Reklama

Zara Larsson "Poster Girl": Płyta na każde serce [RECENZJA]

Zara Larsson na nowej płycie faktycznie staje się dziewczyną z plakatu: tą, której będzie słuchać wielu, ale o jej prawdziwej twarzy nie dowiemy się z albumu niczego.

Zara Larsson na nowej płycie faktycznie staje się dziewczyną z plakatu: tą, której będzie słuchać wielu, ale o jej prawdziwej twarzy nie dowiemy się z albumu niczego.
Rozmarzona Zara Larsson na okładce płyty "Poster Girl" /

Zaskakująco potoczyła się kariera szwedzkiej wokalistki, Zary Larsson. W czasach, gdy kuje się żelazo póki gorące, na nową pozycję autorki hitowego "Lush Life" trzeba było czekać aż 4 lata. Prawie pół dekady dla zaledwie 37 minut. Czy było warto czekać?  

Zara Larsson nagrała płytę, która zaspokoi potrzeby każdego serca: tego samotnego, beznadziejnie zakochanego, w szczęśliwym związku, w nieszczęśliwym związku, złamanego... W każdym razie słychać, że ewidentnie chce chwycić kilka srok za ogon, zaspokajając potrzeby osób na każdym etapie związku. Muzycznie ta rozbieżność jest bardzo podobna. A jak to się sprawdza? Cóż, bardzo różnie.

Reklama

Mamy naprawdę dobre strzały pokroju "Need Someone" z rozmarzoną, słodką partią fortepianu i z niesamowicie przyjemną partią basu przywołującą skojarzenia z "The Less I Know The Better" Tame Impala. Swoboda i lekkość warstwy instrumentalnej "FFF" (Falling for a Friend) świetnie kontrastuje ze śpiewem Zary wchodzącej na nieco bardziej przejęte struny niż na reszcie albumu - czy tylko ja tam słyszę trochę Kylie Minogue z okresu "Fever"?

Trudno nie zakochać się w utworze tytułowym, który pewnie błyskawicznie skojarzy się wam z wycieczkami w disco, jakimi raczyła nas na ostatnim krążku Dua Lipa. A równie bujające "Look What You've Done" z tymi smyczkami to utwór, który mógł powstać tylko w kraju ABBY.

Ale często nie jest tak słodko: za główną inspirację "Right Here" podawana jest Robyn, ale przyznajmy, że brakuje tutaj też duszności, która magnetyzuje w twórczości autorki "Honey". "Talk About Love" brzmi jakby próbowano do jednego garnka wrzucić r'n'b, tropical house, odrobinę future house'u oraz trap zapewniony tutaj przez gościnny występ Young Thunga. I tak, ta mieszanka ostatecznie wypada na tak nijaką, jak możecie się spodziewać po tym opisie. 

Zasadniczo mam z tym albumem jeden bardzo duży problem: nawet jeżeli czerpie on z wielu innych artystów, to te inspiracje są boleśnie ugładzane. Jest to oczywiście wynikiem tego, że album "Poster Girl" chce być wyjątkowo przyjazny radiu. Utwory starają się ciągle brzmieć jak "ktoś", ale nigdy nie brzmią jakbyśmy słuchali czegoś, za czym może stać wyłącznie Zara Larsson. Uznanie "WOW" za generyczny utwór to nie jego krytyka - to fakt. Wrażenie radiowości wzmacniane jest przez fakt, że nowy album Zary Larsson to produkcja nieskazitelna brzmieniowo do tego stopnia, w którym wydaje się wręcz zmechanizowana.

Zresztą, jeżeli przegrzebiecie się przez występy na żywo Zary Larsson z pewnością docenicie niezwykłe zdolności wokalne artystki. Tylko zupełnie nie przekłada się to na to, co usłyszycie na "Poster Girl". Nie dość, że hiperpoprawny mix wygładza partie wokalne, to jeszcze kastruje je z charakteru.

Jak słyszę jak auto-tune stara się poprawiać jej wokal na końcówkach taktu w "Right Here", to mam ochotę znaleźć adresy wszystkich osób stojących za technicznymi aspektami tej pozycji i porządnie ich wychłostać. Gdy Larsson wchodzi na wyższe rejestry, mała dynamika sprawia, że wybrzmiewa to na tym samym poziomie głośności, co "cichsze" momenty partii wokalnym. Tym samym nawet te najbardziej momenty emocjonalne zwyczajnie nie działają. A że Larrson swoją niespecjalnie charakterystyczną barwę głosu doskonale nadrabia warsztatem, to takie podejście do mixu wokalu zmienia uzdolnioną wokalistkę w postać, jakich na scenie jest naprawdę wiele.

Czym jest więc "Poster Girl"? Niezbyt angażującą pozycją poruszającą temat każdego etapu miłości. Krążkiem, który ma się spodobać przede wszystkim słuchaczowi masowemu i przygrywać mu w tle podczas wykonywania codziennych czynności. Ale czy naprawdę ktoś uzna tę płytę za przełomową? Czy będzie się o niej wspominać ze łzami nostalgii po latach? Czy zmieni ona w jego życiu cokolwiek? Śmiem wątpić. W swojej roli płyty popowej "Poster Girl" sprawdza się dobrze. Tylko szkoda, że w kilku przebłyskach przygrywa w tle potencjał na coś więcej. Nie objawił się teraz w pełni, ale kto wie, może kiedyś.

Zara Larsson "Poster Girl", Sony Music Entertainment

5/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zara Larsson | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy