Reklama

Mocno poturbowani muzycy Oddziału Zamkniętego

"Wszyscy wyglądają na naprawdę mocno poturbowanych, posiniaczonych, zmęczonych, obolałych" - informuje na Facebooku Dobrosława Zych, partnerka gitarzysty i lidera Oddziału Zamkniętego, Wojtka Łuczaj-Pogorzelskiego.

Przypomnijmy - członkowie zespołu jadący w poniedziałek (29 sierpnia) wieczorem do Warszawy, mieli wypadek w miejscowości Kolonia Promna koło Białobrzegów (woj. mazowieckie). Z ustaleń policji wynika, że mercedes sprinter, którym jechali muzycy, z nieustalonych przyczyn zjechał do rowu i dachował.

W busie nie było wokalisty Cezarego Zybały-Strzeleckiego i basisty Grzegorza "Ornette" Stępnia.

W odpowiedzi na zaniepokojone telefony przyjaciół poszkodowanych i fanów zespołu, Dobrosława Zych poinformowała o stanie zdrowia muzyków:

Reklama

"Piotrek jest nie do poznania (połamany kregosłup, złamany mostek, żebra). Wojtek ma połamane żebra lewej strony, ciężko mu się oddycha i porusza. Świero i Komi wyglądają jak skopani, rany i otarcia, spuchnięty bark, ciężko im się poruszać. Wodzu, z którym wydawało się jeszcze wczoraj, że wyszedł z tego bez szwanku, boli go głowa, a noga, na którą zaczął kuleć, podwoiła swoją objętość - trafił dzisiaj do szpitala w Konstancinie" - czytamy.

"Leszek kierowca, który jest w szpitalu w Łodzi, ma wstrząs mózgu, jest wciąż oszołomiony i trwają badania. Jedno jest pewne - nie był pijanym kierowcą wbrew pobożnym życzeniom niektórych mediów" - zaznacza Dobrosława Zych.

"Poza tym przygnębiającym tematem jest przebój tych szpitali: wrzuć monetę a pooglądasz telewizję przez godzinę" - dodaje na koniec.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Oddział Zamknięty | wypadek | szpital
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy