Reklama

Britney Spears w tarapatach? Pomoże jej matka

Problemy Britney Spears ciągną się bez końca. Zamiast skupić się nad powrotem do zdrowia i wypoczywać w spokoju, za wokalistką ciągnie się sprawa ojcowskiej kurateli, przeciwko której fani zawiązali ruch #freebritney. Artystka odpowiedziała na nie zapewnieniami, że ma się dobrze, i że takie działania się niepotrzebne. Teraz matka wokalistki chce, aby obok ojca, także ona miała wpływ na to, co dzieje się z jej córką. Będzie się o to starać drogą sądową.

Problemy Britney Spears ciągną się bez końca. Zamiast skupić się nad powrotem do zdrowia i  wypoczywać w spokoju, za wokalistką ciągnie się sprawa ojcowskiej kurateli, przeciwko której fani zawiązali ruch #freebritney. Artystka odpowiedziała na nie zapewnieniami, że ma się dobrze, i że takie działania się niepotrzebne. Teraz matka wokalistki chce, aby obok ojca, także ona miała wpływ na to, co dzieje się z jej córką. Będzie się o to starać drogą sądową.
Britney Spears nadal podlega kurateli swojego ojca /Frank Micelotta /Getty Images

Jakiś czas temu wokół Britney Spears (posłuchaj przeboju "Toxic"!) wybuchło zamieszanie wywołane pogłoskami, że artystka przebywa w szpitalu psychiatrycznym wbrew swojej woli, a wszystkiemu miałby być winny jej ojciec.

Fani wokalistki zaczęli domagać się m.in. zakończenia kurateli ojca nad Britney. W mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo podobnych głosów pod wspólnym hasłem "Free Britney".

Sama zainteresowana na wszystkie te głosy odpowiedziała publikując w mediach społecznościowych filmik, w którym zapewniała, że nikt jej do niczego nie zmusza i nic nie dzieje się wbrew jej woli. Wtedy jej były menedżer - Sam Lutfi - zasugerował wtedy, że nawet filmik, który opublikowała na Instagramie wokalistka, powstał pod przymusem ojca.

Reklama

"Próbuję przez chwilę skupić się na sobie, ale wszystko co dzieje się wokół, utrudnia mi życie. Nie wierzcie we wszystko, co przeczytacie lub usłyszycie" - napisała Spears i dodała, że wszystkie rozpowszechniane nieprawdziwe informacje o tym, że jest więziona przez ojca, to sprawka jej byłego menedżera, który się na niej mści.

"Moja sytuacja jest wyjątkowa, ale mogę obiecać, że w tej chwili robię to, co dla mnie najlepsze. Może nie wiecie na mój temat zbyt dużo, ale jestem silna i walczę o to, czego chcę! Wasze poświęcenie i miłość są niesamowite, ale aktualnie potrzebuję odrobiny prywatności, by poradzić sobie ze wszystkimi trudnymi sprawami w życiu. Jeśli mnie posłuchacie, będę na zawsze wdzięczna. Kocham was" - pisała artystka.

Teraz sprawy poszły o krok dalej. Serwis TMZ podał, że matka Britney - Lynne Spears – uważa, że ojciec nadużywa swojej władzy nad wokalistką. Z tego względu złożyła ona dokumenty w sądzie z prośbą, by jej prawnik mógł pojawić się na kolejnej rozprawie dotyczącej kurateli nad Britney. Matka chce ubiegać się o włączenie jej do sprawowania opieki nad córką.

Jednocześnie serwis sugeruje, że Britney może wykorzystywać matkę do walki z ojcem. Co ciekawe, kobiety długo nie utrzymywały ze sobą kontaktu, teraz natomiast Lynne wprowadziła się do domu Britney.

Wokalistka podobno nadal jest w kiepskiej formie psychicznej. Pomóc próbuje jej ojciec, stosując jednak rygorystyczne zasady, których Britney musi przestrzegać. Nie wolno np. używać jej smartfona, by nie miała dostępu do internetu.

Równocześnie serwis TMZ poinformował, że Britney czuje się gorzej także ze względu na byłego menedżera, który nęka ją, jej rodzinę i podjudza fanów. Wokalistka zażądała ochrony przed Lutfim i złożyła stosowny wniosek w sądzie. Prawnicy artystki twierdzą, że działania mężczyzny mają na ich klientkę i jej zdrowie psychiczne negatywny wpływ. Sad podtrzymał prośbę artystki i wydał zakaz zbliżania się Lufiego do Britney na odległość mniejszą, niż 200 jardów (prawie 183 metry). Były manager nie może wypowiadać się też publicznie na temat byłej podopiecznej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy