Reklama

Recenzja Xxanaxx "FWRD": Przyciąganie i odpychanie

Xxanaxx stanęli przed niełatwym zadaniem - po świetnym debiutanckim "Triangles" duet okrzyknięty został nadzieją, nową falą i młodą twarzą polskiej sceny alternatywy. Niepotrzebnie, bo Xxanaxx, jak słychać to na "FWRD" bardzo dobrze czują się w klimatach klubowych. I tego powinni się trzymać, bo naprawdę dobrze to robią.

Xxanaxx stanęli przed niełatwym zadaniem - po świetnym debiutanckim "Triangles" duet okrzyknięty został nadzieją, nową falą i młodą twarzą polskiej sceny alternatywy. Niepotrzebnie, bo Xxanaxx, jak słychać to na "FWRD" bardzo dobrze czują się w klimatach klubowych. I tego powinni się trzymać, bo naprawdę dobrze to robią.
Xxanaxx dają nam do zrozumienia, że będą szli w kierunku popowej muzyki klubowej /

Xxanaxx dopadł jednak syndrom drugiej płyty - "Triangles" nagrywali według własnego uznania i z chęcią pokazania swojego muzycznego świata. Do drugiej płyty podeszli już z bagażem doświadczeń koncertowych i wygórowanych oczekiwań. Overhype może zniszczyć nawet najlepszą muzykę i najciekawszego artystę - przykłady, zwłaszcza w ostatnich latach, można mnożyć - Xxanaxx powinni mieć się więc na baczności. Duet jeszcze dzielnie się trzyma i ma szansę wypracować sobie i ugruntować własny styl. Jego zalążek doceniliśmy dwa lata temu, a "FWRD" jest szansą na rozwinięcie skrzydeł.

Reklama

Na drugiej płyta Klaudii Szafrańskiej i Michała Wasilewskiego słychać dobre obycie muzyków z porządną szkołą muzyki klubowej. Nie bez powodu "Nie znajdziesz mnie" z przymrużeniem oka przywołuje Reni Jusis, a otwierające płytę "Leaves & Petals" przypomina złote czasy Morcheeby i Moloko. Xxanaxx odważyli się też na mroczniejsze brzmienia - takie jak w "Sweetly Bitter", gdzie wokal podbijany jest rytmicznym basem i ciekawie łamany delikatnymi wstawkami para-wibrafonów. W melorecytacji w połowie piosenki, gdzie słodki wokal Klaudii zabrudzony jest towarzyszeniem męskim głosów, można nawet doszukać się inspiracji Pati Yang z projektu FlyKKiller lub Anją Garbarek.

Warto też podkreślić, że duet nie zrezygnował z tekstów w języku polskim - w muzyce klubowej nie jest to łatwe i zdarzają się kłujące uszy zbitki ("Ja zaparzę wody z kurzem"), przeważa jednak sprytne podejście do naszego szeleszczącego języka i wykorzystanie go w formie perkusyjnej (w tym samym "Pod paznokciami" w taneczny trans wprawia powtarzana fraza "Mieni milionem barw").

"FWRD" nie uniknęło nielicznych wpadek - jest kilka utworów nijakich ("Superbwoy", "Meltdown") skrojonych pod publiczność o delikatnym guście, których przewidywalność i prosta konstrukcja sprawiają, że przelatują przez uszy nie wzbudzając żadnych emocji. Nowa płyta Xxanaxx to jednak głównie kombinowanie - łamanie brzmień, zmiany tempa, zabawy elektroniką imitującą najciekawsze i bardzo różnorodne instrumenty perkusyjne (marimby, wibrafony, dzwonki), przyciąganie i odpychanie, delikatny wokal, który w jednej frazie potrafi być słodki i jadowity zarazem. Xxanaxx dają nam do zrozumienia, że będą szli w kierunku popowej muzyki klubowej - i bardzo słusznie, bo tego typu piosenki wychodzą im najlepiej. Im więcej eksperymentów, im więcej zabawy z wokalem - tym lepiej. Jeszcze będziemy do Xxanaxx tańczyć!

Xxanaxx "FWRD", Warner Music Polska

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: xxanaxx | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy