Reklama

Hołdys: Kapuś w akcji

To było parę miesięcy temu. W telegazecie któregoś z kanałów telewizji publicznej przeczytałem wiadomość o obywatelu, który widząc włamanie do sklepu, zadzwonił po policję. Ta przyjechała i złapała bandytów na gorącym uczynku. Tytuł wiadomości brzmiał: "Kapuś w akcji".

* * *

Na moim podwórku przy ulicy Ogrodowej panowały twarde reguły. Kiedy Zenek o ksywce Zdechły powiedział o kimś: "kapuś" - człowiek nie miał życia.

* * *

Słucham piosenki Bena Harpera "Like a King". Jest to nieprawdopodobne przeżycie duchowe, artystyczne i muzyczne. My muzycy mówimy o takich zdarzeniach "alchemia".
Czarnoskóry Ben Harper to fenomenalny gitarzysta, bodaj największy od czasów Hendrixa czy Steviego Ray'a Vaughana. Niestety, gra na siedząco, a to oznacza że żadna firma nie wyda na jego promocję ani centa. Siedzący gitarzysta to zbyt skąpe widowisko jak na show-biznes.
Żoną Bena Harpera jest aktorka Laura Dern.

Reklama

* * *

Moja pierwsza poważna bójka solo w życiu, taka do krwi, była z kapusiem. Okoliczności były romantyczne. Dwóch żuli z Żoliborza wpadło na nasz teren i pobiło jakiegoś małolata, nawet nie pamiętam kogo, ale to w końcu było nieważne. Sami byliśmy małolatami, ale pod wodzą Niuchola - a to miało swoją moc. Pognaliśmy w kilkunastu w okolice pomnika Bohaterów Getta i w jakimś sklepie dorwaliśmy winowajców. Zrobiliśmy im "bum, bum" i było po krzyku.
Kilka dni później okazało się, że jeden z naszej grupy, koleś o ksywce Góral, zaczął opowiadać o zdarzeniu wszystkim naokoło. Opowieści trafiły do dzielnicowego i ten rozpytywał teraz w okolicy, kto co zrobił, którą ręką uderzył, jakim bykiem poczęstował i dlaczego w mięsnym sklepie.

Spotkałem Górala na boisku w ogródku jordanowskim, gdzie teraz jest teren Pałacu Mostowskich. Graliśmy w "króla" piłką do kosza - on podszedł, chciał się przyłączyć, powiedziałem: "kapuś" i facet nie miał wyjścia - rzucił się na mnie. Rozdzielało nas dziesięciu chłopaków, ja miałem rozbitą wargę, Góral pęknięte nozdrze.

* * *

Zdarzenie z Góralem nauczyło mnie jednego: kapusiem jest ten, kto zdradza swoich przyjaciół.

* * *

Dziennikarz z Polic w haniebny sposób oczernił człowieka. Napisał o nim kłamstwa, zasugerował, że jest skorumpowanym przestępcą, poniżył w oczach społeczeństwa i próbował zniszczyć jego karierę.
Sprawę zbadał niezawisły sąd i skazał dziennikarza na przeproszenie człowieka, którego opluł. "Musisz przeprosić gościu, bo skłamałeś. Jak nie przeprosisz - będziesz musiał za karę odsiedzieć w pierdlu trzy miesiące. Nie można bezkarnie krzywdzić drugiego człowieka" - oświadczył sąd.
Dziennikarz się zaparł - tak jak się zapiera wytrawny garownik z gangu - i mimo ewidentnych dowodów kłamstwa powiedział, że nie przeprosi. Tym samym sam siebie skierował do więzienia.

I wtedy setka dziennikarzy wykonała rzecz zdumiewającą - poszła w zaparte razem z nim. Weszli do stalowej klatki przed Sejmem, siedzieli tam w akcie protestu przeciwko skazaniu kumpla-przestępcy, na zmianę, niczym wartownicy przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
Nie weszli do klatki w obronie sponiewieranego działacza i nie żądali wsadzenia do pierdla przestępcy -żądali, by przestępca grasował dalej na wolności.
Jak pierwsi weszli redaktorzy naczelni "Super Expressu" i "Faktu".
Siedzieliśmy wtedy w pewnej kawiarni i zastanawialiśmy się, czy nie jechać tam ze spawarką i nie zaspawać ich w tej klatce na zawsze.

* * *

Za kilkanaście dni aktorka Laura Dern, żona Bena Harpera, znana z fenomenalnej roli w "Dzikości serca" Davida Lyncha, odwiedzi naszą Warszawską Szkołę Filmową i podzieli się swoimi opowieściami o życiu. Przez dwie godziny zbierałem materiały o niej, żeby je wręczyć studentom, co by wiedzieli, z kim będą mieć do czynienia. I tak właśnie przypomniałem sobie o piosence "Like A King".

* * *

Kilkanaście lat temu policjanci z Los Angeles zatrzymali pędzący samochód, wywlekli ze środka czarnoskórego kierowcę, nabrali podejrzenia, że jest pod wpływem środków odurzających, strzelili do niego dwukrotnie z paralizatora, a że chłop był twardy jak skała i nie upadł, pałkami zmusili do klęczenia, a następnie kopniakami i pięściami skatowali go do nieprzytomności.
Mieli niefart. Całość sfilmował na video przypadkowy przechodzień i taśmę przekazał stacjom telewizyjnym. "Kapuś" - jak napisaliby w telegazecie.

Skatowany nazywał się Rodney King i to jemu poświęcona jest piosenka Bena Harpera "Like A King". Choć nie tylko jemu. W utworze pojawia się jeszcze jeden King - doktor Martin Luther King.

"Sen dr.Martina stał się koszmarem Rodney'a,
Nie możemy chodzić po ulicach,
Jesteśmy dla nich jak cel w grze
A nasze życie nie znaczy dla nich nic.
Jak król, jak król, jak król [słowo "king" znaczy po polsku "król" - przyp. ZH]
Rodney King, Rodney King, Rodney King,
Jak ja marzę, byś nam znowu pomógł doktorze King".

* * *

W 1968 roku na bramie Uniwersytetu Warszawskiego wisiały wielkie arkusze papieru z hasłami. Na jednym z nich napisano: "Prasa kłamie". Tak wyglądały nasze - nie doktora Kinga - marzenia o szczęśliwej ojczyźnie. Jednym z nich było, żeby prasa przestała kłamać.
Jak jest dziś - wystarczy zobaczyć witrynę w kiosku.
Mariusz Ziomecki, naczelny "Super Expressu", jest o rok młodszy ode mnie. Mnie w marcu '68 spałowano - rozumiem, że on był wówczas mentalnie po drugiej stronie, chyba że bardzo się zmienił. Rozumiem, że dziennikarz z Polic dziś oskarżyłby marcowych studentów o korupcję, a gdyby dostał za to upomnienie partyjne - w proteście wszyscy dziennikarze znowu weszliby do klatek. I jestem pewien, że redaktorek z telegazety TVP napisałby o studentach z marca 1968 krótko: kapusie.

Zbigniew Hołdys

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: król | Hołdys | Zbigniew Hołdys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy