60 lat polskiego rock'n'rolla. "Nikt nam nie weźmie młodości" w Gdańsku
24 marca 1959 r. w klubie Rudy Kot w Gdańsku odbył się koncert grupy Rhythm & Blues, który uznaje się za początek rock'n'rolla w Polsce. 60 lat później, w niedzielę o godz. 16:00 w należącej do Muzeum Gdańska, Galerii Palowej Ratusza Głównego Miasta otwarta zostanie wystawa "Nikt nam nie weźmie młodości" poświęcona początkom big bitu w Polsce.
Również 24 marca w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku (początek godz. 18) zagrają Czerwono-Czarni, jedna z legend polskiego big-bitu.
W założeniu zespół miał być kontynuacją wspomnianej grupy Rhythm & Blues (początkowo jej wokalistą był Bogusław Wyrobek). Przez lata przez Czerwono-Czarnych przewinęli się m.in. Karin Stanek, Helena Majdaniec, Kasia Sobczyk, Wojciech Gąssowski, Michaj Burano, Toni Keczer, Jacek Lech, Maciej Kossowski i Henryk Fabian.
Niektóre z gwiazd tamtego czasu zmarły w zapomnieniu - jak choćby Karin Stanek, Kasia Sobczyk, Henryk Fabian czy Toni Keczer. Stanek zmarła 15 lutego 2011 roku w niemieckim szpitalu. Prywatny pogrzeb artystki owiany był tajemnicą.
Na początku lat 60. w Gdańsku powstały też kolejne formacje ważne dla rozwoju muzyki rozrywkowej - Niebiesko-Czarni i Czerwone Gitary.
Głównym animatorem w Polsce stał się red. Franciszek Walicki, twórca trzech najważniejszych zespołów pierwszej generacji polskiego rock'n'rolla. On też był pomysłodawcą fortelu, który polegał na zastąpieniu irytującego ludową władze terminu rock & roll, bardziej neutralnym (bigbit) czy wręcz swojskim (mocne uderzenie).
"Administracyjne utrudnienia oraz niezwykle skromny asortyment dostępny w państwowych sklepach muzycznych nie przeszkadzały młodym ludziom w uprawianiu ukochanej muzyki. Nie mogąc zdobyć niezbędnych instrumentów, kolumn i wzmacniaczy, budowali sprzęt we własnym zakresie, niejednokrotnie uciekając się do kradzieży głośników z ulicznych megafonów, adaptując poniemieckie i sowieckie radioodbiorniki, konstruując gitary elektryczne z desek do prasowania, słuchawek telefonicznych itp. Innym źródłem zaopatrzenia bywała kontrabanda" - wspomina Marcin Jacobson, menedżer, publicysta i jeden z dwóch kuratorów wystawy "Nikt nam nie weźmie młodości".
"Na wystawie zobaczyć będzie można m.in. zbudowany tym sposobem wzmacniacz Leszka Bogdanowicza (Rhythm & Blues), pierwszy elektryczny kontrabas skonstruowany przez Wiesława Katanę (Czerwono-Czarni) czy perkusję Ludwig sprowadzona nie całkiem legalnie przez Jerzego Skrzypczyka (Czerwone Gitary). Obok nich prezentowane będą tzw. samodziały czyli urządzenia i instrumenty budowane przez rzemieślników i majsterkowiczów" - dodaje Marcin Jacobson.
Wystawa czynna będzie w dniach 25 marca - 18 sierpnia w Galerii Palowej Ratusza Głównego Miasta Gdańska. W siedzibie Muzeum Gdańska zostanie zaprezentowanych blisko 150 eksponatów, których używali muzycy działający w latach 50-70. ubiegłego wieku.
Dużą atrakcją na wystawie będą zapewne dwa zabytkowe mikrofony, należące dzisiaj kolekcjonerskich rarytasów. Z jednego z takich mikrofonów w swoim czasie, na scenie Carnegie Hall w Nowym Jorku i w studio BBC w Londynie korzystali np. Ella Fitzgerald, Frank Sinatra czy Bill Haley. Drugi widnieje na niemal wszystkich zdjęciach Micka Jaggera pochodzących z legendarnego koncertu The Rolling Stones, który odbył się 13 kwietnia 1967 roku w Sali Kongresowej warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. W tym drugim przypadku historia jest o tyle pikantna, że w przerwie między końcem koncertu a bisem, ów mikrofon został skradziony ze sceny i to mimo, że wszędzie pełno było milicjantów i tajniaków.
"Historia zniknięcia tego konkretnego eksponatu obrazuje nie tylko znaczenie koncertu, który odbił się echem w całej ówczesnej Polsce i spontanicznych zachowań zafascynowanej beatem publiczności. Właśnie takimi metodami sposób muzycy tworzący w latach 50-70. pozyskiwali sprzęt, którego im brakowało. Wiele instrumentów i urządzeń powstawało dzięki zaradności i inwencji młodych ludzi, dla których nawet magnesiki od kuchennych szafek czy kradzione z remontowanych czołgów przełączniki i gałki były na wagę złota. Na Zachodzie chcąc zostać muzykiem wystarczyło pójść do sklepu i kupić co trzeba, a w ówczesnej Polsce niezbędna była determinacja, pomysłowość, a czasem i igranie z prawem. Myślę, że odwiedzający naszą wystawę, uświadomią sobie jak wiele trudu wymagało wtedy granie ulubionej muzyki i jak wielki skok technologiczny został wykonany od tamtych dni" - opowiada Grzegorz Jedlicki z Muzeum Gdańska, kurator wystawy.
Ceny biletów na wystawę:
normalny: 12 zł; ulgowy: 6 zł; rodzinny bilet wstępu do Ratusza Głównego Miasta: 20 zł
normalny: 5 zł, ulgowy bilet wstępu na wystawę czasową: 3 zł
bezpłatnie: z Kartą Mieszkańca lub wedle kryteriów specjalnych podanych na stronie internetowej Muzeum Gdańska.