Reklama

Hanoi Rocks: 30 lat od tragicznej śmierci Razzle

30 lat temu, 8 grudnia 1984 roku na skutek obrażeń poniesionych w wypadku samochodowym zginął Nicholas "Razzle" Dingley, perkusista glamrockowej grupy Hanoi Rocks. Za kierownicą siedział pijany Vince Neil, wokalista Motley Crue.

Pochodząca z Finlandii grupa Hanoi Rocks powstała na przełomie lat 70. i 80. Za sprawą energetycznych koncertów zdobyła rozpoznawalność w Skandynawii. Jesienią 1981 r. zespół przeniósł się do Londynu, gdzie zaczął nagrywać drugi album. Już po jego wydaniu wokalista Michael Monroe poznał fana swojej formacji - był nim Razzle. Po kilku spotkaniach na koncertach Nicholas Dingley zadeklarował, że chce być perkusistą Hanoi Rocks. A ponieważ Gyp Casino, ówczesny bębniarz formacji, miał spore problemy z narkotykami, depresją i myślami samobójczymi, szybko dokonano zamiany za perkusją. Później muzycy Hanoi Rocks zgodnie przyznawali, że dołączenie Razzle'a uratowało ten zespół przed rozpadem.

Reklama

Popularność rockmanów z Finlandii zaczęła stopniowo rosnąć, a prawdziwy szał na punkcie zespołu wybuchł w Japonii (i innych krajach azjatyckich). W październiku 1983 roku na ich koncert specjalnie do Londynu z USA przyleciał słynny producent Bob Ezrin (m.in. Pink Floyd, Alice Cooper, Kiss), który zdecydował, że zajmie się piątym studyjnym albumem zespołu. Płyta "Two Steps From The Move" ukazała się ostatecznie w sierpniu 1984 r., po kolejnej udanej trasie w Azji (japońscy fani nie odstępowali muzyków o krok) i Wielkiej Brytanii. Wielki sukces w Stanach Zjednoczonych (singel z nową wersją "Don't You Ever Leave Me" rozszedł się tam w ilości ponad 60 tysięcy egzemplarzy) był o krok.


W listopadzie 1984 r. grupa zaczęła trasę po wschodnim wybrzeżu USA, jednak kilka koncertów zostało odwołanych, gdy kostkę uszkodził Michael Monroe. Przerwę na powrót do zdrowia swojego frontmana pozostali muzycy (basista Sam Yaffa, gitarzysta Andy McCoy i Razzle) wykorzystali na imprezowanie z kumplami z amerykańskiej grupy Motley Crue, z którymi dobrze poznali się podczas ich występu na festiwalu Donnington w Wielkiej Brytanii. Późnym popołudniem 8 grudnia w domu Vince'a Neila impreza przyhamowała, gdy okazało się, że skończyło się piwo. Uzupełnić zapasy postanowili Neil i Razzle, którzy będąc pod wpływem alkoholu wsiedli do lśniącego czerwonego De Tomaso Pantera z 1972 roku należącego do wokalisty Motley Crue. W drodze powrotnej ze sklepu Vince Neil stracił panowanie nad rozpędzonym sportowym samochodem i uderzył drzwiami pasażera w inny pojazd.

"Wszystko jest w porządku" - miał mówić po wypadku Vince Neil, który opuścił samochód z butelką piwa w ręku. Ciężko ranny Razzle został przewieziony do szpitala South Bay, gdzie po godzinie 19 lokalnego czasu stwierdzono zgon perkusisty (w Europie był już 9 grudnia i ta data widnieje na grobie muzyka). Miał zaledwie 24 lata. "Too Fast To Live, Too Young To Die" - taki napis znalazł się na stronie poświęconej bębniarzowi Hanoi Rocks.

Wkrótce na miejsce wypadku dotarli Andy McCoy i Tommy Lee, perkusista Motley Crue. Ten drugi wspominał, że zobaczył siedzącego na krawężniku Vince'a Neila skutego kajdankami i buta Nicholasa Dingleya na środku drogi (inne źródła podają o leżącym kapeluszu). Wiadomość o śmierci Razzle od McCoya trafiła do menedżera zespołu Seppo Vesterinena, który zawiadomił pozostałych muzyków Hanoi Rocks.


Vince Neil został oskarżony o prowadzenie pod wpływem alkoholu i doprowadzenie do wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Po wpłaceniu kaucji w wysokości 2,5 tys. dolarów wokalista wyszedł z aresztu. W lipcu 1985 roku został skazany na 30 dni więzienia (ostatecznie odsiedział 20 dni, podczas których mył samochody przy minimalnym dozorze) i ok. 2,6 mln dolarów kary.

"Powinienem iść do więzienia, zasługiwałem na to. Ale odsiedziałem tylko 30 dni, bo taka jest siła kasy. To popieprzone" - żałował dwie dekady później Vince Neil.

"Theatre of Pain", trzeci studyjny album Motley Crue, dedykowany był pamięci Razzle'a.

"Był wypadek, w którym niestety zginął nasz perkusista. Jeśli chodzi o Vince'a Neila, to nie mam nic do powiedzenia. To był wypadek. To, co się stało, już się nie odstanie. Wszyscy od tego bardzo cierpieliśmy" - mówił w 2011 roku Michael Monroe.

Tragiczny wypadek przerwał rozwijającą się karierę zespołu - grupa odwołała amerykańskie koncerty i wróciła do Londynu. W styczniu 1985 r. w Helsinkach zagrała dwa występy upamiętniające perkusistę. Wkrótce potem odszedł basista Sam Yaffa, a kilka miesięcy później Michael Monroe oficjalnie ogłosił rozstanie z Hanoi Rocks. To był koniec, choć grupa reaktywowała się w latach 2001-09.

Hanoi Rocks wywarli spory wpływ na twórczość takich zespołów, jak m.in. Guns N'Roses (Slash i Duff McKagan mieli kupione bilety na ich koncert w Los Angeles, który został odwołany po śmierci Razzle), Poison, L.A. Guns i Ratt.

"Razzle zawsze chciał trafić do Los Angeles. Myślał, że to najlepsze miejsce na świecie. Dostał się tam i cieszył się z tego do swoich ostatnich chwil" - głosiło oświadczenie rzecznika grupy opublikowane po śmierci perkusisty Hanoi Rocks.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hanoi Rocks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy