Reklama

Justin Bieber dziękuje Bogu za to, że pomógł mu wyjść na prostą

Kanadyjski gwiazdor muzyki pop przypomniał swoim fanom, że 7 lat temu trafił do aresztu za jazdę po pijanemu oraz pod wpływem narkotyków oraz leków antydepresyjnych, za to bez ważnego prawa jazdy. Wyjaśnił, że dziś nie jest już tym samym człowiekiem.

Kanadyjski gwiazdor muzyki pop przypomniał swoim fanom, że 7 lat temu trafił do aresztu za jazdę po pijanemu oraz pod wpływem narkotyków oraz leków antydepresyjnych, za to bez ważnego prawa jazdy. Wyjaśnił, że dziś nie jest już tym samym człowiekiem.
Justin Bieber nie ukrywa, jak ważna jest dla niego wiara /Kevin Mazur /Getty Images

23 stycznia 2014 roku 19-letni wówczas piosenkarz ścigał się ulicami Miami Beach wynajętym żółtym lamborghini. 

Po zatrzymaniu przez policjantów (których przy okazji znieważył) trafił do aresztu, skąd następnego dnia wyszedł po uiszczeniu grzywny. Skłamał, że wracał ze studia nagraniowego, choć udowodniono mu, że balował w nocnym klubie.

Artysta przypomniał ten eksces na swoim profilu na Instagramie. "7 lat temu zostałem aresztowany, to nie był dobry czas w moim życiu i nie jestem z niego dumny. Byłem zraniony, nieszczęśliwy, zdezorientowany, wściekły, wprowadzony w błąd, niezrozumiany i zły na Boga (...). Od tamtej pory, aż do teraz, zdaję sobie sprawę... Bóg był wtedy tak blisko mnie, tak jak teraz. 

Reklama

Namawiam cię, żebyś pozwolili swojej przeszłości przypomnieć ci, dokąd doprowadził cię Bóg. Nie pozwól, by wstyd zrujnował twoje 'dziś', niech przebaczenie Jezusa przejmie nad tobą kontrolę i obserwuj, jak twoje życie rozkwita we wszystkim, co Bóg dla ciebie stworzył".

Na początku tego roku Justin Bieber oświadczył, że rozważa zostanie pastorem popularnego wśród celebrytów kościoła Hillsong.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Justin Bieber
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy