Reklama

Eddie Van Halen: Absolutny top gitary

Bez względu na to, czy lubimy muzyków szeregować w rankingach, świętujący dziś (26 stycznia) 60. urodziny Eddie Van Halen to jeden z najlepszych gitarzystów rockowych wszech czasów.

Jego gitarowymi idolami są Eric Clapton i Jimmy Page, ale dla wielu fanów pochodzący z Holandii Eddie van Halen przerósł swoich mistrzów. W 2012 roku w głosowaniu czytelników "Guitar World" gitarzysta grupy Van Halen znalazł się na samym szczycie, w pokonanym polu pozostawiając m.in. Briana Maya (Queen) i Alexa Lifesona (Rush).

Tytuł jednego z najlepszych i najbardziej wpływowych gitarzystów przynajmniej XX wieku zawdzięcza właściwie jednemu utworowi. Mowa o "Eruption" z imiennego debiutu Van Halen z 1978 roku.

Reklama

Instrumentalny numer to właściwie popis umiejętności Eddiego Van Halena, który do perfekcji doprowadził tzw. oburęczny tapping. Prekursorem tej techniki był Steve Hackett, na początku lat 70. gitarzysta Genesis.

"Eruption" do dziś uważany jest za jeden z najtrudniejszych utworów Van Halen. Sam Eddie nie jest jednak do końca zadowolony z tej wersji, która trafiła na płytę "Van Halen", uważając, że mógł zagrać jeszcze lepiej.


"[Ten album] dał światu nowego gitarowego bohatera i charyzmatycznego frontmana" - pisał krytyk "Rolling Stone'a" o Eddie'em i Davidzie Lee Rothu, wokaliście Van Halen.

Z debiutu amerykańskiej formacji pochodzą jeszcze tak znane utwory, jak m.in. "Ain't Talkin' 'bout Love" czy "Runnin' With the Devil". Kwartet w latach 80. był jednym z najpopularniejszych zespołów na świecie, a miejsce na szczycie zawdzięcza płycie "1984" (z przebojami "Jump" i "Panama" na czele), która tylko w samych Stanach Zjednoczonych sprzedała się w ponad 12-mln nakładzie.

Jeszcze zanim Eddie Van Halen odniósł sukces ze swoją grupą sondował Gene'a Simmonsa z Kiss (to on wyprodukował pierwsze demo Van Halen) w sprawie dołączenia do jego zespołu za Ace'a Frehleya. Simmons, a także brat Eddiego, perkusista Van Halen - Alex, przekonali go do tego, by jednak pozostał w Van Halen. Niespełna dwa lata później ukazał się album "1984", a przybysza z Holandii komplementowali jego niedawni idole, jak m.in. Jimmy Page.


Poza swoją macierzystą formacją Eddie zabłysnął w 1982 roku, kiedy do współpracy zaprosił go Quincy Jones, producent i współtwórca przełomowej płyty "Thriller" Michaela Jacksona. Początkowo gitarzysta myślał, że ktoś sobie robi z niego telefoniczne żarty. Kiedy w końcu uwierzył, że to naprawdę Quincy Jones, od razu zdecydował się przyjąć propozycję. Eddie zagrał improwizowane solo w piosence "Beat It", w dodatku zrobił to za darmo. "Zdaniem wszystkich naokoło byłem kompletnym głupkiem, ale ja wiedziałem, co robię" - wspominał po latach. Główne partie gitary w "Beat It" należą do Steve'a Lukathera, lidera grupy Toto. Eddie nie pojawia się też w teledysku.


Eddie Van Halen ma w swoim domu ponad 650 gitar, wiele z nich sygnowanych jest jego nazwiskiem. Do gitarzysty należy też kilka patentów związanych z osprzętem.

W lutym 2012 r. grupa Van Halen wydała powrotny album "Different Kind of Truth" (po 14-letniej przerwie) i zarazem pierwszy z Davidem Lee Rothem w roli wokalisty od czasu "1984". Powrót nie był do końca udany, bo w związku z problemami zdrowotnymi gitarzysty (przeszedł operację jelita grubego) odwołano serię koncertów w Japonii. W 2013 r. grupa dała raptem kilka występów, a ostatni wpis na oficjalnym profilu Van Halen na Facebooku to bożonarodzeniowe życzenia z grudnia 2014 r.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eddie Van Halen | Van Halen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy