Recenzja Muzyka Końca Lata "Złoty krążek": Tylko lato się kończy

Niektórzy wąsaci panowie będą w szoku, kiedy dowiedzą się, że "Złoty krążek" nie został nagrany kilkadziesiąt lat temu.

Okładka "Złotego krążka" grupy Muzyka Końca Lata
Okładka "Złotego krążka" grupy Muzyka Końca Lata 

Polski bigbit to nie tylko Skaldowie, Trubadurzy i Czerwone Gitary. To również ci mniej znani, tacy jak Chochoły, Nowe Tony i... Muzyka Końca Lata. Ekipa z Mińska Mazowieckiego to jeden z niewielu polskich zespołów, które brzmią tak, jakby nagrywały w latach 60. Pytanie tylko, czy współcześnie można uznać to za komplement? Tak, jak najbardziej. Na każdym poprzednim albumie udowadniali, że przy odrobinie chęci i niemałych umiejętnościach, można brzmieć tak, jak się chce.

Ile można wracać do starych rodzimych nagrań? Często, jednak rzadko się zdarza, żeby nowe produkcje tak skutecznie oddawały ducha dawnej epoki, a taka właśnie jest muzyka zespołu z Mińska Mazowieckiego. Może się to wydawać trochę dziwne, ale pomimo swojego starego "flava", muzyka zespołu jest świeża, oryginalna i... nostalgiczna. Na papierze taka kombinacja nie wygląda najlepiej, ale w praktyce spisuje się świetnie i to nie tylko w formie tła.

Prostota nie prostactwo. Prostackie piosenki napisać bardzo łatwo, problem rodzi się wtedy, kiedy ktoś bierze się za prostotę, która będzie miała w sobie dużo uroku. Często to nie wychodzi, bo to już nie lada sztuka, ale ta została opanowana do perfekcji przez autorów magicznego "PKP Anielina". Czy z nowym krążkiem zbliżyli się poziomem do wielkiego poprzednika z 2011 roku?

Jak najbardziej, bo kto obecnie potrafi pisać takie piosenki jak "Słowaccy piłkarze", "Chocholi taniec" czy tytułowy "Złoty krążek"? Niewielu, a to, że praktycznie wszystkie kompozycje przypominają najlepsze lata bigbitu działa tylko na plus i to spory. Z całej konwencji wyłamuje się trochę konstrukcja "Chorego" (kompletnym mistrzostwem jest fragment tekstu: "Jestem dla ciebie dzisiaj chory / Chodź tu, układaj ze mną wzory"), gdzie słychać nawet inspiracje Hey, a także świetne "Będzie co będzie", częściowo nawiązujące do złotych lat... britpopu, który to przecież swoje korzenie również ma w latach 60.

Rzadko się zdarza, żeby nazwa sama zespołu idealnie oddawała klimat muzyki na płycie. Lato się kończy, ale nie kończy się Muzyka Końca Lata, bo mimo że znowu jest tak samo, to jest w tym tyle uroku (i wcale nie dlatego, że... "Gorzej już być nie może"), że da się nim obdzielić kilka innych zespołów. I kto wie, czy nie jest to największa zaleta "Złotego krążka"? A jak wam się wydaje, że w tekstach jest więcej dojrzałości i pochmurnej pogody, to skupcie się na głosie Oli Bilińskiej. Prawdziwa "La Bella". Warto.

Muzyka Końca Lata "Złoty krążek", Thin Man Records

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas