Reklama

Skorup x Młody "Naturalny satelita": Najważniejszy jest fason [RECENZJA]

"Życie to niezła suka, ale jak puszczam mój rap, to słucha" - obwieszcza gliwicki raper Skorup. Dwie dychy stażu i pięć płyt solowych (ta jest szósta) nauczyły go przykładać ucho tam, gdzie wielu tylko pluje. Dzięki temu i bitom Młodego rap ludowy z przemysłowego kurortu nie traci koloru.

"Życie to niezła suka, ale jak puszczam mój rap, to słucha" - obwieszcza gliwicki raper Skorup. Dwie dychy stażu i pięć płyt solowych (ta jest szósta) nauczyły go przykładać ucho tam, gdzie wielu tylko pluje. Dzięki temu i bitom Młodego rap ludowy z przemysłowego kurortu nie traci koloru.
Okładka "Naturalnego satelity" Skorupa /

Furorę w internecie robi pytanie "a znacie w ogóle kogoś chorego na ten COVID?". To pozostawię bez odpowiedzi, lecz jest wiele innych, nasuwających się na myśl po seansach z młodym polskim rapem. Czy wasi znajomi raczą się kodeiną? Śmigają w kurteczkach Moncler? Zjeżdżają na nartach w Les Orres? Śnieg pada im na białe Porsche? No jakby nie patrzeć świat za oknem, przynajmniej moim, wygląda nieco inaczej. Zauważam prędzej to, co widzi Skorup. Janusza-plażowicza, którego denerwowało wszystko, więc głosował na Kukiza. Szwagra strugającego Jaśka Fasolę. Babcię częstującą rosołem. Córkę rysującą kredkami uśmiechniętą rodzinę. Ludzi pracy na nogach od szóstej odkładających wakacje, żeby spłacić dentystę. Gamoni pakujących się w długi, żeby imponować życiem ponad stan, których starzy kumple na spółę wyciągają z dna. Internautów wpisujących się idealnie w opis "wokół lemingi, tylko ty sam omnibus".

Reklama

Tak, dokładnie o tym rapuje na swojej szóstej płycie gliwiczanin. Stonował swoją ekspresję, więc bardziej miękko siada swoim charakterystycznym głosem na podkładach, bardziej melodyzuje. A jest na czym siadać, bo choć mental piastowski, to brzmienie amerykańskie, a aranż, np. w utworze tytułowym, to wręcz latynoamerykański, istny mariachi na blokach. Młody triumfował na doskonałej "Kuchni polskiej" Knapa i tu również jest w formie. Winylowy szum, ciepłe próbki pianina i melodia w "Dobre, bo nasze" sklejają się w teksty, co oddala od kawałka paździerzowość, czyniąc go za to poruszającym. Mszalny klawisz z chórami w "Garbatej armii" dodają powagi błahemu tematowi. "Mamry" są całe noir, podszyte niepokojem, z kolei "Dobra wchodzę" to banger, Alchemist, ale taki z etapu "Expansion Team" Dilated Peoples. Budowane na strzępku wokalu "Hymny lecę" pokazują, że producent umie zrobić coś z niego, ale gdy innym razem przychodzi wykorzystać żywy fagot czy gitarę, nie traci rezonu. To nie jest sztuka dla sztuki, to sałatka z sampli, którą jesz z przyjemnością nawet nie głodny.

To ten moment, gdy po wszystkich komplementach powinienem uprzedzić o tym, co dla wielu może być sporą wadą - "Naturalny satelita" niczym nie zaskakuje. W swojej "sąsiedzkości" jest kontynuatorem "Absolutnej flauty" i to mógłby być ulubiony hip hop mediów narodowych, gdyby nie to, że Skorup śląskość hołubi, a swój stosunek do partii rządzącej wyraża choćby wersem "Gdzie rozdają socjal? Nie wiem, spytaj z***a z kotem". Przejęcie pałeczki po poprzedniczce sugeruje na przykład spójność świetnej oprawy graficznej Kamila Bartosza albo to jak sprawnie i w sposób bezproblemowy dla słuchaczy w rolę JazBrothers wszedł producent Młody, podobnie jak poprzednicy, bliski klasyki i wspierany przez instrumentalistów i didżejów. Znowu słyszymy też Dominikę Majewską i znowu rządzi. Nawet zakres tematyczny na krążku jest zbliżony, "Dobre, bo nasze" podobnie jak "Zdrowia, pieniążków" kroi swojskość w poprzek osi czasu, a "Dawaj pyska" niczym "Piastów gród" stanowi zestaw uniesień lokalnego patrioty. Nasz baciar może wymienić Śniardwy na Mamry, szwagra na teściunia, a Gano, Basa i Biaka na Jokę, Rahima i HK Rufijoka, jednak jesteśmy na starym szlaku.

Czy to źle? Dla mnie zupełnie nie, choć trudno liczyć na przekonanie kogoś, kto dotychczas nie był przekonany. Formuła, którą wypracował sobie Skorup pozostaje na tyle oryginalna, że nic dziwnego, że chce się trochę tym pobawić, uskuteczniać "humor przaśny jak wąsy starosty na twym weselu", wybielać to, co było czarne ze skutkiem lepszym niż Michael Jackson, podpatrywać wakacyjne romanse, strugać błędnego rycerza i folklorystę. Trochę szkoda, że "Kurde nic", w którym Skorup bezbłędnie wyciąga z siebie ekstrakt, a Kękę daje najlepszą zwrotkę od dawna, krztusi się w refrenie niemiłym dla ucha, hamującym kawałek skreczem. Czuć deficyt pamiętanych z "Flauty" kombinacji z flow, kawałków idących głębiej jak "Drzewo" czy "Dusze uszyte są z pięknej pogody", opowieści z dawką abstrakcji i zdumiewającym zwrotem akcji, ale zabawa nadal jest na tyle dobra, by wznieść kielich z ułańską fantazją i na całe zachrypnięte gardło ryknąć refren: "Tańczymy labada, szefunio siana da, po robocie wtulić się w to, co najlepsze baba ma" z coraz to bardziej zamgloną świadomością tego, że za tą przaśnością kryje się wrażliwy i mądry facet. 

Skorup x Młody "Naturalny Satelita", MaxFloRec

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Skorup
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama