Reklama

Wizja bez wizjonera

Lenny Kravitz "Black And White America", Warner

"Martin Luther King miał wizję" - zaczyna w tytułowym utworze Lenny Kravitz, sięgając w przeszłość Ameryki przy zacnych rytmach disco-funkowych rodem z lat 70. Można głęboko odetchnąć z ulgą, bo "Black And White America" na szczęście nie powtarza grzechów nijakiej poprzedniczki "Love Revolution". Z drugiej strony wielkiego objawienia też nie ma, więc końcowa ocena oscyluje wokół połowy skali.

Wczorajszy rewolucjonista Lenny to raczej klasowy rutyniarz, który po wpadce potrafi się szybko otrząsnąć i wrócić do przyzwoitego poziomu. Na "Black And White America" prezentuje mieszankę o której jednego nie można powiedzieć - że jest jednorodna. W takich momentach wychodzi na wierzch, że Lenny'emu brakuje klasowego producenta, który by wziął rozbuchane ambicje wszechstronnego muzyka w karby.

Reklama

Bo wokalista nie dość, że tradycyjnie odpowiadał za wszystkie teksty i muzykę (tylko w czterech numerach pomagał mu gitarzysta Craig Ross, a "Sun Flower" współkomponował Swizz Beatz), to jeszcze obstawia gitary, bas, bębny, inne instrumenty perkusyjne, różne klawisze, a nawet krowi dzwonek ("Come On Get It"). Aż dziwne, że kogokolwiek zdecydował się w ogóle wpuścić do studia... A gdyby tak np. Lenny wykonał telefon do Ricka Rubina, efekt mógłby być o klasę lepszy.

Już w pierwszej połowie płyty Kravitz dokonuje błyskawicznego (i co trzeba podkreślić, stylowego) przelotu po spuściźnie czarnej muzyki, z odwołaniami do klasyków spod znaku Prince'a (posłuchajcie szczególnie "Superlove" i "Liquid Jesus"), Jamesa Browna ("Life Ain't Ever Been Better"), disco ("Black And White America", "In The Black"), hip hopu ("Boongie Drop" z udziałem samego Jaya-Z) czy gitarowego rocka ("Rock Star City Life"). Co ciekawe, niektóre dźwięki budzą skojarzenia z brytyjskim Jamiroquai, też gęsto czerpiącego z funkowo-soulowej tradycji. Porównując "Black And White America" i "Rock Dust Light Star" Jay Kaya i jego ekipy, pierwszeństwo przyznaję jednak tej drugiej płycie. A wydawać by się mogło, że to w żyłach Lenny'ego płynie gorący rytm.

Słuchając "Black And White America", można dostać zawrotu głowy, ale niekoniecznie musi to być miłe uczucie. Lenny'emu na pewno przydałaby się tu staranniejsza selekcja piosenek, bo kilka wywołuje uczucie irytacji ("Looking Back On Love", "Boongie Drop", "Life Ain't Ever Been Better Than It Is Now"). Podniosła ballada "Dream" pasowałaby może i do kampanii prezydenckiej Baracka Obamy (z tekstem "Nikt nie może zabrać marzenia z twojego serca"), lecz po trzech latach światowego kryzysu brzmi mocno naiwnie. Nieodrodny dzieciak "lata miłości" - wystarczy rzut oka na okładkę - nic sobie jednak z tego nie robi. "Wciąż możemy odnaleźć pokój / To zaczyna się w twoim umyśle / Miej wiarę dziecka" - apeluje w "The Faith Of A Child".

6/10

Zobacz teledysk do singla "Stand":

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wizje | Black | Lenny Kravitz | recenzja | Black and White America
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama