Justin Timberlake podczas Super Bowl: Potężne rozczarowanie?
Tym razem obeszło się bez skandalu - Justin Timberlake po 14 latach powrócił jako muzyczna gwiazda koncertu w przerwie meczu Super Bowl.
Finał rozgrywek futbolu amerykańskiego to najważniejsze sportowe wydarzenie w USA. Przed telewizorami regularnie zasiada ok. 100 milionów Amerykanów. Show, który co roku odbywa się w przerwie meczu, to zawsze jedno z najgoręcej komentowanych wydarzeń w show-biznesie.
Przypomnijmy, że podczas Super Bowl 2004 na scenie wystąpili w duecie Justin Timberlake i Janet Jackson. Wówczas doszło do wydarzenia okrzykniętego później "aferą sutkową".
Justin niby przypadkowo odsłonił pierś wokalistki, doprowadzając do "awarii garderoby". Gdy producenci zorientowali się, co się wydarzyło, natychmiast przełączyli kamery, było jednak za późno i miliony widzów na całym świecie obejrzały jedną z największych wpadek w historii telewizji.
Przed tegoroczną galą Justin Timberlake niemal wszędzie zapowiadał, że nie dojdzie do powtórki - było wiadomo, że na scenie nie pojawi się Janet Jackson. Nie potwierdziły się też plotki, że razem z wokalistą mogą wystąpić jego koledzy z którymi współtworzył nieistniejący już boysband 'NSYNC.
Na stadionie w Minneapolis w niedzielę (4 lutego) Timberlake skupił się na przygotowaniu perfekcyjnego taneczno-wokalnego show. W trakcie występu wokalista zaprezentował m.in. nowy singel "Filthy" z właśnie wydanej płyty "Man of the Woods", "Rock Your Body", "SexyBack", "Cry Me a River", "Suit and Tie" i "Mirrors".