Reklama

Andrzej Zieliński ma 60 lat

Andrzej Zieliński - wokalista, pianista, twórca i lider popularnego w latach 60. i 70. zespołu Skaldowie, kompozytor m.in. przebojów "W żółtych płomieniach liści", "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" i "Wiosna" - skończył we wtorek, 5 października, 60 lat.

Zieliński, urodziny w Gdowie (woj. małopolskie), ukończył średnią szkołę muzyczną w klasie fortepianu. Studiował pianistykę i kompozycję w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej (obecnie Akademii Muzycznej) w Krakowie.

W latach 60. współpracował z kabaretem "Sowizdrzał". Swój pierwszy zespół - Sekstet Krakowski stworzył w 1964 roku. Poza grającym na instrumentach klawiszowych Zielińskim, formację tworzyli również m.in. Feliks Naglicki (gitara basowa) i Jan Budziaszek (perkusja), którzy potem trafili także do Skaldów. Zespół powstał w 1965 roku. Nazwa grupy wywodzi się od słowa "skald", oznaczającego średniowiecznego śpiewaka i poetę ze Skandynawii.

Reklama

Pierwszym utworem lansowanym przez grupę była "Moja czarownica" z tekstem aktora "Piwnicy pod Baranami" Wiesława Dymnego. Dzięki tej właśnie piosence zespół wygrał w październiku 1965 r. II Krakowską Giełdę Piosenki. Od początku istnienia formacji gra w niej również młodszy brat Andrzeja Zielińskiego - skrzypek, wiolonczelista i trębacz Jacek Zieliński.

Najwięcej tekstów do muzyki Zielińskiego napisał krakowski poeta Leszek Aleksander Moczulski. Poza nim piosenki zespołu współtworzyli m.in. Wojciech Młynarski, Agnieszka Osiecka, Ernest Bryll.

"Nigdy nie komponowałem muzyki do tekstów błahych" - powiedział artysta w jednym z wywiadów. "Nie brałem do współpracy tak zwanych tekściarzy, którzy pisali byle co, żeby tylko można było zarobić. Komponowałem do tekstów wartościowych. Czasami były żartobliwe, miały fabułę, historyjkę, zawsze wyróżniały się pięknym językiem. Takiego języka do dzisiaj nikt nie posiadł, wręcz przeciwnie, język polskich piosenek wykrzywił się i schamiał. To dla mnie bełkot, ale taka widocznie jest chwilowa moda, na którą nie warto zwracać najmniejszej uwagi" - uważa Zieliński.

Skaldowie szybko podbili rynek swoim charakterystycznym brzmieniem rockowym z elementami folku. Największe sukcesy odnosili na przełomie lat 60. i 70. Listy przebojów były okupowane przez piosenki Skaldów. Od połowy lat 70. popularność zespołu zaczęła maleć.

"Nie da się cały czas pisać przebojów. Nie udało się to nawet Beatlesom. Przychodzą nowi wykonawcy - trzeba odpocząć, coś zmienić. Tak było również z nami" - ocenił Zieliński.

Na początku lat 80. artysta wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka do dziś. Wyznał jednak, że często odwiedza Polskę.

"Jeśli tylko jest taka możliwość, występuję ze Skaldami. W Ameryce nadal śpiewam oraz komponuję, nie tylko piosenki. Piszę np. muzykę do reklam" - powiedział.

Na razie Zieliński nie myśli o zakończeniu działalności zespołu, który w 2000 roku obchodził jubileusz 35-lecia istnienia.

"Jako wokalista mam już prawo do emerytury, ale na razie nie chcę z tego prawa korzystać. Muzyka tym się różni od sportu, że można grać do końca. W tym zawodzie ważna jest kondycja fizyczna - niewątpliwie trzeba ustać na scenie te dwie godziny. Ale my tę kondycję mamy. Wiek niczego nie zmienia" - podkreślił jubilat.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Skaldowie | wokalista | piosenki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama