Reklama

Duran Duran: Mało huczne 30. urodziny

To pomyślny rok dla Duran Duran. Oni jednak ze wszystkich sił starają się ten fakt zbagatelizować. Nie da się jednak ukryć, że w 2011 r. mija 30 lat od wydania debiutanckiego albumu tej brytyjskiej grupy, zatytułowanego po prostu "Duran Duran".

Płyta, która zyskała status platynowej, wyznacza początek kariery, w trakcie której zespół sprzedał na całym świecie ponad 100 mln egzemplarzy swoich płyt i umieścił 21 singli na liście "Billboard Hot 100". Duran Duran stanowili też swego czasu awangardę w dziedzinie teledysków. Stacja MTV, we wczesnym okresie swojego istnienia, na okrągło emitowała ich wideoklipy, kręcone w egzotycznych lokalizacjach: "Hungry Like the Wolf" (1982), "Rio" (1982) czy "Save a Prayer" (1982); ale także surrealistyczne, konceptualne klipy jak "Girls on Film" (1981), "Is There Something I Should Know?" i "The Wild Boys" (1984).

Reklama

Zobacz teledysk "The Wild Boys":

Nie spodziewajcie się jednak żadnych obszernych retrospekcji z ich strony. Duran Duran twierdzą, że ich nowy album, zatytułowany "All You Need Is Now", interesuje ich bardziej niż przeszłość.

- To trwa już tak długo, że nie musimy się nad tym jakoś szczególnie rozwodzić - mówi 48-letni klawiszowiec Nick Rhodes. - Zawsze jest jakaś rocznica, prawda? Sądzę, że bardziej adekwatne byłoby zresztą świętowanie 33. rocznicy (początki zespołu sięgają 1978 r. - przyp. tłum.). Tak naprawdę nie ma to więc większego znaczenia.

- To jest tak, że albo chcesz dalej robić to, co robisz, albo nie masz już na to ochoty. My mamy to szczęście, że dotyczy nas ta druga opcja.

Basista John Taylor zgadza się z kolegą.

- Tej nowej płycie towarzyszą tak pozytywne emocje, że nie czujemy potrzeby szczególnego podkreślania tej daty - mówi. - Nikt nie robi szumu wokół tej całej 30. rocznicy. Żadnego z nas specjalnie to nie kręci. To niemal takie uczucie, jak wtedy, kiedy ludzie mówią o kimś: "Czy nie wygląda dobrze jak na swoje 50 lat?". To jak ukryty komplement: jakie to wspaniałe, że wciąż jesteśmy razem po tych 30 latach.

Jednak przeszłość Duran Duran zdecydowanie stanowi część "All You Need Is Now", ich 13. studyjnego albumu i zarazem pierwszego od czasu "Red Carpet Massacre" (2007). W ciągu minionych czterech lat zespół pokusił się jedynie o ponowne, poszerzone wydanie swoich pierwszych dwóch płyt i publikację jednego albumu koncertowego.

Nigdy się nie powtarzać

14 utworów znajdujących się na "All You Need Is Now" - wyprodukowanych przez Marka Ronsona, autora wielu spośród najnowszych hitów, współpracującego również z takimi wykonawcami jak Adele, Nas i Amy Winehouse - zostało skonstruowanych na podstawie tego samego stylistycznego szablonu, który Duran Duran zaprezentowali w 1981 r. To mieszanka elektroniki, elementów muzyki dance, rockowych brzmień, popowej melodyjności i przestrzennych refrenów. Dźwiękowo jest to płyta zdecydowanie współczesna, ale brzmienie bez trudu rozpozna każdy, kto trzy dekady temu był fanem Duran Duran.

To akurat, mówi Taylor, jest zasługą Ronsona.

- Jesteśmy zespołem, który ma obsesję na punkcie nowoczesności - mówi 50-letni basista, który w 1978 r. w Birmingham utworzył Duran Duran wspólnie z Rhodesem. Po pewnym czasie do oficjalnego składu zespołu dołączyli wokalista Simon Le Bon i perkusista Roger Taylor (zbieżność nazwisk z Johnem Taylorem przypadkowa). - Jeśli można powiedzieć, że mamy jakiś manifest, to brzmi on: nigdy się nie powtarzać i nadążać za duchem czasu - co bywa wyczerpujące...

- Mark wszedł do studia i powiedział nam: "Nie, nie, wy nie musicie unowocześniać waszej marki. Nie musicie robić nic nowego". Wiele osób było zdania, że Mark próbował zrobić z tej płyty kontynuację "Rio", ale według mnie chodziło mu raczej o to, byśmy zrozumieli, że nie musimy sięgać na tej płycie do zewnętrznych inspiracji.

Nick Rhodes wzdryga się na wzmiankę o haśle "retro" w kontekście tego projektu.

- Uważam, że to bardzo współczesna płyta jak na zespół, który pracuje razem od trzech dekad - podkreśla. - Wciąż jest w nas ta ciekawość, prowadząca nas do poszukiwań i muzycznej niekonwencjonalności. To jest ta rzecz, która najbardziej nas ekscytuje. Możliwe, że nasze wczesne albumy posłużyły jako baza twórcza dla naszego najnowszego artystycznego manifestu, ale tworząc go, udało nam się nagrać płytę, która prawdopodobnie jest najbardziej nowoczesnym krążkiem, jaki wydaliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat.

Współpraca Duran Duran z Ronsonem rozpoczęła się w lipcu 2008 r., kiedy to objął on opiekę artystyczną nad specjalnym koncertem zespołu w Paryżu. Muzycy zaprezentowali wówczas nowe wersje kilku spośród swoich starszych hitów, a także utwory ze świeżego wtedy albumu "Red Carpet Massacre".

Mocno zaskoczeni

- Wziął nasze utwory, niektóre z nich pomieszał ze sobą; niektóre wmontował w kompozycje innych artystów; tu przyspieszył, tam zwolnił, tam znowu coś dodał - wspomina ze śmiechem Rhodes - a potem wysłał nam efekt końcowy i zapytał: "Jak sądzicie, dalibyście radę zagrać taki koncert?". Byliśmy mocno zaskoczeni, ponieważ było to dość skomplikowane. Jego przeróbki brzmiały niemal jak remiksy dokonywane przez DJ-ów. Pomyśleliśmy: "Wow, to sporo tego materiału do opanowania jak na jedną noc".

- Jednocześnie było w tym jednak coś tak wspaniałego, że wzięliśmy głęboki oddech - i zrobiliśmy to. Później okazało się, że bardzo się polubiliśmy z Ronsonem i stwierdziliśmy, że powinniśmy zrobić razem coś zupełnie nowego.

Po tym, jak Simon Le Bon zaśpiewał w tytułowym utworze z wydanego w 2010 r. albumu Ronsona "Record Collection", zespół przystąpił do pracy nad "All You Need Is Now". Sesje nagraniowe odbywały się w Sphere Studios w Londynie. Na skomponowanie i nagranie całości materiału Duran Duran potrzebowali siedmiu miesięcy.

- W dużym stopniu wciąż jesteśmy takim samym zespołem, jakim byliśmy na początku - mówi Rhodes. - Kiedy zbieramy się razem w studiu, powstaje swoisty chaos. Ma to w sobie coś ze szkolnego projektu na zajęciach ze sztuki: najpierw przez krótką chwilę patrzymy po sobie, a potem zaczynamy bawić się dźwiękami, obserwować, co z tego powstaje, i zastanawiać, w jakim kierunku chcielibyśmy pójść. Mogą towarzyszyć temu jakieś dyskusje, ale przeważnie nasza muzyka powstaje w sposób organiczny, z tego, co czujemy i co wydaje się być w danej chwili właściwe.

Ronson był w tym układzie nawigatorem, wyjaśnia Taylor, i służył jako "arbiter" rozstrzygający o jakości różnych pomysłów członków zespołu.

- Wiele rzeczy musieliśmy poprawiać - przyznaje basista Duran Duran. - Mark zaprezentował się jako wyznawca wysokich standardów. Podniósł nam poprzeczkę. Tam, gdzie według nas piosenka była skończona, on kazał nam ją dopracowywać.

Zobacz teledysk do utworu "All You Need Is Now":


Tytułowy utwór z "All You Need Is Now" powstał jako jeden z pierwszych, wspomina Rhodes.

- Został napisany w trzech sekcjach - mówi - ale jakoś dziwnie nie składał nam się w całość. Pewnego dnia, dużo później, kiedy coś tam dłubaliśmy przy tej kompozycji, stwierdziliśmy, że jej środek tak naprawdę stanowi refren. Całkowicie zrewolucjonizowało to kształt utworu: wywaliliśmy refren w jego poprzednim brzmieniu, a zastąpiliśmy go środkową sekcją. Tak naprawdę zmutowaliśmy więc pierwotną wersję, przekształcając ją w to, co można usłyszeć na płycie.

Łaskawe oko bogów pieśni

- Słucham innych wykonawców - dodaje Rhodes - i zazwyczaj jest tak, że ich muzyka zaczyna sprawiać mi problem wtedy, kiedy czuję, że tekst nie do końca pasuje do brzmienia danej piosenki. Tymczasem jest to bardzo ważna relacja, nad znalezieniem której czasem trzeba się naprawdę natrudzić. Kiedy więc wszystkie elementy się zazębią, tak, jak było w przypadku "All You Need Is Now", człowiek wie, że bogowie pieśni spojrzeli na niego łaskawym okiem.

"The Man Who Stole a Leopard", utwór, w którym gościnnie śpiewa amerykańska wokalistka Kelis Rogers, został raczej "zbudowany" niż napisany, mówi Rhodes.

- Zaczęło się od tego, że wszedłem do studia i skomponowałem szkielet utworu, w którym dominowały syntezatory i automaty perkusyjne - opowiada. - Później Simon dodał do tego linię melodyczną. Następnie przyszła kolej na żywe instrumenty, przy czym okazało się, że bas i perkusja bardzo zmieniły charakter tego utworu. Do tego dołożyliśmy syntezator gitarowy, którego nie wykorzystywaliśmy już od dłuższego czasu. Dźwiękowo jest to więc kawałek dość radykalnie różniący się od pozostałych na płycie, i dość niekonwencjonalny.

Zobacz Duran Duran i Kelis w "The Man Who Stole a Leopard":


Duran Duran, którzy porzucili świat wielkich wytwórni, wydali "All You Need Is Now" pod szyldem swojej własnej - Tapemodern. Płyta sygnowana jest również przez Allido Records, należącą do Marka Ronsona. Dystrybucją longplaya zajmie się amerykańska firma niezależna S-Curve. Jeszcze przed ubiegłorocznym Bożym Narodzeniem w serwisie iTunes ukazała się jego specjalna, zawierająca dziewięć piosenek edycja. Utwór tytułowy internauci mogli pobrać za darmo - z oferty skorzystało blisko pół miliona fanów. "Właściwa" płyta z 14 utworami trafiła na sklepowe półki w marcu br. i zadebiutowała na 29. miejscu listy "Billboard 200". Znalazła się również w pierwszej dziesiątce najchętniej kupowanych płyt w kategorii rock-muzyka alternatywna-muzyka niezależna.

- Nagrywając tę płytę, stwierdziliśmy, że naprawdę zależy nam, aby nasi fani byli podekscytowani. Nie chcieliśmy ich zlekceważyć - mówi Taylor. - Wydaje mi się, że w przeszłości zdarzało nam się traktować naszych fanów jak pewnik, co zazwyczaj sprowadzało się do postawy: "Fanom się to spodoba. A jak mamy dotrzeć do szerszej publiczności?". Tym razem skupiliśmy się wyłącznie na naszych fanach i na tym, jak możemy orzeźwić ich nową muzyką.

W tym celu zespół skrupulatnie wykorzystał też możliwości mediów społecznościowych, takich jak Facebook i Twitter, promując w nich nie tylko płytę, ale też swój udział w tegorocznej South By Southwest Music + Media Conference, a także występ w ramach "Unstaged", czyli serii internetowych transmisji koncertów sponsorowanych przez American Express. Koncert Duran Duran wyreżyseruje sam David Lynch.

Zobacz "A View To A Kill" z koncertu "Unstaged" - gościnnie Mark Ronson:


- Z perspektywy widzenia każdego artysty dobrze jest, kiedy publiczność ma to poczucie łączności z tobą - mówi Taylor. - Kiedy ukazała się płyta "Red Carpet Massacre", czuliśmy się bardzo samotni. Ten dołek psychiczny dotyczył wówczas wszystkich w show-biznesie. Nikt nie wiedział, jak dotrzeć do publiczności. My też nie.

- Ostatnie doświadczenia były więc dla nas dosyć ekscytujące. Czujemy, że nie tylko wróciliśmy, ale że przede wszystkim czeka na nas publiczność, która jest niesamowicie podekscytowana nową płytą, naszymi koncertami i wszystkimi innymi aspektami naszej działalności.

Gary Graff, New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

Zobacz teledyski Duran Duran na stronach INTERIA.PL!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Po prostu | Duran Duran | płyta | Mark Ronson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy