Reklama

Recenzja The Flaming Lips "Oczy Mlody": Czarodzieje i jednorożce

"Oczy mlody? Brzmi jak nazwa porządnie trzepiącego narkotyku!" - taka myśl mogła pojawić się w umyśle członka grupy Flaming Lips. Argument w niej zawarty był na tyle przekonujący, że muzycy postanowili właśnie tak nazwać swój najnowszy, czternasty już album.

"Oczy mlody? Brzmi jak nazwa porządnie trzepiącego narkotyku!" - taka myśl mogła pojawić się w umyśle członka grupy Flaming Lips. Argument w niej zawarty był na tyle przekonujący, że muzycy postanowili właśnie tak nazwać swój najnowszy, czternasty już album.
Okładka płyty "Oczy Mlody" The Flaming Lips /

Jak podczas narkotycznej jazdy, przejażdżka po "Oczy Mlody" obfituje w mniej lub bardziej wyraźne wizje, melodia wzrasta, po czym rozmywa się i cichnie, w tle słychać rozmaite, często niepasujące do siebie wstawki. Hipnotyczny wydźwięk albumu "Oczy Mlody" wynika nie tylko z koncepcji i otoczki, która unosi się wokół. Brzmienie jest dokładnie takie - ciężkie, trudne do przeniknięcia, wypełniające szczelnie przestrzeń. Zaczynając od tytułowego numeru na wstępie, na zwariowanym "We A Famly", z gościnnym udziałem psiapsióły Miley Cyrus, kończąc.

Reklama

Wayne Coyne wplata do narracji opowieści o jednorożcach, czarownicach i czarnoksiężnikach, dzielnie buszując pomiędzy muzycznymi gatunkami, które, jak wiemy nie od dziś, dla niego zdają się nie istnieć, zaś granice wyznacza tylko i wyłącznie wyobraźnia.

Co nie znaczy, że muzycy stali się przewidywalni. Ze znaną sobie precyzją dobierają środki, tworząc psychodeliczne popowe pejzaże, z typowym dla siebie rozmarzeniem i melancholią, pejzaże, które za każdym razem zaskakują. Zaskoczył także dobór tytułu i kilku innych znajomych nam nazw (np. "Do Glowy"), na które muzycy trafili w polskim tłumaczeniu książki Erskina Caldwella "Blisko domu" ("Close to Home"). Zwroty urzekły ich swoim brzmieniem, niczym więcej, ot, taka mała pułapka dla tropicieli głębszych znaczeń.

Na "Oczy Mlody" roi się od kosmicznych odwołań, choćby w "Galaxy I Sink", brzmiącego jak utwór rodem ze ścieżki dźwiękowej obrazu spod znaku western spaghetti. To jeden z ciekawszych i nielicznych momentów, w których przejawia się psychodeliczny rock; jego ilość zmalała na rzecz brzmień elektronicznych.

Najnowsza płyta The Flaming Lips nie przyprawia o zawrót głowy, ale kto powiedział, że powinna? Pozwalając sobie przez lata na taką swobodę, zespół dawno temu zdjął z siebie wszelkie niepotrzebne nakazy, zakazy i zasady.

The Flaming Lips "Oczy Mlody", Mystic Production

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Flaming Lips | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy