Reklama

Setki fanów pamiętało o Morrisonie

Setki fanów legendarnego lidera grupy The Doors, Jima Morrisona, zgromadziło się w wokół jego grobu na paryskim cmentarzu Pere-Lachaise w 40. rocznicę śmierci piosenkarza. Wokalista zginął tragicznie w Paryżu w wieku 27 lat w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach.

Wśród przybyłych była dziesiątka młodych Włochów z regionu Trevise. "Pół życia spędziłem na myśleniu o Morrisonie. Dla mnie to nie jest tylko piosenkarz" - zwierzał się dziennikarzom trzydziestolatek David Martin, jeden z członków włoskiej grupki fanów The Doors.

"Przyjeżdżam tu co pięć lat, to taka moja mała pielgrzymka"- wyjaśnił z kolei fan rocka z Bretanii.

W niedzielę Pere Lachaise odwiedzili też byli koledzy Morrisona z zespołu: klawiszowiec Ray Manzarek i gitarzysta Robby Krieger. Obaj muzycy dali w niedzielę specjalny, rocznicowy koncert w znanej paryskiej sali Bataclan.

Reklama

Nagrobek lidera The Doors, położony nieopodal miejsca spoczynku Chopina i Balzaka, pozostaje od lat jednym z najczęściej uczęszczanych miejsc na Pere Lachaise. Odwiedzają je turyści, ale też młodzieżowe grupy, które do niedawna urządzały na grobie piosenkarza alkoholowe i narkotyczne "zloty".

Ekscesy zdarzały się tak często, że miejsca strzeże dziś nieprzerwanie policyjna obstawa, a wokół grobu ustawiono barierki.

Jim Morrison został znaleziony martwy 3 lipca 1971 roku w swojej wannie w paryskim apartamencie. Przyczyny jego nagłej śmierci otacza wciąż aura tajemnicy. Zaraz po zgonie nie zarządzono sekcji zwłok. Oficjalnie podano, że muzyk zmarł na atak serca. Pojawiły się jednak także spekulacje, że piosenkarz przedawkował narkotyki, od których był uzależniony w ostatnich latach życia.

Czytaj także:

Zagadka śmierci Jima Morrisona

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Doors | Jim Morrison | fan | cmentarz | Doors
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy