Reklama

Recenzja Sylwia Przybysz "Plan": Teen-popowe szkodzenie

MyMusic kontynuuje pomysł na produkowanie coraz to nowych idoli nastolatków. Problem w tym, że młodzież też zasługuje na dobrze brzmiącą, nie urągającą inteligencji płytę. A tą zdecydowanie nie jest "Plan" Sylwii Przybysz.

MyMusic kontynuuje pomysł na produkowanie coraz to nowych idoli nastolatków. Problem w tym, że młodzież też zasługuje na dobrze brzmiącą, nie urągającą inteligencji płytę. A tą zdecydowanie nie jest "Plan" Sylwii Przybysz.
"Plan" to debiut Sylwii Przybysz /

Ponoć dzisiaj młodzież szybciej dojrzewa. A jednak takiej dawki infantylizmu jak na "Planie" Sylwii Przybysz dawno nie było. Numer tytułowy to jeszcze pół biedy, chociaż zdradza kilka poważnych mankamentów, rzucających cień na cały krążek. Mamy tu prościutki tekst, zbyt sterylną, a przez to nienaturalną obróbkę wokalu, a do tego jego fatalne brzmienie, które nie wiadomo, czy bardziej wynika z miksu czy z niedostatków realizacyjnych. No i pojawia się jeszcze Mezo, który nie potrafi osiągnąć miękkości flow z dawnych lat i sam chyba za bardzo nie wie, co robi w tym utworze. I tak, pomimo tylu wad to jeden z lepszych utworów na tym albumie.

Reklama

Oparte na gitarze akustycznej "Tylko ty" ma monotonnie prowadzony wokal, którego nie ratuje nawet mocniejszy refren. Sylwii Przybysz wciąż brakuje siły w głosie, dlatego też decyzja o podbijaniu fragmentów wydaje się być jedną z lepszych decyzji, jakie można było podjąć. Braku charyzmy nie dało się jednak ukryć. Anglojęzyczne "Turn the Page" zabija zupełnie akcent wokalistki i wyraźne użycie... auto-tune'a. A i tak nie udało się ukryć, że niektórych momentów piosenkarka zwyczajnie nie wyrabia. "Glass" z gościnnym udziałem wydawcy, DJ-a Remo, jak na numer o charakterze klubowym pozbawiony jest zupełnie mocy. Poza tym, czemu wszystkie piosenki są zmiksowane w taki sposób, by brzmieć idealnie może w radiu, ale już średnio w domowych odtwarzaczach?

A warstwa liryczna? Cóż, temat jest właściwie jeden - miłość. I to taka, która potrafi zbawić cały świat i jest jedynym rozwiązaniem problemów. Stos banałów zapowiadają już nazwy utworów: "Wierzę w nas", "Niech ta chwila trwa", "Serca głos", "Aż po świt". Wersów w stylu "Nic nie pokona nas / gdy przy mnie wciąż trwasz", "Nie ryzykujemy gdy / możemy spełniać nasze sny", "Dziś znów słyszę twój głos / Tak blisko mnie/ O włos jesteś dziś wciąż" jest tu na zatrzęsienie. Sprawy nie ułatwia sam wokal Sylwii, który wciąż brzmi za mało kobieco, by móc odbierać kolejne linijki bez uśmiechu pod nosem.

Trzeba poświęcić pokaźny akapit jeszcze jednej rzeczy. Najbardziej bolesne przeżycie czeka nas bowiem na samym końcu albumu. Niby w formie bonus tracka, ale nie do końca. Mowa o utworze "Najważniejsza" z gościnnym udziałem Verby - a właściwie dominującym, bowiem Sylwia Przybysz występuje tu wyłącznie w refrenie. Tak, Verba to ten sam zespół, który dekadę temu wypełnił hip-popową niszę w My Music (wtedy jeszcze UMC) po odejściu 18L i który przez dziesięć albumów karmi słuchaczy "wzruszającymi" historiami o miłości z aspiracją do zapełniania stron z życiowymi mądrościami. "Najważniejsza" to jeden z tych utworów z rzewnym pianinkiem, który zdobywa tysiące wyświetleń na YouTube, ale z całkiem słusznych powodów trafia na strony typu "Beka z lokalnych raperów". Uwierzcie, takiego nawału truizmów dawno nie słyszeliście - tekst podany jest z taką naiwnością, że aż trudno uwierzyć, iż rapujący tu Bartas ma... 34 lata. Powinno się spuścić kurtynę milczenia na fakt ewidentnie słyszalnego cięcia partii wokalnych. Szczególnie, że dochodzi on do absurdu w momencie, gdy w samym środku dynamicznie nawiniętego wersu Bartas wkleja do swojej kwestii zaimek zwrotny "się" z zupełnie innego podejścia o dość różniącej się dynamice. Groteskowo rzucone na końcu pierwszej zwrotki "kumasz to, ziomuś?" - jakby z braku innego pomysłu na rym - już zupełnie przechyla czarę goryczy. Kandydat na najgorszy numer roku.

Powracając jednak do całości: jasne, wiele wad "Planu" można tłumaczyć wiekiem Sylwii Przybysz. Ale chwila - 17 lat to przecież nie tak mało i istnieje co najmniej kilku artystów, którzy na takim etapie potrafili nagrać zaskakująco dojrzałe krążki. Dlatego przykro mi to pisać, ale przy debiucie Sylwii Przybysz albumy Sarsy czy Tabba i Sound'n'Grace jawią się jako prawdziwe arcydzieła. Nie kupować, nie ściągać, unikać jak ognia.

Sylwia Przybysz "Plan", My Music

1/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sylwia Przybysz | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy