Reklama

John Entwistle: Buhaj gitary basowej

10 lat temu zmarł John Entwistle, najprawdopodobniej najlepszy rockowy basista wszech czasów, a na pewno autor najsłynniejszej solówki na tym instrumencie.

"Nie słyszałem, by ktokolwiek grał w taki sposób, w jaki ja gram w moim zespole. I jestem szczęśliwy z tego powodu" - w ten sposób enigmatyczny John Entwistle komentował wyjątkowy styl gry na gitarze basowej, który dał mu miejsce w panteonie najwybitniejszych rockowych wirtuozów tego instrumentu. A jak powstał unikatowy sposób gry basisty The Who?

Młody John początkowo przyuczany był do gry na trąbce, waltorni i fortepianie. Jak wspominał później, dzięki temu jego palce nabrały mocy i zwinności, a jego efektowny sposób gry na basie określano jako "pisanie na maszynie". Sam muzyk zyskał natomiast wszystko mówiącą ksywkę "Thunderfingers" ("Grzmiące palce"). Zresztą grał nie tylko klasycznie palcami, bo płynnie potrafił przejść do gry piórkiem czy tappingu - i to w trakcie trwania jednego utworu.

Reklama

Podczas koncertów The Who właśnie palce wydawały się być jedyną poruszającą się częścią ciała basisty. W przeciwieństwie do hiperekspresyjnych na scenie kolegów John Entwistle stał spokojnie z boku, statycznie pogrążony w grze i z dystansu obserwujący szaleństwa wokalisty Rogera Daltreya, słynny "wiatrak" gitarzysty Pete'a Townshenda czy nieujarzmione wybryki perkusisty Keitha Moona. Jego lodowaty spokój na scenie stał się wręcz tak ikoniczny jak wspomniane "wiatraki" Townshenda.

Słynne basowe solo i opanowanie na scenie w "My Generation":


"Pisanie na maszynie" dawało artyście więcej możliwości, bo dzięki temu mógł jednocześnie grać na trzech-czterech strunach, bądź uderzać jednocześnie kilkoma palcami w jedną strunę. Z tego powodu partie gitary basowej w The Who różniły się od klasycznego pojmowania roli tego instrumentu tak znacząco, że sam John Entwistle zadeklarował kiedyś: "The Who nie mają porządnego basisty w zespole".

Charakteryzując brzmienie swojej formacji, Pete Townshend zaznaczał, że basista odpowiedzialny był za utrzymanie rytmu piosenek, a to ze względu na swobodę partii perkusji Keitha Moona. I chyba tylko dzięki niesamowitym umiejętnościom basista był w stanie nadążyć za galopującymi partiami bębnów.

John Entwistle pozwala się wyszaleć kolegom w "Baba O'Riley":


Dodajmy, że sam John Entwistle, by nadać rozmachu brzmieniu gitary basowej, nastawiał wzmacniacze na "pełny sopran, pełna moc" ("full treble, full volume"). Dzięki temu John Entwistle był - jak stwierdził Bill Wyman z The Rolling Stones - "najgłośniejszym człowiekiem na scenie", jednocześnie pozostając "najbardziej cichym" w relacjach prywatnych.

Nie oznacza to, że basista The Who nie korzystał z uroków życia gwiazdy rocka. Wręcz przeciwnie, muzyk został ochrzczony przez kolegów ksywką "The Ox" ("Buhaj"), ponieważ potrafił "zjeść, wypić i zrobić dużo więcej niż pozostali".

To nie jest solówka! Niesamowita partia gitary basowej w "Won't Get Fooled Again":


Stare przyzwyczajania z czasów najwyższych lotów The Who pozostały z Johnem Entwistle do samego końca. Muzyk zmarł 27 czerwca 2002 roku w pokoju numer 658 w Hard Rock Hotel w Las Vegas w przededniu amerykańskiej trasy koncertowej The Who. Przyczyną śmierci 57-letniego artysty był atak serca spowodowany kokainą, którą zażywał w towarzystwie striptizerki i groupie Alycen Rowse. To właśnie ona po przebudzeniu późnym rankiem zorientowała się, że leżący obok niej basista The Who jest martwy.

John Entwistle do końca życia pozostawał tajemnicą dla najbliższych kolegów z zespołu. Jak przyznał gitarzysta Pete Townshend, dopiero po śmierci dowiedział się, że basista przez długi okres czasu był członkiem... loży masońskiej.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: basista | gitary | The Who
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy