Reklama

Freak folk wyznacza trendy

Jedni sięgnęli po folk, aby odreagować elektroniczne brzmienia minionej dekady techno. Inni nasłuchują w nim głosu korzeni, tak pożądanych wobec zgiełku epoki globalnej komunikacji. I tak muzyka folkowa wyznacza jeden z wiodących trendów nowego wieku. Dziś kulminację osiąga najciekawszy etap tego zjawiska: zapanowała moda na freak folk.

Folk jest wszędzie. Hollywood zdyskontowało legendę Johnny'ego Casha. Szczyty list bestsellerów okupują wystylizowane jazz-folkowe wokalistki z Norah Jones na czele. Modni rockmani, choćby Myslovitz na nowej płycie, egzaltują się alt country w duchu Lambchop. Inni wolą Calexico albo Bonnie Prince'a Billy'ego. Nawet Bob Dylan otrzepał się z kurzu i szykuje nową płytę. To tylko punkty orientacyjne dające znać o skali zjawiska.

Teraz na pierwszy plan powrócił folk pojęty jako muzyka freaków, trochę na wyrost namaszczony przez snobów jako "new weird America". Z jego śmietanką mieliśmy okazję spotkać się podczas teatralnego festiwalu Malta, gdzie wystąpili witani owacyjnie CocoRosie, Antony & The Johnsons, Devendra Banhart i Animal Collective. Skąd ten boom na muzykę folk?

Reklama

Nadchodzą freaki

Wystarczy porównać przeboje Norah Jones i piosenki duetu CocoRosie. Łączy je to, iż z filigranowym dziewczęcym wdziękiem starają się odnieść do starych pieśni bluesa i folk, uchwycić melancholię Billie Holiday. Wychuchane utwory Jones brzmią jak muzyka z żurnalowego domku dla lalek. Tymczasem CocoRosie zapraszają na malowniczy strych. Ich piosenki nagrane w domu są ascetyczne, w tle słychać elektroniczne szmery, dźwięki zabawek i odgłosy otoczenia. Ale to właśnie prostota, surowość i nieład sprawiają, że CocoRosie osiągają porywającą ekspresję, która przeszywa słuchacza na wskroś. I na tym polega zasługa bohaterów z festiwalu na Malcie.

Choć nie są wolni od maniery, przekonali, że spontaniczne muzykowanie naturszczyka może być lepszym sposobem na piosenkę niż wykalkulowana produkcja. Przypomnieli też, że folk jest muzyką rozemocjonowanych indywidualności, że szaleją tłamszone na tym świecie jednostki.

Stąd folkowy boom w hippisowskich latach 60., gdy ówcześni pieśniarze z Dylanem na czele stali się tubą społeczno-politycznej kontestacji. Dzisiejsza gwiazda freak folku, transwestytyczny Antony śpiewa z pozycji kobiety uwięzionej w męskim ciele.

Warto zerknąć ku epoce hipisowskiej, bo wtedy właśnie określenie "freak" oznaczające zbzikowanego ekscentryka nabrało pozytywnego wydźwięku i posłużyło jako szyld dla nieskrępowanych manifestacji osobowości. Związki muzyki folk z wykraczaniem poza normę są jednak stare jak ona sama. Znakomite tego przykłady daje nowoczesny folk. Jego historia zaczyna się w latach 50. XX wieku w oparach magii i okultyzmu.

Okultystyczne źródła muzyki folk

"Zobaczyłem Amerykę zmienioną przez muzykę" - oświadczył Harry Smith, gdy w 1991 roku odbierał nagrodę Grammy, przyznaną mu za zasługi w archiwizacji muzyki korzeni. Słowa, które zabrzmiały jak prawdziwie amerykańska puenta oficjalnego toastu, dla samego Smitha były potwierdzeniem powodzenia operacji magicznej. Wychowany w rodzinie o tradycjach masońskich i teozoficznych, student antropologii, uczeń kabały i buddyzmu przedstawiał się jako syn owianego złą sławą angielskiego maga Aleistera Crowleya.

Magicznym artefaktem była w jego zamierzeniu seria czterech płyt "Anthology Of American Folk Music". Każda z nich odpowiadała kolejnym żywiołom. Ballady - woda, muzyka społeczna - ogień, pieśni - powietrze. Smith przyporządkowywał do nich utwory na podstawie hermetycznych analiz. Posiłkował się dziełami neoplatoników, Crowleya i twórcy antropozofii Rudolfa Steinera. A na okładkach umieścił zaczerpnięty z mistycznych pism Roberta Fludda wizerunek monochordu, instrumentu nastrojonego ręką Boga. Dla słuchaczy nie miało to większego znaczenia, ale to oni sprawili, że spełniła się wola Smitha pragnącego, by ta muzyka zmieniła społeczeństwo.

Kolejne części wydawanej od 1953 roku "Anthology" były inspiracją dla artystów, którzy mieli rozpętać folkowy boom epoki hippisowskiej, z Bobem Dylanem i Jerry Garcią z Grateful Dead na czele. Smith, czerpiąc ze swej kolekcji szelakowych płyt na 78 obrotów, porwał amerykańską młodzież prezentując jej najwcześniejsze nagrania korzennej muzyki Stanów z lat 20. i 30. - wiejskich bluesmanów, śpiewaków gospel, bardów z Appallachów i Teksasu, protoplastów country i noworleańskiego cajun.

Gdy wydawca zażądał włączenia do kolejnej płyty piosenki będącej agitką na rzecz prezydenta Roosvelta, Smith obraził się i zerwał kontakt ze światem muzyki. Zasłynął potem jako twórca psychodelicznych filmów eksperymentalnych i badacz indiańskich rytuałów.

Czwarta część "Anthology", poświęcona żywiołowi ziemi, ukazała się dopiero w 1997 roku, wydana staraniem Johna Fahey'a, który okazał się najważniejszym z artystów zainspirowanych przez Smitha. Fahey debiutował w latach 50. prezentując swe płyty jako nagrania zapomnianych czarnych bluesmanów. Wielu w to uwierzyło, choć był białym 19-latkiem. On sam twierdził, iż tworzył alter ego, by wyrazić destruktywne strony swej osobowości.

Piosenki Fahey'a przesycone są obsesją śmierci i mitologią pełną żółwi i jaszczurów. Jego nagrania z lat 60., gdy okrzyknął się "amerykańskim prymitywistą", uczyniły zeń ojca nowoczesnego amerykańskiego folku, który umieścił w złotym środku między szacunkiem dla tradycji a nieskrępowaną ekspresją indywidualności. Korzenne granie zestawiał ze śmiałymi eksperymentami, korzystając z innowacyjnych technik gry na gitarze akustycznej, kolaży taśm, brzmień indonezyjskiego gamelanu i filozofii hinduskich rag. W latach 80. pogrążył się w alkoholizmie i walczył o zdrowie psychiczne korzystając z psychoanalizy. Do życia przywrócili go młodzi muzycy z Jimem O'Rourke na czele. Ich wspólne nagrania, krzyżujące folk z estetykami noise i ambient, dały początek renesansowi folku w latach 90.

Rafał Księżyk ("Playboy")

Więcej w najnowszym numerze "Machiny".

Zobacz teledyski Devendry Banharta na stronach INTERIA.PL.

Machina
Dowiedz się więcej na temat: boom | jones | piosenki | nagrania | trendy | muzyka | Devendra Banhart | Antony And The Johnsons | folk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy