Chris Cornell nie żyje. Świat muzyki przygnębiony
Agencja AP podała, że w wieku 52 lat zmarł nagle Chris Cornell, wokalista grup Soundgarden i Audioslave. Wiadomość o śmierci wstrząsnęła światem muzyki. Artyści wspominają Cornella za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Informację, że Chris Cornell zmarł w Detroit potwierdził rzecznik Soundgarden, Brian Bumbery.
"To była nagła i niespodziewana śmierć" - stwierdził Bumbery. "Rodzina i żona Cornella są w szoku" - dodał.
Pojawiły się również spekulacje, że rockman popełnił samobójstwo - jego ciało miało zostać znalezione w łazience pokoju hotelowego.
Wiadomość o śmierci Cornella wstrząsnęła środowiskiem muzycznym. W sieci wciąż pojawiają się wpisy artystów, którzy wspominają legendarnego wokalistę i kierują słowa wsparcia dla jego rodziny i przyjaciół.
"Dziękuję ci za przyjaźń, poczucie humoru, intelekt, wybitny i niezrównany talent. To był ogromny zaszczyt znać cię jako przyjaciela i kolegę z zespołu. (...) Twój piękny głos i twoja piękna osobowość na zawsze zostaną w moim sercu" - napisał Tom Morello, gitarzysta Rage Against The Machine, który grał z Cornellem w Audioslave.
Chrisa Cornella wspomnieli m.in. Nile Rodgers, Elton John, Joe Perry, Dave Navarro, Jimmy Page, Adam Lambert, Billy Idol, Slash, Maynard James Keenan (Tool), Sting i Lenny Kravitz.
"Jestem tak zszokowany wieścią o Chrisie Cornellu. To taka okropna i smutna strata! Myślę o jego przyjaciołach i rodzinie" - czytamy na profilu Dave'a Navarro z Red Hot Chili Peppers.