pracował z Karelem 33 lata.

"W zasadzie nie miałem swojego życia, żyłem jego życiem. Nikt mnie do tego nie zmuszał" - powiedział PAP. "Dla mnie Karel nie odszedł - dodał. - Będzie ze mną do końca moich dni". Powiedział też, że życzy sił wdowie po Gotcie.

Nie kryjąc wzruszenia, po położeniu kwiatów dwie kobiety, matka i córka, wspominały piosenkarza. Podkreślały, że już nigdy Czechy nie będą miały artysty o takim głosie, temperamencie, a w ostatnich latach także o takim "łagodnym dystansie do życia" - jak to określiła jedna z nich.

Nawiązała w ten sposób do piosenki zatytułowanej "Serca nie gasną", którą Gott nagrał ze swoją 13-letnią córką Charlottą w kwietniu br. Zacytowała jedną frazę - "Chcę usłyszeć twój głos, zanim zasnę; Niech te kilka chwil zostanie na zawsze" i ze łzami w oczach dodała: "Też się chcę żegnać z bliskimi takimi słowami i tą piosenką".

Z Pragi Piotr Górecki (PAP).

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy