Reklama

Recenzja Regina Spektor "Remember us to Life": Porywy i namiętności

Słuchając najnowszej płyty Reginy Spektor łapałam się na tym, że czekam, w napięciu nasłuchuję, kiedy artystka zacytuje słynny refren z "Tańcząc w ciemnościach": "This is a musical...". Regina nagrała musical bez wizji, muzyczną opowieść o życiu pełnym porywów i namiętności. Jest w niej zaduma Mitchell i czarna kobiecość Dietrich. A nawet - nieco szaleństwa Björk. Ale przede wszystkim - jest bardzo dużo muzyki. Takiej muzycznej prawdziwej muzyki.

Słuchając najnowszej płyty Reginy Spektor łapałam się na tym, że czekam, w napięciu nasłuchuję, kiedy artystka zacytuje słynny refren z "Tańcząc w ciemnościach": "This is a musical...". Regina nagrała musical bez wizji, muzyczną opowieść o życiu pełnym porywów i namiętności. Jest w niej zaduma Mitchell i czarna kobiecość Dietrich. A nawet - nieco szaleństwa Björk. Ale przede wszystkim - jest bardzo dużo muzyki. Takiej muzycznej prawdziwej muzyki.
Regina Spektor nagrała musical bez wizji, muzyczną opowieść o życiu pełnym porywów i namiętności /

Powiedzieć, że Regina Spektor wymyka się stylom i kategoriom to banał. Powiedzieć to jednak trzeba, bo Spektor naprawdę ciężko upchnąć do jakiejś szuflady - zaraz wylezą z niej jej loki, nogi w kabaretkach, sukienki sprzed kilkudziesięciu lat i głos - to upiornie piskliwy, to potężny jak tornado. A na koniec z szuflady wylezą oczy Reginy - oczy, które zdradzają jej żydowskie pochodzenie, tak samo jak nieśmiało zdradza to jej muzyka.

Ale, żeby w twórczości Reginy Spektor usłyszeć naleciałości rosyjskie, czy żydowskie, trzeba bardzo mocno chcieć. Usłyszeć jednak się da, choć to raczej kwestia "klimatu" i "charakteru" niż konkretnych melodii, tekstów czy harmonii. Pod tym względem Regina jest w stu procentach amerykańska, a nawet broadwayowska. "Remember us to Life" jest na to wybitnym dowodem. Szerokie aranżacje orkiestrowe, z wyraźnymi brzmieniami smyczków na pierwszym miejscu, bardzo zróżnicowana i trudna do zapamiętania konstrukcja piosenek, liczne wstawki melo-recytacyjne sprawiają, że najnowszy materiał Spektor kompletnie już ucieka od popu. Kto do muzyki Reginy Spektor nie miał cierpliwości, teraz nie nabierze jej tym bardziej - docenią ją za to miłośnicy muzyki trudniejszej, bardziej wymagającej, rozbuchanej i wpadającej w neoromantyzm. Nic dziwnego, że na single promujące artystka - chociaż śmiem twierdzić, że raczej jej promotorzy i wytwórnie - wybrała najmniej charakterystyczne i najbardziej oderwane od całego albumu, najprostsze w przekazie i najbardziej wpadające w ucho piosenki.

Reklama

Otwierające siódmy studyjny album artystki "Bleeding Heart" zaskakuje w połowie mocnym uderzeniem perkusji, które rozłupuje delikatny fortepianowy podkład i wdziera się w miłą dziewczęcą melodyjkę. Z kolei wchodzące po karykaturalnym, delikatno-upiornym "Grand Hotel", "Small Bill$" to kompozycja na miarę Kurta Weilla utrzymana w piosenkowych rygorach (stąd też moje skojarzenie Reginy z Marleną Dietrich). W obydwu singlach na pierwszy plan wychodzi wokal Reginy - to słodki, to leniwy - wspierany przez fortepian i dodatkowe instrumenty.

Tak jednak nie brzmi całe "Remember us to Life", którego główny ciężar położony jest na harmoniach i kunszcie aranżacyjnym potężnego aparatu orkiestrowego. Potężnego oczywiście, jak na - domniemany - pop. "Black and White" to ballada, która bez wiolonczelowych solo, długich dźwięków kwintetu i cukierkowego pobrzękiwania nie miałaby ani głębi ani wyrazu. "Older and Taller" lekkości i humoru dodają smyczkowe pizzicato i rozdzielające zwrotki przerywniki z głębokimi bębnami i pięknie współpracującym z orkiestrą fortepianem. Wybitnie musicalowe jest zakończenie albumu - od wzruszającego "Obsolete" - do którego aż prosi się podkład baletowy - przez porywające, operowo rozbuchane "Sellers of Flowers", po zamykające, trochę nawet naiwne "The Visit" oparte na prostym fortepianowym akompaniamencie i uspokajające słuchacza rozładowującą instrumentalną klamrą.

Regina Spektor podkreśla, że album "Remember us to Life" to wyłącznie nowe kompozycje - nie ma tu żadnych piosenek wyciągniętych z szuflady. To jej inspiracje, przemyślenia i melodie, które nosiła w sobie przed i w trakcie ciąży oraz już jako szczęśliwa mama. W życiu prywatnym Spektor zmieniło się dużo - w muzyce też, choć może nie aż tak drastycznie. "Remember..." to jednak płyta inna od poprzednich. Bardziej zdecydowana, bezkompromisowa, musicalowa i bogata. Regina zdaje się nie przejmować wyścigiem o hity i miejsce w stacjach radiowych. Oddaje nam za to wielki kufer muzyki - ja chętnie poszukam w nim czegoś dla siebie.

Regina Spektor "Remember us to Llife", Warner Music

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Regina Spektor | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy