Reklama

Co dolega Katatonii?

Katatonia, metalowi fachowcy od depresyjnych dźwięków i smutnych melodii już za niespełna miesiąc, 13 marca, wydadzą swój siódmy album "The Great Cold Distance". Album ciężki, mroczny, wymagający i z pewnością nie dla wszystkich. - Kiedy puszczam moją muzykę niektórym ludziom, oni nie bardzo potrafią jej słuchać. Mówią, że to zbyt smutne, za mroczne, pytają, co nam dolega - przyznaje w rozmowie z INTERIA.PL wokalista Jonas Renske.

- Praktycznie słuchamy tylko muzyki, która ma w sobie mrok i jest w pewnym stopniu depresyjna. To brzmienie przyciąga do siebie pewien rodzaj ludzi, bo tylko oni mogą czerpać z takiej muzyki przyjemność. Kiedy puszczam moją muzykę ludziom, których nie znam za dobrze i którzy nie siedzą w tych klimatach, oni nie bardzo potrafią tego słuchać. Mówią, że to zbyt smutne, za mroczne, pytają, co nam dolega - z rozbawieniem tłumaczy Jonas Renske.

- Wielu ludzi lubi wesołą muzykę, bo nie chce dopuścić do swoich myśli czegoś takiego, co robi np. Katatonia. Oni chcą wyłącznie muzyki na zabawę w sobotnią noc. Są jednak jeszcze ludzie, którzy potrzebują muzyki dla duszy. To ludzie tacy, jak ja i zapewne wszyscy nasi fani. To wszystko zależy od tego, jakim jesteś człowiekiem - kontynuuje szwedzki wokalista.

Reklama

Jonas wyjaśnił nam również, jakie założenia przyświecały zespołowi podczas powstawania, tym razem bardzo ciężkiego brzmieniowo albumu "The Great Cold Distance".

- Już na "Viva Emptiness" doszło w tym względzie do pewnego zwrotu. A tym razem chcieliśmy ten ciężar jeszcze bardziej wzmocnić. Myślę, że cięższe partie lepiej sprawdzają się na żywo. Bardziej podobają się fanom. Dlatego poświęciliśmy im jeszcze większą uwagę, nagrywają nową płytę. Z drugiej strony, utrzymanie znanej atmosfery naszej muzyki, prawdziwego brzmienia Katatonii jest wciąż dla nas bardzo istotne. Uważam, że zachowaliśmy w tym wszystkim właściwą równowagę - powiedział w wywiadzie dla INTERIA.PL Renske.

Płyta nie jest jednak tak łatwa w odbiorze, jak kilka poprzednich longplayów. To ten rodzaj materiału, którego trzeba popróbować, aby dobrze poznać jego prawdziwy smak. Trudno tu znaleźć gotowe przeboje.

- To kolejna sprawa, nad która pracowaliśmy, rozmawiając o najdrobniejszych szczegółach, których nie zauważa się od razu, przy pierwszym czy drugim przesłuchaniu. Dopiero po którymś tam włączeniu płyty zaczyna się słyszeć elementy, które na początku zwyczajnie umykają. Przy takim albumie, jak ten, ważne jest, aby ludzie poświęcili mu nieco więcej czasu, bo na końcu zostanie im to wynagrodzone. Tę płytę należy badać o wiele głębiej - zaleca sztokholmski muzyk.

- To jest właśnie ten rodzaj muzyki, który zawsze chcieliśmy grać. Zaczynając prace nad tym albumem, powiedzieliśmy sobie, że to ma być naprawdę mroczna muzyka. Nasze umysły znajdowały się właśnie w takim stanie. Ten duch był nawet silniejszy niż w przeszłości. Ten album odzwierciedla to wszystko, o czym ostatnimi czasy myślimy - genezę głęboko depresyjnego charakteru nowej płyty określił Lord Seth.

Dodajmy, że "The Great Cold Distance" nagrano w studiu "Fascination Street", położonym na obrzeżach szwedzkiej miejscowości Örebro. Mastering miał miejsce w sztokholmskim studiu "Cutting Room". Studio "Fascination Street" jest tym samym miejscem, w którym w 2003 roku dokonano miksów poprzedniego studyjnego albumu Katatonii "Viva Emptiness".

Przeczytaj cały wywiad z wokalistą Katatonii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Katatonia | słuchać | wokalista
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama