Reklama

Zakwitły kolczaste opuncje

Tercet Egzotyczny "Noc w Ekwadorze", MTJ

Najgrzeszniejsza z grzesznych przyjemności, czyli Tercet Egzotyczny, wraca z nową płytą. Ajajajajajaj!

Mówicie, że kicz? Jasne, że kicz. Ale co to za zarzut w czasach, kiedy świeżo mianowaną królową pop i pupilką środowisk alternatywnych jest niejaka Lady GaGa? Że niby disco-polo? Nie, to z kolei stereotyp dla Tercetu Egzotycznego krzywdzący. Twórcy "Pamelo, żegnaj" zainspirowali cały legion szansonistów w białych skarpetach, nie da się temu zaprzeczyć. Różnica pomiędzy kulturą muzyczną oryginału, a ich przyspawanymi do syntezatorów naśladowcami jest jednak nie mniejsza, niż między Słońcem Peru, a nocą w Ekwadorze.

Reklama

Tercet Egzotyczny to fenomen. Powstali w 1963 roku i zdążyli od tamtego czasu sprzedać 10 milionów płyt (według szacunków zespołu) i zagrać niewiele mniej koncertów, we wszystkich zakątkach świata. W swojej ojczyźnie budzili zawsze mieszane uczucia. Z jednej strony lekceważeni, jako obciach wcielony, z drugiej uwielbiani przez bywalców dancingów i - ostatnio - imprez klubowych stylizowanych na PRL-owskie potańcówki.

Lider formacji, Zbigniew Dziewiątkowski, zmarł w 2002 roku, ale jego życiowa partnerka i twarz Tercetu - Izabela Skrybant-Dziewiątkowska - postanowiła ocalić najdłużej działający polski zespół (a i w skali globalnej są ścisłej w czołówce!), zebrała nowych muzyków i wciąż z namaszczeniem wyśpiewuje słodkie bzdury w rodzaju "jego serce jeszcze we śnie, choć zakwitły już czereśnie" albo "słońcem płonie we włosach dziewcząt czerwony kwiat / więc nie pytaj dziś ile mam lat". Przeważają oczywiście gorące rytmy latynoskie, tango, flamenco, latino pop... w końcu szyld zobowiązuje. Ale pojawiają się i elementy dla Tercetu Egzotycznego egzotyczne, choćby to rockowe solo w "Wołaj gitaro".

Problem "Nocy w Ekwadorze" polega na tym, że najbardziej hardkorowe, zabawne, ale też najłatwiej zapadające w pamięć kompozycje, to spadek po Dziewiątkowskim. Utwory Katarzyny Dziewiątkowskiej-Mleczko, córki Zbigniewa i Izabeli, choć stara się jak może, a dobre chęci podpiera gruntownym wykształceniem muzycznym, nie są już tak chwytliwe. Z kolei dwa numery autorstwa Mieczysława Jureckiego owszem, wpadają w ucho, ale wyciągają Tercet z tego kolorowego, latynoskiego, festyniarskiego sosu, przez który od niemal pół wieku definiował się ten zespół. To już tylko ładne popowe piosenki, a w bezkresnym oceanie ładnego popu Tercet Egzotyczny nie jest żadnym fenomenem, lecz nic nie znaczącą kropelką.

6/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tercet Egzotyczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy