Reklama

Jerry Lee Lewis nie lubi dwusilnikowców

Jerry Lee Lewis nie przepada za lataniem samolotami, a podróżowanie maszyną dwusilnikową w ogóle nie wchodzi w grę. Legendarny gwiazdor rocka odmówił pojawienia się na ceremonii wprowadzenia go do Delta Music Museum Hall Of Fame w Ferriday, w stanie Luizjana, która odbyła się 2 marca, gdyż organizatorzy przysłali po niego dwusilnikowy samolot zamiast dużego odrzutowca.

Na uroczystości Jerry Lee miał pojawić się na scenie razem z dwoma swoimi kuzynami, Mickey Gilley'em i wielebnym Jimmym Swaggartem, który w początkach dominacji rocka w mediach ostro krytykował tę muzykę. Do spotkania jednak nie doszło, gdyż władze stanowe wysłały po Lewisa mały, dwusilnikowy samolot, a muzyk spodziewał się dużego odrzutowca. Małżonka gwiazdora, Kerrie Lewis, wyjaśniała dziennikarzom, że jej mąż boi się latać tego typu samolotami.

Fox McKeithen, sekretarz stanu stanu Luzjana, nie był zachwycony zachowaniem Jerry'ego Lee Lewisa. "Wysłaliśmy samolot, ale okazało się, że nie był odpowiedni dla niego. Jest odpowiedni dla gubernatora, ale nie był dla Jerry'ego Lee Lewisa" - powiedział urzędnik dziennikarzom.

Reklama

Pod nieobecność Lewisa jego wielki przebój "Great Balls Of Fire" wykonał Mickey Gilley.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samolot | Jerry Lee Lewis | Lewis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy