Reklama

Courtney Love wciąż walczy

Courtney Love, była członkini formacji Hole, nadal nie ustępuje w swej walce o prawa artystów w Stanach Zjednoczonych i zdecydowała się na kolejny krok w procesie przeciwko koncernowi muzycznemu Vivendi/Universal. Tym razem pozwała do sądu szefów wytwórni Geffen, oskarżając ich o to, że nie wywiązali się ze swych obowiązków promocyjnych przy wydaniu albumu "Celebrity Skin" i poprzez fuzję z Universalem zmusili ją i jej zespół dla nagrywania dla nowych pracodawców, choć tego nie chciała.

1 czerwca tego rok sąd zezwolił Love na wszczęcie procesu na podstawie czterech zarzutów postawionych koncernowi Vivendi/Universal. Teraz wdowa po Kurcie Cobainie znalazła jeszcze jeden dowód na to, że artyści są nagminnie wykorzystywani przez wytwórnie, dla których nagrywają.

Tymi zarzutami nie przejmuje się jednak Russell J. Frackman, rzecznik Geffen Records. Uważa on, że zarzuty Courtney są "stekiem bzdur" i sposobem, aby wymigać się od wypełnienia zobowiązań zawartych w kontrakcie z firmą Universal, czyli nagraniem jeszcze pięciu płyt.

W środę, 5 września, przed senatem stanu Kalifornia wspólnie z Love zeznawali Don Henley z grupy The Eagles oraz młoda wokalistka Leann Rimes. Cała trójka domagała się od polityków podjęcia akcji legislacyjnej umożliwiającej kontrolę nad kontraktami zawieranymi przez artystów i ochronę ich praw.

Reklama

"Przez 15 lat nikomu nie udało się nawet doprowadzić do wszczęcia procesu. Ja tego dokonałam. Mam duże wsparcie ze strony innych artystów zaczynając na Alanis Morissette, a kończąc na Dixie Chicks. Wszyscy błagają mnie - Zrób coś z tym. Niech w końcu chociaż tobie się uda!" - powiedziała Courtney Love.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: vivendi | Courtney Love | Love
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy