Recenzja Paluch "Złota Owca": Raper syty i owce całe

Paluch należy do ścisłej krajowej czołówki w częstotliwości wydawania płyt. Wśród liderów ma jednak jedną kluczową przewagę nad pozostałymi.

Paluch dzięki płycie "Złota Owca" stał się wizytówką hiphopowej Wielkopolski
Paluch dzięki płycie "Złota Owca" stał się wizytówką hiphopowej Wielkopolski 

Niebywałe jest to, jaki progres zaliczył Paluch na przestrzeni kilku lat. Od prostych, wręcz schematycznych i klepanych na odwal się produkcji, aż po albumy, które stają się wyzwaniem dla niego samego. Są też takimi, które są dowodem na to, że wśród rapowych weteranów nie ma obecnie lepszego i ciekawszego od poznańskiego MC. "Złota Owca" może nie odkrywa przed słuchaczem nowych rzeczy - to znowu to samo, i co najważniejsze, i znowu jest dobre. Kto tak potrafi?

Wychowany na podwórku koleżka, który przeszedł długą drogę, żeby dojść na sam szczyt? No prawie, bo Paluchowi jeszcze kilku kroków do niego brakuje, i być może nigdy tam się nie znajdzie, ale należy mu się duży szacunek za podjęcie próby. Znacie ten casus? Za przykład niech posłuży inny koleżka z Poznania, Peja. Pod wieloma względami to podobny status. Cechuje ich nie tylko podobna droga do krajowej ekstraklasy, ale również... monotematyczność. Paluch jednak nie ma kwadratowego flow, potrafi zaśpiewać, dać niezły refren w "Głodzie" i przyspieszyć w "Kontroli jakości", gdzieś po drodze rzucając zabawnym sucharem, jak np. "moja rodzina ma siłę bez hantli i białka". Czego więc chcieć więcej? Dobre pytanie.

Kiedyś formuła podwórkowych i ulicznych opowieści zapewne się skończy, ale mówiono już o tym kilka płyt temu. I co? Nic, Palucha słucha się z uwagą, a jego charyzma bije na prawo i lewo. Może nie tak, jak w przypadku jego dobrego ziomka z Radomia, KęKęgo, ale już pierwsze wersy tytułowego numeru powinny sugerować z kim mamy do czynienia. Liderem, przy którym sporo mogą nauczyć się jeszcze Sarius i Gedz (najlepsza jego gościnka od dawna, która jeszcze mocniej czyni wyjątkowym "Mam ten luksus").

"Złota Owca" jest pod wieloma względami kulminacją wszystkich najlepszych rzeczy, które można było od niego usłyszeć wcześniej. Pośród doskonale znanych motywów, wałkowanych miliony razy nawet u samego Palucha, raper stara się zachować klasę i delikatnie urozmaicić motyw przewodni. Gdzieś w tle pojawiają się jeszcze wątki miłosne, jak w doskonałym "Liście w butelce", jednym z lepszych utworów tego roku w Polsce, czy dissowanie wack MC's (gdzie Szpaku, zaliczający gościnny występ, nie ma chyba świadomości o istnieniu autoironii) w "Kontroli jakości".

Dużą umiejętnością jest też selekcja beatów, a ta u poznańskiego rapera zawsze była wzorowa (chyba że ktoś chce bardzo się przyczepić to może cofnąć się o kilka lat i popsioczyć na "Pewniaka"). Jak jest tutaj? Jeszcze kilka lat temu mogłoby się wydawać, że ktoś postradał zmysły mówiąc o tym, że produkcja White House w będzie najsłabszym elementem płyty. Świat i scena poszły do przodu, a Magiera i LA próbujący trochę gonić trendy w "Krótkiej piłce", tracą bardzo dużo w bezpośrednich konfrontacjach z Sergiuszem, cichym bohaterem albumu, a także SoSpecialem, 2K Beatz, EnZU, autorem wymiatającego po całości "Cardio". Nawet Julas, strasznie nierówny producent, ze swoim "Dymem" wznosi się na wyżyny i pokazuje w jak łatwy sposób można zrobić kozacki beat oparty na prostym patencie.

Zaskoczeń wielu tutaj nie ma, chyba że za takie można uznać bezpłciowy występ w "Sterylnie" mającego coraz mniej do powiedzenia Quebonafide. Sam Paluch znowu pokazał klasę i to tak bardzo, że "Złota Owca" jest jego opus magnum i właśnie dzięki niej stał się wizytówką hiphopowej Wielkopolski. Sorry, Rychu.

Paluch "Złota Owca", BOR Records

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas