Reklama

50 lat od śmierci Krzysztofa Komedy. Lekarz, który stał się muzyczną legendą

23 kwietnia mija 50 lat od niespodziewanej śmierci Krzysztofa Komedy – wybitnego kompozytora i pianisty jazzowego, autora muzyki do kultowych polskich filmów. Jego muzyką zachwyciło się Hollywood, niestety wielką karierę przerwało przedwczesne odejście.

23 kwietnia mija 50 lat od niespodziewanej śmierci Krzysztofa Komedy – wybitnego kompozytora i pianisty jazzowego, autora muzyki do kultowych polskich filmów. Jego muzyką zachwyciło się Hollywood, niestety wielką karierę przerwało przedwczesne odejście.
Krzysztof Komeda Trzciński zmarł 50 lat temu - 23 kwietnia 1969 roku /Wojciech Plewiński /Agencja FORUM

Krzysztof Komeda, a właściwie Krzysztof Trzciński, sławę zyskał m.in. za sprawą muzyki do filmów. Jest autorem 65. ścieżek do takich obrazów jak "Niewinni Czarodzieje" Andrzeja Wajdy, "Nóż w wodzie" czy "Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego.

Komeda już jako czterolatek zaczął pobierać lekcje nauki gry na fortepianie. Naukę w szkole, do której dostał się mając osiem lat, uniemożliwiła mu wojna. Pomimo przeciwności losu, chłopiec pobierał prywatne lekcje, by później wrócić do formalnej edukacji. Jego zainteresowanie bardziej, niż wokół muzyki klasycznej, zaczęły oscylować wokół muzyki rozrywkowej i tanecznej. Pokochał jazz, który był zakazany przez socjalistyczne władze i uznawany za element burżuazyjnej propagandy.

Reklama

Muzyka zajmował się po studiach, a później też po pracy. Za namową matki, przyszły artysta wybrał studia medyczne, po których został uznanym lekarzem laryngologiem. Pracując w klinice w Poznaniu występował już pod pseudonimem Komeda. Grywał w różnych zespołach aż do momentu, kiedy w 1956 roku Trzciński założył Komeda Sextet, do którego zaprosił m.in. Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego i Jerzego Miliana. Grupa ta odniosła spektakularny sukces na 1. Festiwalu Jazzowym w Sopocie.

Gdyby nie ogromna miłość do muzyki, Komeda po obronie medycznego dyplomu, mógłby wybrać prestiżowy staż w czeskiej Pradze, gdzie znajdowała się słynna na całą Europę klinika laryngologiczna. Muzyk uznał jednak, że muzyki i medycyny nie da się połączyć, ostatecznie wybierając tą pierwszą. W podjęciu tej decyzji pomogła mu związana z krakowskim środowiskiem jazzowym menedżerka, która później została jego żona i muzą – Zofia Trzcińska (Tittenbrun).

Drzwi do międzynarodowej kariery otworzyła Komedzie muzyka komponowana do filmów. To dzięki niej zyskał światowy rozgłos. Pierwszym obrazem, do którego stworzył muzykę, była etiuda filmowa Romana Polańskiego – "Dwaj ludzie z szafą".

W 1968 Komeda na zaproszenie Polańskiego poleciał do Los Angeles. Miał skomponować muzykę do horroru "Dziecko Rosemary". Jak wspomina jego pasierb, Tomasz Lach, wylądował tam zaledwie z kilkoma dolarami w kieszeni, by trzy miesiące później mieszkać w apartamencie i bywać na hollywoodzkich imprezach.

W Hollywood zachwycano się jego kołysanką "Sleep Safe and Warm", która jest motywem przewodnim do filmu "Dziecka Rosemary", jak też muzyką do "The Riot". Międzynarodowa kariera stała przed nim otworem.

Wszystko przekreślił jednak feralny wypadek. W grudniu 1968 roku w nocy, podczas spaceru, przyjaciel Komedy - Marek Hłasko - niechcący popchną kolegę. Ten, na skutek upadku, zranił się w głowę. U muzyka stwierdzono krwiaka mózgu.

Artysta przez jakiś czas przebywał w amerykańskim szpitalu, później został przewieziony do Polski, gdzie zmarł 23 kwietnia 1969 roku, tuż przed swoimi 38. urodzinami.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Komeda Krzysztof
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy